MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

23/09/2013 08:03:00

Felieton: Fonopolicja

Felieton: FonopolicjaW Wielkiej Brytanii powstaje nowa policja. Nie będzie się ona jednak zajmowała ochroną naszego bezpieczeństwa (może to i dobrze), ale ochroną interesów wielkich koncernów.
Chodzi o jednostkę o nazwie Police Intellectual Property Crime Unit (PIPCU), czyli policję do spraw „własności intelektualnej”. To efekt rządowej inicjatywy, która ma na celu zapobieganie łamaniu prawa autorskiego. Głównym obszarem zainteresowania funkcjonariuszy ma być internet. Działanie PIPCU na szczęście nie będzie finansowane  z kieszeni podatników, ale z kasy wytwórni fonograficznych BPI i IFPI. Bynajmniej nie oznacza to, że internetowi śledczy będą czymś w rodzaju prywatnych detektywów, którzy muszą się klamkować przed „faktyczną” policją. PIPCU będzie współpracowała z krajowymi i międzynarodowymi instytucjami, i podejmowała działania, którymi zwykle trudnią się mundurowi – od czynności dochodzeniowych po ściganie „przestępców”. Ponieważ jednak w kwestiach karnych „właściwymi” instancjami są policja i sądy, do wspomagania interesów branży fonograficznej zostaną zaangażowane podmioty opłacane z publicznych pieniędzy.

Jak to wspomagania interesów? Przecież chodzi o łamanie prawa! Heh, śmichy-chichy. Kto nie przespał życia, dobrze wie, że prawo służy silniejszym. Fakt, że koncerny muzyczne są w stanie stworzyć własną parapolicję – nie tyle ściśle współpracującą z organami ścigania, ile taką, z którą organy ścigania ściśle współpracują – jeszcze lepiej obrazuje stopień równości obywateli wobec paragrafów. Pod szczególną ochronę trafi przecież własność intelektualna wybranej grupy twórców ze „stajni” dwóch korporacji. Ścigane – częściowo za pieniądze podatników – będzie nie przestępstwo jako takie, ale przestępstwo wobec określonej grupy osób/podmiotów. Piarowe opakowanie tej hecy w gadkę o ochronie dorobku „artystów” to oczywiście zwykła hucpa, bo interes twórców jest tu daleki od priorytetowego.

Przede wszystkim idzie o kasę korporacji, które zarabiają na swoich żywych brandach. Bo często produkują je od podstaw – twórczość tuzów estrady to zazwyczaj nie efekt bożej iskry czy indywidualnego natchnienia, tylko praca inżynierów dźwięku i marketingu, którzy wiedzą, co dobrze schodzi i jak zmontować hit. Bardziej długofalowy, ale też bardziej istotny efekt tego typu inicjatyw to zwiększenie nadzoru nad aktywnością internautów. To po prostu ciąg dalszy „serialu ACTA”. No bo czy ktoś sądzi, że establishment przestraszył się ulicznych protestów i pozwoli młodzieży hasać samopas po cyberprzestrzni? Gdy władza współdziała z korporacjami, zawsze należy mieć złe przeczucia. Najczęściej chodzi o kradzież lub knebel – albo jedno i drugie.

Twórcom restrykcyjne prawo na niewiele się zda. Po pierwsze dlatego, że ludzie zwyczajnie nie mają pieniędzy na zakupy legalnej „własności intelektualnej”. Większość z nich będzie się zadowalała tym, co jest dostępne za darmo lub umiejętnie towar zachachmęci, np. korzystając z sieci TOR lub serwisów hostingowych. Po drugie, wygrają twórcy udostępniający swoje dokonania bezpłatnie, np. w modelu freemium, a takich wciąż przybywa. Łatwiej zdobyć sympatię, a docelowo również pieniądze fanów, działając na zasadzie życzliwości i wzajemności, niż wytaczając ciężkie działa pod adresem publiki. Szkoda tylko, że grajkowie z korporacyjnych wytwórni tego nie pojmują. Albo pojmują, ale mają już za dużo forsy, by uwolnić się z chęci jej pomnażania na rzecz bardziej spontanicznej twórczości.

Pan Dobrodziej
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska