Kiedy wyszedłem z budynku, stwierdziłem, że obok mulatki i Hinduski stoi jakiś facet, wyglądający na krajana tej drugiej i coś zapisuje. Miał na sobie odblaskową kamizelkę i identyfikator wskazujący na to, że pracuje w councilu. Mogli być rodzeństwem, albo bliskimi krewnymi, bo rysy twarzy mieli bardzo podobne. Facet zażądał tego samego czego chciały wcześniej Mulatka i Hinduska. Powtórzył to kilka razy, ale on dalej swoje, wówczas ja mu na to: - Ty chyba jesteś nienormalny.
I się zaczęło. Facet wrzeszczał, że obraziłem urzędnika na służbie, czyli jego, a ponadto wyzwałem go głupich dlatego, że on jest innej rasy. Krzyczał, że zadzwoni na policję, że mnie oskarży o „racial abuse” i coś tam jeszcze, a przy okazji nazwał mnie „polskim szczurem”. Dzwonić nie musiał, ponieważ na horyzoncie pojawił się patrol: policjant i policjantka. Zwabieni krzykami podeszli do naszej grupki. Policjantka zainteresowała się w czym rzecz. Urzędnik stwierdził, że nielegalnie składuję odpady budowlane, obraziłem królową (bo obrażając przedstawiciela władzy obrażam królową), oraz dokonałem ataku rasistowskiego na jego osobę, mówiąc, że jest idiotą, bo pochodzi z Bangladeszu. Oczy wyszły mi z orbit na takie dictum. Rozejrzałem się bezradnie wokół, na szczęście mulatka stanęła w mojej obronie. Policjant spytał mnie czy to prawda. Zaprzeczyłem rzecz jasna i opowiedziałem swoją wersję. Policjant stwierdził, że nazwanie kogoś nienormalnym nie musi być obrazą. Einstein, też był nienormalny – zauważył. Urzędnik zamiast się ucieszyć towarzystwa twórcy teorii względności, zagroził policjantowi, że złoży na niego skargę. Ten natychmiast poinformował go gdzie, jak i kiedy może to zrobić. Przypomniałem sobie, że to ja zostałem obrażony, bo ten facet nazwał mnie „polskim szczurem”. Policjant odpowiedział:
- Załatwcie to między sobą. Wrócimy za pół godziny.
Załatwiłem to w ten sposób, że nie wdając się już w żadne dyskusje, udałem się prosto do domu. Cdn.
Janusz Młynarski, Polish Review