NA RATUNEK KORPORACJE
Pomysł na zagospodarowanie namiotu dopiero po pięciu latach znalazł miliarder Philip Anschutz. Należąca do niego firma Anschutz Entertainment Group (AEG) przechrzciła budowlę na „The O2”, za co brytyjski gigant telekomunikacyjny zgodził się płacić rocznie 6 mln funtów. Nowy właściciel w przebudowę zainwestował kolejne 600 mln. Za tę sumę pod największym na świecie dachem powstał kompleks kin, restauracji, pubów i przestrzeni wystawienniczych. W samym centrum zaś znalazło się miejsce na gigantyczną, mogącą jednorazowo pomieścić 24 tys. widzów salę koncertową. 24 lipca 2007 r. swoim show działalność O2 Arena zainaugurowali muzycy z Bon Jovi i tym samym Millennium Dome rozpoczął nowe życie.
Od tej pory na sali koncertują największe gwiazdy światowego show-biznesu, a o występie w niej marzą wszyscy – od AC/DC po Justina Timberlake’a.
8 lipca 2009 r. O2 Arena miała stać się miejscem największego chyba wydarzenia muzycznego w XXI wieku: tego dnia na scenę miał wrócić Michael Jackson. Król popu z nowym show „This Is It” wiązał duże nadzieje. Nękany przez serię skandali obyczajowych i oskarżeń o pedofilię od 1997 r. nie miał żadnej trasy koncertowej. Nowy kontrakt z firmą AEG Live miał mu zapewnić dochód w wysokości 50 mln dolarów i promocję nowej, pierwszej od ośmiu lat płyty. Jednym słowem, król miał w końcu złapać wiatr w żagle.
Występ zaplanowany został z rozmachem, jakiego nikt nie widział już od lat. Na same przygotowania wydano 13 mln funtów. W jego trakcie Jackson miał zaśpiewać 22 piosenki (każdą przy innej scenografii), a na scenie oprócz grupy tancerzy mieli mu również towarzyszyć podniebni akrobaci. Menadżerowie AEG Live na początek zaplanowali serię 50 koncertów w londyńskiej O2 Arena, na które już w pierwszych dniach internetowej sprzedaży stęsknieni za swoim idolem fani wykupili ponad milion biletów. Później show miało ruszyć w świat.
ZA WSZELKĄ CENĘ
20 maja przedstawiciele AEG poinformowali media, że termin trzech pierwszych koncertów Michaela Jacksona został przesunięty, a wygospodarowany w ten sposób czas zostanie spożytkowany na dodatkowe próby. Pięć dni później świat dowiedział się o śmierci muzyka.
Jak już dzisiaj wiadomo, przyczyną zatrzymania się serca króla popu był propofol – silnie działający lek nasenny, którego stosowanie w warunkach domowych jest niedozwolone. Za jego pomocą osobisty lekarz Michaela Jacksona Conrad Murray starał się artystę wzmacniać podczas wyczerpujących przygotowań do trasy koncertowej. 7 listopada 2011 r. Murray został uznany winnym nieumyślnego zabójstwa piosenkarza i trzy tygodnie później usłyszał wyrok 4 lat pozbawienia wolności.
Niezależnie od tej sprawy matka artysty Katherine Jackson postanowiła wytoczyć również cywilny proces koncernowi AEG Live. Jej zdaniem promotorzy z należącej do Philipa Anschutza firmy za wszelką cenę chcieli pokazać Jacksona na londyńskiej scenie i aby osiągnąć przewidywane wielusetmilionowe zyski, byli gotowi na wszystko. Podczas zakończonych 27 września przesłuchań przedstawiciele AEG tłumaczyli, że Jackson był dorosłym mężczyzną i to on osobiście wybrał Conrada Murraya na swojego lekarza. W trakcie procesu wyszło jednak na jaw, że AEG obiecywało wypłacać medykowi w trakcie trasy wynoszącą 150 tys. dolarów miesięcznie pensję. Na światło dzienne wypłynęły również e-maile, w których menadżerowie AEG piszą z niepokojem o pogarszającej się fizycznej i psychicznej kondycji artysty, a nawet nazywają go freakiem. Jak można się było spodziewać, nikt cytowanej przez prawników rodziny Jacksona korespondencji nie pamiętał. Zresztą kto by miał do tego pamięć. „Show must go on” – jak śpiewał pewien inny bywalec londyńskich scen.
A tych znanych na całym świecie w Londynie nie brakuje. The Garage, Brixton Academy, The Mass, O2 Sheperd’s Bush Empire czy siostra The Rainbow Theatre – Astoria, w której przed wyburzeniem kilka lat temu grało wiele światowych i naszych rodzimych zespołów, z Kultem na czele. Choć niektóre z nich już nie istnieją, wniosły do historii muzyki wiele, czyniąc z Londynu niekwestionowaną stolicę światowej muzyki. Tak wiele, że nie sposób wszystkiego wymienić.
Jakub Ryszko, Cooltura
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.