MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

23/12/2013 07:20:00

Felieton: Święta sprawa

Felieton:  Święta sprawaUwaga na pozdrowienia świąteczne! Używanie chrześcijańskiej nomenklatury może urażać uczucia religijne innowierców. Dlatego zapomnijcie o „merry Christmas” i jeśli już musicie komuś czegoś życzyć w związku ze świętami, to wyłącznie „happy holidays”.
Jak powszechnie wiadomo, zbliżają się święta. A konkretnie święta Bożego Narodzenia. Z tej okazji ładnie jest pozdrawiać ludzi radosną formułką „wesołych świąt”. W przełożeniu na angielski brzmi ona „happy holidays”. Nie było tak zawsze. To znaczy było – w sensie językowym, ale  nie w sensie uzusu. Onegdaj mawiano „merry Christmas”. „Merry” znaczy to samo co „happy”, tylko brzmi bardziej retro. Różnicę czyni „Christmas”, które zawiera odwołanie do Chrystusa. To pojemne słówko łączy w sobie aż trzy polskie terminy: „święta”, „Bożego” i „Narodzenia”.

Dziś jednak modniej jest mówić „happy holidays”. Trudno się temu dziwić. Chyba wyobrażacie sobie, jak poczułoby się anglojęzyczne wcielenie Nergala, słysząc pozdrowienie z chrześcijańską konotacją? Szczęśliwie, niechrześcijańskim duszom (?) ochronę przed taką „epatacją” zapewnia polityczna poprawność. Jej wytyczne, skądkolwiek pochodzą, nakazują podmiotom działającym w przestrzeni publicznej zastąpienie dyskryminującego określenia „Christmas” neutralnym terminem „holidays”.

Toteż z bólem przyjąłem do wiadomości informację, że jedna z największych sieciówek odzieżowych, mianowicie Gap, wyłamała się z tej zasady. Wiceprezes korporacji zapowiedział, że witryny wszystkich outletów tej marki będą ozdobione napisem „Merry Christmas”. Ta niepokojąca decyzja to sukces amerykańskiego stowarzyszenia rodzin chrześcijańskich AFA. Organizacja od ośmiu lat rozsyłała emaile do właścicieli sklepów, którzy zrezygnowali z tradycyjnego pozdrowienia świątecznego na rzecz jego unowocześnionej wersji. Jednak przegrana bitwa nie oznacza przegranej wojny, więc implementatorzy politycznej poprawności mogą się jeszcze odegrać.

Przyznam się bez wstydu, że dawniej, choć nie bardzo dawno, nie byłem fanem świąt. Właściwie fanem nadal nie jestem, ale sympatykiem – owszem. Stężenie patosu pod koniec grudnia bywa mulące. Z drugiej strony ma też pewien urok. Świąteczna ornamentyka nie przeszkadza, gdy przyświeca jej duch, a nie materia, tj. materializm. Wiadomo: komercja wedrze się wszędzie, gdzie jest coś do wydarcia, i wszystko, co ma treść, przerobi na wydmuszkę. No, może nie wszędzie – bo drzwi do własnego mieszkania można przed nią zatrzasnąć.

Ale nie chcę pleść banałów o tym, żeby nie wydawać świąt na łup konsumpcji. Chociaż, korzystając z okazji, pozwolę sobie napomknąć: nie wydawajmy świąt na łup konsumpcji. Chcę, przy okazji świąt, poczynić pewne zwierzenie. Mam pewną skłonność do działania na zasadzie kontry. W sensie: na przekór. Z pewnością nie jest to cecha rzadka. Wielu z nas robi różne rzeczy z czystej przekory. Czasem po głupiemu, a czasem – mając w zanadrzu dobre uzasadnienie. Wydaje mi się, że takie działanie, nawet gdy trąci dziecinadą, ma całkiem określoną przyczynę. Wynika ono z nieuświadomionego lęku przed ograniczeniem wolności. Przekora, czyli stawanie okoniem wobec angażujących nas działań ze strony innych „podmiotów”, to, z tego punktu widzenia, forma oznaczania sfery wolności. Trochę jak znaczenie terenu moczem przez Burka.

Przekorność bywa męcząca, niekiedy również dla nosiciela tej cechy. Ale bywa też cenna, gdy wiemy kiedy spuszczać ją ze smyczy. A czasem warto to robić, żeby zamanifestować swój sprzeciw wobec działań nachalnych lub podstępnych. Szczególnie takich, które dążą do ograniczenia sfery wolności. I tu polityczna poprawność, jako zespół wytycznych nakazujących, co, jak, gdzie i kiedy – nie tyle wypada, ile można – mówić, jest podręcznikowym przykładem takiej hucpy. Idzie ona ramię w ramię z wojującym laicyzmem, który jest takim samym (równorzędnym) systemem światopoglądowym, jak islamizm czy chrześcijaństwo. W skali historycznej nie różnią się one nawet pod względem sposobów uprawiania prozelityzmu, choć ten pierwszy działa obecnie z większym impetem, rozmachem i wyrafinowaniem. Tam gdzie chrześcijanie nawracają słowem, a islamiści detonują bombę domowej roboty lub tłuką „niewiernego” kamieniami, tam laicyzm wysyła krążowniki i bombowce lub przekopuje prawo i tradycję. Ale to dłuższa historia na inną okazję.

Wracając grzecznie do tematu, chciałbym zauważyć, że tak jak w wiekach średnich moralnie słuszne było postawić się inkwizycji, tak i teraz warto czasem pookładać „laicystów”. Oczywiście bez użycia przemocy, a jedynie za pomocą kurtuazyjnej napaści werbalnej. Na przykład pozdrawiając pracowników instytucji publicznych życzliwym „merry Christmas”, zamiast „happy holidays”. A jeśli macie obstawę, możecie takiej sztuki spróbować również w etno-sklepie. Tymczasem życzę Państwu – również tym z Państwa, którzy są muzułmanami lub wyznają religię ateizmu – wesołych świąt Bożego Narodzenia.

Pan Dobrodziej
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)


 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 3)

polock

146 komentarzy

23 grudzień '13

polock napisał:

السلام عليكمSalam alaikum ! dobrodzieju

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska