Słowa ministra miały być nie tyle przyznaniem się do bezradności brytyjskiego rządu, co raczej ostrzeżeniem przed tym, co przyniesie 2014 rok w kontekście imigracji. Harper przypomniał, że już sześć lat temu brytyjski wymiar sprawiedliwości próbował – co prawda nieskutecznie - rozszerzyć ograniczenia dotyczące obywateli Rumunii i Bułgarii, kiedy te dwa państwa formalnie weszły do Unii Europejskiej.
Harper uspokaja jednak Brytyjczyków, że przyszłoroczna fala imigracji z Rumunii i Bułgarii nie będzie tak intensywna jak w 2004, kiedy granice UK zostały otwarte dla Polaków i obywateli siedmiu innych nowych państw członkowskich. Do końca tego roku Rumunii i Bułgarzy mogą wjechać legalnie do Wielkiej Brytanii tylko w przypadku, gdy mają zatrudnienie, prowadzą działalność gospodarczą itd. Ograniczenia te przestaną obowiązywać 1 stycznia, dając obywatelom obu tych państw pełny dostęp do m.in. brytyjskiego rynku pracy. Wielu ekspertów spodziewa się również znacznego obciążenia placówek NHS.
Cześć polityków próbowała inicjować zmiany legislacyjne mające na celu przedłużenie wspomnianych ograniczeń dla Rumunów i Bułgarów o dalsze pięć lat. Były plany zmian ustawowych, ale okazuje się, że formalnie nic nie można już zrobić. – Jesteśmy związani umowami podpisanymi przez poprzedni rząd. Regulują one sytuację na zasadzie zniesienia ograniczeń z końcem tego roku – przyznaje Harper.
- Przedłużenia okresu ograniczeń po prostu jest niemożliwe z powodów prawnych. Taką możliwość dawały tylko unijne traktaty akcesyjne, wykorzystaliśmy w przypadku Rumunów i Bułgarów maksymalny czas, który kończy się w grudniu tego roku. Żaden sąd nie zgodzi się na wydłużenie tego okresu, bo wszelkie zmiany nie byłyby zgodne z naszymi zobowiązaniami traktatowymi – mówi Harper, który raz po raz uspokaja, że fala imigracji nie będzie zbyt duża. – W 2004 roku byliśmy jedynym dużym krajem, który zniósł kontrole graniczne.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk