8 sierpnia samolot leciał z lotniska w Rijadzie do londyńskiego Heathrow. Okazało się jednak przed startem, że samolot nie wyleci o czasie z powodu awarii technicznej. Pasażerowie zostali poproszeni o opuszczenie pokładu, ale odmówili. Dzień wcześniej przeżyli to samo - po 40 minutach lotu pilot powiedział, że trzeba wracać, ponieważ wystąpiła awaria klapy na skrzydle. Pasażerowie przez kilka godzin musieli czekać w koszmarnym upale. Nikt z załogi nie informował ich, co się dzieje. W końcu zostali odesłani do hotelu. Na drugi dzień historia się powtórzyła.
Przed oboma lądowaniami samolot musiał krążyć nad pustynią, aby pozbyć się 20 ton paliwa i bezpiecznie wylądować na lotnisku. Na pasie startowym na boeinga 747 czekały już liczne jednostki straży pożarnej i pogotowia. Po wylądowaniu z 300 pasażerami rozmawiał jeden pracownik załogi, pozostali się ukryli. Jeden z podróżnych, Dean Jones, opowiada, że doszło do kłótni i bójek, i na pomoc przybyła jednostka wojskowa. - Byliśmy wściekli, że nikt nie powiedział nam, że to poważna usterka i że musieliśmy siedzieć w tym samolocie – relacjonuje.
Linie British Airways przeprosiły już pasażerów tego ferelnego lotu i zapowiedziały odszkodowania dla podróżnych.
kk, MojaWyspa.co.uk