MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

17/06/2013 06:39:00

Felieton: Życie na podsłuchu

Felieton: Życie na podsłuchuSprawa się rypła: jesteśmy podsłuchiwani, podglądani, zmierzeni, zważeni i policzeni. Szkoda tylko, że to brzmi jak nius sprzed dekady. A jednak – na forach i salonach wrze w związku z „aferą” PRISM.
Wrze, powrze i wyparuje. No bo co się może zmienić? Agencje bezpieki, zwane agencjami wywiadu, sformatują serwery? Ich dyrektorzy dadzą słowo harcerza, że nie będą nas podglądać przez kamerki w laptopach i podsłuchiwać przez iPhone’y? Nie będą analizować sieci naszych powiązań społecznościowych, tworzyć naszych portretów psychologicznych ze śladów pozostawionych przez nas w internecie, a docelowo czytać w naszych myślać (co technicznie jest już możliwe)?

Zanim odpowiemy na to ważkie pytanie, przypomnijmy w czym rzecz. Niedawno temu młody człowiek nazwiskiem Edward Snowden podzielił się z mediami informacją o istnieniu gigantycznego programu inwigilacji obywateli, nadzorowanego przez NSA (Narodowa Agencja Bezpieczeństwa) – taką amerykańską technoesbecję z nieograniczonym budżetem i zabawkami rodem z filmów sci-fi. Snowden miał informacje z pierwszej ręki, ponieważ pracował dla firmy świadczącej usługi dla NSA. Okazało się ponadto, że z amerykańską bezpieką ochoczo współpracują giganci przemysłu internetowego, którzy na bieżąco udostępniają tajniakom dane na nasz temat. Teraz Snowden ukrywa się gdzieś w Chinach, a jego tropem podąża oddział do zadań specjalnych, by zachęcić go do popełnienia samobójstwa. Opcjonalnie – zaprosić na dożywotnie wczasy w miejscu odosobnienia.

Ale mniejsza o Snowdena. On już poświęcił się dla ludzkości i – jeśli zrobił to szczerze – swoją nagrodę odbierze w niebie. Przyjrzyjmy się więc reszcie świata. No cóż, tu sytuacja jak zwykle wygląda ponuro. Mimo że „afera” ma swoje źródło w USA, to jednak zasięgiem obejmuje cały glob. Potwierdził to zresztą Barack Obama, uspokajając swoich poddanych, że szpiegowskie przedsięwzięcie jedynie w 5 proc. dotyczy obywateli USA. Gdzie się podziało brakujące 95 proc.? Wszędzie tam, gdzie korzysta się z internetu. Większość światowego ruchu internetowego przepływa bowiem przez amerykańskie łącza. Ponoć dlatego, że informacje podróżują drogą najtańszą, a nie najbardziej bezpośrednią. Ale amerykańska bezpieka ma na nas „teczki” również dlatego, że większość danych na nasz temat znajduje się na serwerach tamtejszych korporacji: Microsoft, Skype, Yahoo, Google, YouTube, Facebook czy Apple. A dziś z gugla korzysta praktycznie każdy internauta od Rio po Kamczatkę, no i konto na fejsiku też wypada mieć, bez względu na miejsce zamieszkania. Chyba nie trzeba dodawać, że korporacje nie są specjalnie oporne, jeśli idzie o współpracę z tajniakami? Nie tylko dlatego, że „tam na górze” to jedna sitwa, ale również ze względu na udziały kapitałowe światka wywiadowczego w sektorze IT. Krzemowa Dolina jest nafaszerowana dolarami różnych agencji dbających o „bezpieczeństwo publiczne” i „amerykańskie interesy” za granicą.

W tym momencie odpowiedź na pytanie, co się może zmienić, staje się chyba jasna. Ten czy inny agencyjny dyro błyśnie zębami na ważnej konferencji i wystęka kilka niezobowiązujących banałów. Korporacyjne media opiszą to w taki sposób, że masie czytelniczej odechce się lektury po dwóch zdaniach, a antykorporacyjne media wysmażą elaboraty dla tych, którzy i tak już wiedzą, co i jak. I, zasadniczo, na tym się skończy. Przykładowo: w Brukseli w sprawie PRISM wierzga wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Viviane Reding, która straszy Waszyngton wprowadzeniem przepisów wzmacniających ochronę danych obywateli krajów Unii. Miło, tylko że dwa lata temu paragraf, który miał zapewnić tego typu zabezpieczenie, wyleciał z umowy o ochronie danych osobowych zawartej między UE i USA. Wskutek „intensywnego lobbingu” smutnych panów z drugiej strony oceanu. W związku z faktem, że NSA szczególnie uważnie przygląda się obywatelom Niemiec, „szczególne zaniepokojenie” wyraziła również kanclerz Merkel. Też miło. Tyle że – jak donosi „Der Spiegel” – niemiecki establishment generalnie sprzyja PRISM, ponieważ tamtejsza bezpieka (BND) chętnie korzysta z informacji przekazywanych jej przez NSA. Ba! Ponoć BND do 2018 r. ma stać się „czymś w rodzaju mini-NSA”. Nie ma się zresztą czemu dziwić. Plotka głosi, że Amerykanie jak weszli do Berlina pod koniec II wojny światowej, tak nie wyszli z niego do dziś.

Czasem mam wrażenie, że „afery” w rodzaju PRISM inicjuje się celowo. Bo działają na opinię publiczną jak szczepionka. Jedno bolesne ukłucie, a potem spokój na długie lata. Pobulwersuje się młodzież, a potem znudzi. Jak na protestach anty-ACTA i po protestach anty-ACTA. Bo zanim ktokolwiek wypełzł w tej sprawie na ulicę, w szufladkach różnych pracowitych kancelarii było tuzin dubli tej umowy, tyle że z innym logo i zreorganizowanymi przecinkami. W efekcie mało kto już nadążał, jaka SOPA albo PIPA jest aktualnie na tapecie i kiedy oraz jaką zadnią furtką zostanie przepchnięta. Tak też będzie i tym razem. Cały ten „nowy porządek światowy” zawita w nasze skromne progi – jak nie drzwiami, to oknem; jak nie z buta, to cichaczem; jak nie w uniformie, to w przebraniu.

Tak czy owak – postarajcie się nie otwierać mu drzwi.

Pan Dobrodziej
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska