Podczas dyskusji publicznych wiele się mówi o tym, że mieszkańcy UK za dużo piją, że alkohol jest dość tani, a sieci sklepowe poprzez liczne promocje zachęcają do kupowania jeszcze większej ilości butelek piwa, wina czy wódki. Podobnie rzecz wygląda w pubach, gdzie barmani zachęcają do super promocji mających na celu sprzedaż jak największej ilości alkoholu. Efekt jest taki, że ulice dużych miast w weekendowe noce są pełne zataczających się pijanych ludzi.
Rząd porzucił pomysł wprowadzenia minimalnych cen sprzedaży alkoholu, co miało ukrócić kuszące promocje. W efekcie, z danych Home Office wynika, że liczba pubów i klubów, w których sprzedaje się alkohol przez całą dobę wzrosła o jedną piątą.
Alkohol 24 godziny na dobę
W marcu tego roku, w Anglii i Walii było zarejestrowanych 1100 lokali, gdzie alkohol sprzedawano 24 godziny na dobę. To o ponad 200 więcej niż w 2012 roku. Ministerialne źródła potwierdzają również wzrost liczby sklepów i marketów, które oferują coś mocniejszego o każdej porze – takich miejsc jest obecnie około 2300. Ogólnie, w Anglii i Walii, działa 8900 takich miejsc – łącznie z hotelowymi barami. Dla porównania – w 2010 roku ogólna liczba wynosiła 7800.
Zdaniem ekspertów, obecnie na Wyspach można bardzo łatwo znaleźć miejsce, gdzie sprzedawany jest alkohol po tradycyjnej godz. 23.
– Nowe dane mocno nas rozczarowały. Widać jak na dłoni, że nasz system koncesji na alkohol praktycznie nie działa. Przepisy przepisami, ale wystarczy w piątek wieczorem lub w sobotę wyjść do centrum dowolnego większego miasta, żeby zobaczyć, jak wygląda to w praktyce. Musimy dysponować pełnym przeglądem skali obecnych licencji i analizą dzisiejszych rozwiązań prawnych. To będzie krok do zmian kultury picia w naszym narodzie – mówi Eric Appleby z Alcohol Concern.
- Pijaństwo w naszym kraju ma trzy podstawowe czynniki, którymi są cena, dostępność i marketing. Rząd, jak widać, na ceny nie ma wpływu, na promocje i różnego rodzaju akcje marketingowe również. Ale rosnąca dostępność alkoholu nie jest dobrą wiadomością. Z pewnością nie pozostaje to obojętne w przypadku osób mających problem z piciem – mówi parlamentarzystka, dr Sarah Woollaston.
Cześć ekspertów winy za rozpijanie społeczeństwa upatruje w Laburzystach, którzy w 2005 roku zaczęli lansować sprzedaż alkoholu do późniejszych godzin, a nawet całodobowo. Tony Blair w ten sposób docierał do młodych wyborców, obiecując, że skończy się czas „last orders” w pubach. Z pewnością nie pomógł też David Cameron, który latem tego roku porzucił plan wprowadzenia cen minimalnych. Nie spodobało się to między innymi policjantom, którzy w weekendy mają sporo roboty z pijanymi do nieprzytomności młodymi ludźmi na ulicach miast.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.