Słabo znają język?
– Moja córka trzy lata temu rozpoczęła naukę w Reception Class. Nie znała wówczas ani jednego słowa po angielsku. Wiem, że niektórzy polscy rodzice posyłają wcześniej swoje dzieci na rok do prywatnych przedszkoli angielskich tylko po to, aby dzieci nauczyły się języka, jednak nas nie było na to stać i wybraliśmy edukację dziecka na drodze, jaka jest dostępna wszystkim mieszkańcom Wysp. Uważaliśmy, że szkoła brytyjska zapewni wsparcie, ale bardzo się rozczarowaliśmy. Efekt był taki, że grupka polskich dzieci ze względu na brak znajomości języka już od pierwszych dni była zestresowana i niechętnie uczęszczała na zajęcia. Dzieci nie potrafiły zasygnalizować podstawowych potrzeb, jak wyjście do toalety. Nauczycielka doradziła, aby mówić do dzieci w domu w języku angielskim, co z kolei naszym zdaniem było pierwszym krokiem, do zrywania więzi z językiem ojczystym, którego przecież Karolina zaczynała się uczyć. Córka płakała, nie rozumiała tego, o czym mówi nauczycielka w szkole, była upominana, kiedy do swojej koleżanki również Polki zwraca się w ojczystym języku. Dzieci polskie były również przez długi czas pomijane w systemie nagradzania – nie otrzymywały naklejek za dobrze wykonaną pracę, bo nie rozumiały, co powinny były zrobić – żaliła się Iwona Domejko.
W szkole córki Iwony Domejko był zwyczaj zabierania do domu maskotki – jako nagrody. Polskie dzieci – zdaniem mamy Karoliny – otrzymały taką możliwość dopiero pod koniec roku szkolnego i to w dodatku po jednym razie, podczas, gdy „szkolny króliczek” odwiedzał angielskie domy o wiele częściej. – To budziło frustrację i niechęć do szkoły. W efekcie spowodowało, że pięcioletnia Karolina zaczęła się moczyć w nocy. Skorzystaliśmy z pomocy polskiego psychologa, ale niewiele rodzin na taką pomoc stać. Z pomocą przyszła też polska szkoła – powiedziała Iwona Domejko.
– Polskie dzieci nie otrzymują głównych ról w szkolnych przedstawieniach, a na boisku szkolnym słychać rozmowy wśród Brytyjczyków, jak to Polacy zaniżają poziom szkoły. To nieprawda! Nasze dzieci są zdolne, mówią dwoma językami, mają wykształconych rodziców, zdają egzaminy GCSE z języka polskiego w szkole brytyjskiej – jak to miało miejsce w przypadku mojego syna, który uczęszcza do szkoły średniej – i podwyższają tym samym poziom szkoły, ale są niestety emigrantami i to powoduje, że są w jakimś stopniu naznaczone. Rodzice polskich dzieci, które objęte są edukacją w brytyjskim systemie nauczania skarżą się na to, że ich dzieci nie są traktowane na równi w szkołach z Anglikami. Rzecz dotyczy sytemu karania i nagradzania, oceniania za zdobyte umiejętności i wiedzę, i zapewniam, że nie są to tylko puste słowa, ale takie sytuacje są na porządku dziennym – mówiła Agnieszka Mazur.
Przemoc nie jest rzadkością
Bójki, kłótnie, wyzwiska, narkotyki to zdaniem rodziców dzieci część życia szkoły średniej, choćby najlepszej, jak zapewniają. I chociaż dyrekcje szkół utrzymują, że usuwają ze szkół uczniów, którzy nie przestrzegają szkolnych regulaminów, to jednak zdaniem rodziców, różnie z respektowaniem regulaminu bywa. – Jeżeli dotyczy on Polaków, to reakcja jest natychmiastowa – złamali zasady szkoły, jeżeli uczniów innej narodowości lub rasy, tu w wymierzaniu sankcji szkoła jest ostrożniejsza – twierdzi Agnieszka Mazur.