MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

15/06/2013 08:56:00

Zabierać te dziwki!

Część druga – radosna, czyli biodra Marisy. Polak Murzynowi nie fiknie. Zabierać te dziwki! Zimno jak świnia i tzw. bungalow. Studzenie Perełki.


„Zimno jak świnia” - zwykł mawiać mój kolega Maciek K., co znaczyło, że już zimniej być nie może. Mogło być oczywiście zimniej, ale mnie w zupełności to wystarczyło – powietrze miało może jakieś plus dwa stopnie, ale wiatr piździł ze wszystkich możliwych stron jednocześnie, nie tylko z boku i z góry, ale nawet spod chodnika, co tylko jest możliwe na Wyspach. A ja nie wziąłem rękawiczek, więc byłem potwornie zły. Wyżywałem się z tego powodu na Perełce, jęcząc przez całą drogę, że mogła jechać sama i zdecydować czy przeprowadzamy się tam, czy nie. Zielono może i było, bo z tyłu domu rozciągał się olbrzymi park, ale od frontu przebiegała jakaś autostrada i hałas panował niewyobrażalny.

Właścicielem okazał się Polak, a ja do polskich „landlordów” mam uprzedzenie, no i jeszcze do... nie wiem czy o tym pisać, bo znów mi ktoś zarzuci rasizm – ale jeszcze do Cyganów, tzn. cygańskich landlordów (chociaż jacy z nich landlordowie, skoro podnajmują mieszkania „councilowskie” . To, że nie zamieszkałem u jednych albo u drugich, zawdzięczam opowieściom wielu moich, ciężko doświadczonych znajomych, którzy nieświadomi niczego korzystali z ofert polskich lub cygańskich i gorzko później tego żałowali. Ale nie wiem, może akurat mieli pecha?

Na pewno z oferty, którą wynalazła Perełka Gumtree, bym nie skorzystał, ale była napisana po angielsku i to mnie, i ją, zmyliło. Dom nieźle wypasiony – granity, marmury, skórzane meble, hebany, palisandry. Nasze mieszkanie było bungalowem, przynajmniej tak wynikało z ogłoszenia, ale później okazało się, że „tak zwanym”, bo był to wolno stojący baraczek, w wspólnym ogrodzie. Miał on mieć 17 m kwadratowych i może nawet miał, ale na przestrzeń życiową wypadało z tego może 10 metrów. Było niesłychanie czysto, świeżo po remoncie, ale studio to było wyjątkowo nieustawne. Biurko np. można było postawić tam jedynie przy jednoosobowym łóżku, lub rozkładanym tapczanie, ale gdyby rozłożono go na noc, wówczas konieczne byłoby wyniesienie biurka na zewnątrz. Mimo to Perełka strasznie się napaliła na ten „bungalow” - do tego stopnia, że zamiast 50 funtów, dała facetowi stówę. Trochę się burzył kiedy zażądała pokwitowania.

- Co pani myśli, że ja się łakomię na jakąś marną stówę?! Ale podpisał. Ja tego mieszkania w ogóle nie „czułem”, ale doszliśmy do wniosku, że pomieszkamy tam najwyżej pół roku, a później poszukamy czegoś innego i większego. Oczywiście w drodze powrotnej pokłóciliśmy się. Poszło o spacer – Perełka chciała pochodzić sobie po parku, ale ja odpowiedziałem powiedziałem, że nie mam zamiaru marznąć i w związku z tym jestem zainteresowany jak najszybszym powrotem do domu i niewychodzeniem aż do zakończenia zimy, a poza tym już się w życiu nachodziłem.

Cały następny tydzień zajęło mi studzenie entuzjazmu Perełki. Zwracałem jej uwagę na koszty przeprowadzki, wiązało się to bowiem, z zakupem nowego łóżka, koniecznie piętrowego, bo tylko wtedy można było marzyć o wstawieniu biurka. Takie łóżko, to -najmarniej – 300 funtów, do tego telewizor – następne trzy stówy, bo Perełka nie uznaje używanego sprzętu. Z tym telewizorem zapomniałem ugryźć się w język, mieliśmy my już taki – Perełka, wniosła go w posagu, gdy tylko się do mnie sprowadziła, ale mnie czepił się jakiś błąd i namówiłem ją, żeby sprzedała, przekonując, że mój stary Sony Trinitron, też duży i płaski, ale tylko z przodu niestety, jest lepszy. Sprzedała go za jakieś śmieszne grosze, bo tak to bywa, gdy chcemy coś szybko sprzedać. Oczywiście było „a nie mówiłam”, ale ja uderzyłem się w piersi, więc jakoś przeszło. Kolejnym argumentem za zaniechaniem przeprowadzki była odległość od większych sklepów – najbliższy znajdował się o pół godziny drogi, w jedna stronę niestety, choć landlord twierdził, że pięć minut (później przyznał, że samochodem). Końcem końców zrezygnowaliśmy. Mnie przypadło poinformowanie gościa, że nie skorzystamy. Mówiąc mu o tym delikatnie zahaczyłem o zaliczkę – stówa pieszo nie chodzi. Miałem nadzieję, że skoro – jak twierdził – nie łakomi się na tak marne grosze, to odda. Ale nie oddał, choć mógł przynajmniej 50, bo drugie pół, to było już ekstra. Trochę było mi żal tych pieniędzy, ale tylko trochę, bo nie była to moja kasa, lecz Perełki. Ciąg dalszy za tydzień (prawie na pewno).

Janusz Młynarski, Polish Review
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)
 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 7)

LondonCalling

43 komentarze

15 czerwiec '13

LondonCalling napisała:

Nikt mnie jeszcze nie zaprosil na tak "intensywna" impreze...No prosze, sobota wieczor a ja siedze prezd komputerem! :)

profil | IP logowane

malencia1981

2 komentarze

15 czerwiec '13

malencia1981 napisała:

uwielbiam twoje felietony, mozna jeszcze gdzies je znalezc , moze jakis blog autorski?????

profil | IP logowane

krakn

1080 komentarzy

15 czerwiec '13

krakn napisał:

hm, dziwne... nie doczytałem. Szkoda mi oczu na takie tematy :/

profil | IP logowane

henioboy

187 komentarzy

15 czerwiec '13

henioboy napisał:

Sorry za (chociaż)

profil | IP logowane

henioboy

187 komentarzy

15 czerwiec '13

henioboy napisał:

Mam złe zdanie o nas Polakach. Szczególnie na obczyźnie. Ale nie wiedziałem,że aż tak źle wygląda upodlenie samego siebie. Cieszę się,że moi znajomi Polacy to normalni ludzie. Chciarz sam już nie wiem co znaczy normalność. Bo wszyscy Polacy i Ci tutaj opisani też o sobie mówią,że są normalni.

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska