W 2037 roku populacja Wielkiej Brytanii ma wynosić ponad 73 mln ludzi. Oznacza to wzrost o około 9,6 mln mieszkańców. Aż 60 proc. udział w tym wzroście ma przypadać imigrantom – będą to zarówno nowo przybyłe osoby, jak też dzieci cudzoziemców obecnie mieszkających na Wyspach.
Dane te z pewnością okażą się przydatne premierowi Cameronowi, który od dłuższego czasu forsuje pomysł redukcji wskaźnika migracji do kilkudziesięciu tysięcy w skali roku. Nie będzie to łatwe, ponieważ z analiz urzędu statystycznego, wskaźnik migracji w ciągu najbliższych 25 lat ma utrzymywać się w granicach 165 tysięcy.
Najnowsze analizy statystyczne są też doskonałą pożywką dla przeciwników imigracji. Zwłaszcza w kontekście obaw związanych z przyszłorocznym wzmożonym ruchem z Bułgarii i Rumunii. Część ekspertów ostrzega, że najbliższe lata będą oznaczały dla Wielkiej Brytanii kolejny „niezrównoważony napływ imigrantów”.
Jak zawsze, sir Andrew Green z Migration Watch UK, komentując tego rodzaju dane liczbowe, przypomina o konieczności bardziej efektywnego kontrolowania imigracji.
– Prognozy urzędu statystycznego jasno pokazują, że nasz kraj nadal będzie charakteryzował się szybkim tempem wzrostu mieszkańców. Niepokojący jednak jest aż tak wysoki udział imigrantów w tym procesie. Do końca kadencji przyszłego parlamentu, populacja Wielkiej Brytanii wzrośnie o trzy miliony, co równa się liczbie mieszkańców Liverpoolu czy Birmingham – mówi Green.
W raporcie urzędu statystycznego czytamy również, że do roku 2037 na Wyspach pojawi się 4,2 miliony cudzoziemców. Do tego grona trzeba doliczyć jeszcze około 1,6 miliona dzieci obecnych imigrantów mieszkających w UK. Przełoży się to rzecz jasna na szkolnictwo – liczba uczniów podstawówek wzrośnie o 14 proc. i będzie się wahać na poziomie 5,7 mln. W tym samym czasie liczba uczniów szkół średnich wzrośnie o 10 proc.
Już dziś co piąty uczeń w brytyjskich podstawówkach jest dwujęzyczny. Rodowici Brytyjczycy w niektórych szkołach podstawowych w Londynie należą już do mniejszości. Tymczasem system edukacji wymaga gruntownych reform, a liczba miejsc w szkołach nie rośnie.
- Głównym celem naszego raportu było uzmysłowienie politykom powagi sytuacji. Konieczna jest aktywna polityka rządu i podjęcie szybkich decyzji, które pomogą w przygotowaniu zasobów w związku z takimi prognozami – mówi Paul Vickers z ONS.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.