Ewa Nayi: Jedna z rodzin, której zostało podpalone mieszkanie, mieszka dwa bloki od nas. Znamy ich z widzenia - to cicha kobieta w chustce na głowie, często robi zakupy w osiedlowym sklepie z warzywami. Ta rodzina ma malutkie dzieci. Nie wiem, jakim człowiekiem trzeba być, aby podpalać mieszkania śpiącym ludziom. Im to zrobiono w kwietniu, miesiąc przed podpaleniem naszego domu. Nie zdawałam sobie sprawy, że tych ataków w przeszłości było tak dużo.
Czy nie mieliście wątpliwości co do powrotu do Polski? A może wciąż je macie?
Ewa Nayi: Jesteśmy w Londynie, ale chcemy wrócić do Białegostoku. Jesteśmy do tego gotowi w każdej chwili, kiedy tylko pojawią się nowe informacje w sprawie postępów w śledztwie.
To się nie zmienia? Nie wahaliście się ani przez chwilę?
Ewa Nayi: Chcemy żyć w Białymstoku, wierzymy, że uda się złapać osoby odpowiedzialne za podpalenie domu, a sytuacja się uspokoi. Nie chcemy kłopotów, chcemy tylko spokojnego życia bez wyzwisk, strachu i braku poczucia zagrożenia.
Na jakim etapie jest staranie Pana Naresha o polskie obywatelstwo? Kiedy można spodziewać się decyzji?
Ewa Nayi: Podanie Naresha trafiło do Kancelarii Prezydenta RP. Nie znamy terminu, w jakim zostanie rozpatrzone, ale jesteśmy cierpliwi i pozostaje nam czekanie.
Liczycie się z tym, że podpalaczami mogą być ludzie mieszkający na waszym osiedlu? Pani może ich znać...
Ewa Nayi: Nie jest tajemnicą, że na naszym osiedlu są osoby związane z neofaszystami. Większość osób z Leśnej Doliny chodziło do jednej i tej samej szkoły. Znam ich z widzenia. Czy zrobili to ci ludzie? Nie wiemy, sam fakt, że jest ich tutaj tak dużo, a nasze mieszkanie było trzecim podpalonym, może być zastanawiający. Niedawno kilka bloków od naszego miejsca zamieszania odkryto piwnicę zmienioną w prowizoryczną siłownię wymalowaną swastykami, z wypisaną liczbą 88 symbolizującą hitlerowskie pozdrowienie, nożami itp.
Wciąż wierzymy, że uda się złapać sprawców. Wątpiąc w to, nie moglibyśmy tutaj mieszkać, a chcemy żyć spokojnie, nie wchodząc z nikim w żadne konflikty.
Złapanie sprawców da Państwu poczucie bezpieczeństwa? Czy zakończy sprawę?
Ewa Nayi: W pewien sposób na pewno da poczucie bezpieczeństwa i sprawiedliwości. Jednak duży ciężar spoczywa na władzach i instytucjach związanych z edukacją społeczeństwa. Złapanie i ukaranie tych ludzi będzie jasnym sygnałem, że robiący tak okropne rzeczy muszą liczyć się z karą. Będziemy wspierać każdy projekt mający na celu propagowanie tolerancji. Mój mąż czyta i tłumaczy sobie artykuły z polskich gazet, komentarze. Wciąż nie rozumie, dlaczego są osoby piszące o nim złe rzeczy.
***
Mieszkanie rodziców Ewy Nayi, w którym para mieszkała po powrocie z Indii, zostało podpalone w maju 2013 roku. Był to kolejny głośny incydent o podłożu rasistowskim, do jakiego doszło w Białymstoku. Wcześniej podpalone zostały mieszkania rodzin czeczeńskich. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Szybkie ujęcie sprawców obiecywał minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz. To po podpaleniu mieszkania małżeństwa Nayi padły jego głośne słowa skierowane do skinheadów: "Idziemy po was". Sprawców jednak nie ujęto do dziś.
Dziennik.pl