MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

11/08/2013 10:25:00

Niech żyje wolność i swoboda

Perełka na lotnisku. Pleśniak biały moim gościem. Szanuj budowlańców. Burak polski. Gdzie Damian ma moje zdanie. Ariel – Boże co za imię! Polski boss, jak z d... włos. „Może jeszcze browary i dziwki?!” Dezorientacja buraka.

***
Nie chciałbym, żeby moje opowieść przekształciła się w jakąś epopeję ogrodniczo-budowlaną czy poradnik budowlańca, z drugiej jednak strony nie mogę pomijać dość istotnego epizodu w moim życiu, tym bardziej, że uważam go za przyjemny, a poza tym profesja, o której mowa stanowi ważną część życia sporej liczby polskich emigrantów. Patrząc z politowaniem na rodaka pochlapanego farbą, jadącego w metrze czy autobusie,wielu z nas myśli sobie: „Ot jakiś niezbyt rozgarnięty prostaczek, nic innego nie potrafi, to tyra na budowie.” Nic bardziej błędnego szanowni zarozumialcy! Zacznijmy od tego, że na budowie nie ma miejsca dla debili. Matołek może być prezydentem, ministrem, posłem ( w Polsce rzecz jasna), ale na budowlankę jest za głupi. Tu trzeba myśleć, uważać, być starannym, znać technologie, mieć zdolności manualne, organizacyjne, zdolność do improwizacji, fantazję, o inteligencji nie wspomnę, bo myślenie i umiejętność improwizowania, to właśnie inteligencja. To naprawdę wielka sztuka pomalować dobrze drzwi, okna czy ściany. Nie wystarczy byle jak machać wałkiem czy pędzlem, podobnie z murowaniem, plastrowaniem, montowaniem instalacji, stropów itp.

Praca ta jest również interesująca ze względów poznawczych. Zarówno wśród pracodawców współpracowników, jak i klientów, stykamy się z takim bogactwem przeróżnych typów i sytuacji, że można się tym sycić dotąd, dopóty sił do pracy stanie. Zacznijmy od pracodawców. Najkrócej rzecz ujmując, pracodawcy czyli właściciele firm budowlanych, dzielą się na Polaków, Brytyjczyków i innych.

Przeciętny polski pracodawca, to przeważnie burak – zarówno z wyglądu, jak i intelektu. Pracowników traktuje z pogardą, bo może ich mieć na pęczki – to jego przecież ludzie proszą o robotę, nie on ich. To daje mu poczucie władzy, którym się syci poniżając pracowników, krytykując, utrzymując w napięciu,w niepewności. Polski „boss” jest podejrzliwy, uważa, że wszyscy chcą go oszukać, a jest tak dlatego, bo on sam – z reguły – jest oszustem i myśli, że inni są tacy sami. Stosuje się do zasady: „Jak ja kogoś nie wydymam, to ktoś wydyma mnie”. Takim właśnie „przedsiębiorcą” jest Damian. Spotykamy się na Kentish Town, w północnym Londynie. Ja pojawiłem się na czas, on spóźnił się o 25 minut. Nawet nie przeprosił, nie przywitał się. Od razu spytał czy mam narzędzia. Otworzyłem torbę i pokazałem. Zawiózł mnie do jakiegoś domu, w którym było już dwóch młodych mężczyzn – jeden malował, a drugi chodził, oglądał ściany i komentował:
- Tu spierdolone, tu też, tu zjebane na maksa. Ty malowałeś kiedyś? - zwrócił się do malującego. Wystraszony chłopak wyjąkał:
- Nnnno tak.
- Tak to możesz malować chlew.
Damian zapytał co się dzieje.
- Nie umie malować - odpowiedział mu tamten.
Podszedłem do ścian i spojrzałem. Ta akurat była pomalowana bardzo dobrze, z pozostałymi było podobnie – farba położona równo, żadnych smug.
- Nie wiem co od niego chcecie, ale moim zdaniem wszystko jest ok.
- W dupie mamy twoje zdanie. Ty tu jesteś od roboty, a nie od gadania - stwierdził Damian. Przełknąłem to, ale nie ze strachu przed utratą pracy, a z ciekawości, co będzie dalej, bo przecież moim głównym motywem nie była chęć zarobku, lecz poznanie kolejnej sfery życia polskich emigrantów.
„Krytykant” jeszcze chwilę się poznęcał nad malarzem, wydał mi dyspozycje co mam robić i pojechali na inną budowę.
- Tylko mi się nie opierdalać, bo Ariel przyjedzie sprawdzić!
Ariel to ten drugi. Boże, co za imię, jak proszek do prania.
Chłopak, któremu miałem towarzyszyć w malowaniu, miał na imię Radek. Zanim przyjechał do Anglii, studiował dziennikarstwo w Krakowie, ale nigdy w tym zawodzie nie pracował, choć podejmował liczne próby. W Londynie przez dwa lata pracował przy przeprowadzkach, ale ekipa się rozleciała, wylądował na squacie i pracował dorywczo. Do Damiana trafił poprzez kolegę kolegi. Ma jakiś kredyt w Polsce i próbuje go spłacać, już niedużo mu zostało.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 2)

galadriel

821 komentarz

12 sierpień '13

galadriel napisała:

no, swietne : )

profil | IP logowane

Nie_z_tej_bajki

87 komentarzy

11 sierpień '13

Nie_z_tej_bajki napisała:

świetne - jak zwykle ! :-)))

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska