Wyjaśnienia takiej sytuacji eksperci szukają m.in. w wysokim wskaźniku urodzeń, zwłaszcza wśród imigranckich rodzin. Dane statystyczne pochodzą z okresu od czerwca 2012 do dziś. W tym czasie populacja Anglii Walii zwiększyła się o blisko 400 tysięcy osób. Przez całą minioną dekadę doliczono się 3,97 mln nowych mieszkańców.
Danych dla całej Wielkiej Brytanii jeszcze nie opublikowano, ale szacuje się, że obecnie na Wyspach mieszka około 64 mln osób, a za 16 lat będzie ich 70 mln. Mimo coraz stanowczej polityki imigracyjnej rządu, populacja wciąż rośnie, może już nie tak gwałtowanie, jak w ubiegłych latach, ale jednak. Analitycy przewidują, że przeludnienie w UK będzie skutkowało poważnym obciążeniem systemu transportu, sektora mieszkaniowego, wodociągowego, energetycznego i rzecz jasna szkolnictwa oraz służby zdrowia.
Wskaźnik migracji we wspomnianym okresie wynosi 155 tysięcy i jest on mniejszy niż w poprzednich latach (400 tysięcy w 2005 roku, ponad 200 tysięcy w poprzednich latach). Wygląda więc na to, że działania rządu przynoszą pewien efekt, swoje robi też kryzys i rosnące koszty życia w UK. Jednak imigranci, którzy już wcześniej osiedlili się na Wyspach w omawianym okresie mocno przyczynili się do najwyższego od 40 lat wskaźnika urodzeń. To właśnie dlatego do wspomnianych 155 tysięcy, doliczyć trzeba blisko 240 tysięcy noworodków.
- Tak wysokiego wskaźnika urodzeń nie mieliśmy od 40 lat. Niewątpliwie przyczynili się do tego imigranci, którzy w dużym stopniu są w wieku typowym do zakładania i powiększania rodziny – komentując autorzy raportu.
- To kolejny przykład oddziaływania masowej imigracji. Nadal przybywa nam mieszkańców w najwyższym tempie w porównaniu do innych krajów europejskich. Jedna czwarta tego wzrostu dotyczy Londynu, gdzie obserwujemy duże skupiska imigrantów – mówi sir Andrew Green z Migrationwatch.
Wspomniane blisko 400 tysięcy osób w Anglii i Walii można porównać do Francji (319 tysięcy) i Niemiec (166 tys.).
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.