Poczęstowałem go kawą z termosu, zaproponowałem kanapki i papierosa. Przystał ochoczo na moje propozycje. Ostatni raz jadł wczoraj, a kawę pił kilka dni temu – nie miał pieniędzy. Dałem mu piątkę. Wzbraniał się, tłumacząc, że nie wie kiedy odda, powiedziałem mu, żeby się nie przejmował.
- Co to kurwa jest!? Impreza!? Może jeszcze browary wam przywieźć i dziwki!?
Nad nami stał Ariel, siny ze złości.
- Będziecie zapierdalać dwie godziny dłużej! Do roboty kurwa!
Spokojnym głosem zwróciłem mu uwagę, że jest akurat pora lanczu i mam prawo w tym czasie robić co nam się żywnie podoba.
- Lancz to będziesz miał, jak będziesz robił u Anglika.
Wyjaśniłem mu, że jest takie prawo w UK i nieprzestrzeganie go niesie przykre konsekwencje.
- Wystarczy tylko zgłosić gdzie trzeba i całą waszą firmę ch... strzeli. I jeszcze siedzieć pójdziecie, bo zatrudniacie nielegalnie, podatków nie płacicie.
Ariel zamilkł.
- A dwie godziny dłużej możemy zostać, jak nam zapłacicie za nie. Nie odezwał się już ani słowem. Wyszedł. Byłem ciekaw jaki będzie ciąg dalszy.
- Wywalą nas, wywalą nas – powtarzał spanikowany Radek.
- Nie przejmuj się tym, wezmę wszystko na siebie.
- To nic nie da, i tak wywalą nas obu.
Wziął puszkę z wypełniaczem do dziur i udał się do innego pomieszczenia, a ja spokojnie dopijałem kawę zapalając kolejnego papierosa. W drzwiach na parterze zazgrzytał klucz, otworzyły się z hukiem i po chwili stanęli nade mną Damian i Ariel.
- O co chodzi? - zapytał ten pierwszy - Słyszałem, że chcesz mnie podjebać?
- Nic podobnego, chciałem jedynie zgłosić nieprawidłowości jeśli chodzi o przestrzeganie prawa pracy, nieujawnienie dochodów i nielegalne zatrudnianie.
- Ochujałeś?! Co ty mówisz?! - wrzeszczał Damian – Ja pomagam tym śmieciom, dzięki mnie mają co żreć!
- Chyba nie bardzo, skoro od dwóch tygodni nie wypłacasz ludziom kasy.
Blefowałem – nie miałem pojęcia czy Damian płaci regularnie, czy nie, ale wiedziałem jak to jest w większości polskich firm. Strzał okazał się celny.
- Bo nie mam kurwa, bo nie mam, nie dostałem jeszcze przelewu!
- Jakiego przelewu, przecież rozliczasz się w gotówce - to był kolejny mój blef.
- No właśnie tej kasy, którą miałem dostać, nie dostałem. - zapadło milczenie.
- No dobra róbcie, a ja piątej przywiozę jakiś kesz. - powiedział po chwili i wyszedł wraz z Arielem.
Przebrałem się w robocze ciuchy i zawołałem Radka.
- Musimy dokończyć lancz.
Radek był blady jak ściana, którą wcześniej malował.
- Myślisz, że nas nie wywalą – spytał.
- Jesteśmy teraz ostatnimi ludźmi, których chcieliby wyrzucić. - odrzekłem.
Punktualnie o piątej zjawił się Damian. Radkowi wręczył tygodniówkę, a mnie dniówkę. Powiedziałem Damianowi, że skoro ma trudności z kasą nie musi mi na razie nic wypłacać. Nie mam ciśnienia. Chłop doznał szoku:
- To po chuj była ta cała afera?
- Żeby wymusić na tobie szacunek do ludzi.
Damian wyszedł, a Radek zaprosił mnie na piwo do pobliskiego pubu.
Za tydzień m.in. o sławnych, polskich gwiazdach rocka, które spotkałem na budowie.
Janusz Młynarski, Polish Review