MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

11/06/2013 08:30:00

Dzieci i seks to dzieci

Dzieci i seks to dzieciJeżeli wierzyć sondażowym deklaracjom brytyjskich nastolatków, to 40 proc. osób w grupie wiekowej od 14 do 17 lat ma za sobą pierwsze doświadczenia seksualne. I nawet jeżeli te liczby są zawyżone, to nie są zawyżone te, które pokazują, że liczba nastoletnich ciąż jest na Wyspach najwyższa w całej zachodniej Europie.
Deklarowany wiek seksualnej inicjacji dla 20 proc. brytyjskich nastolatków to 13 lat lub... mniej. Co czwarty czternastolatek mówi, że ma za sobą pierwsze seksualne próby. 35 proc. z uprawiających seks małolatów mówi, że przynajmniej raz doszło do tego, ponieważ wypili za dużo. Jednocześnie co dziesiąty siedemnastolatek ma za sobą „przygodę na jedną noc”. Podane wyniki pochodzą z sondażu YouGov, który przeprowadzono już kilka lat temu. Jednak inne badania potwierdzają skalę zjawiska. W kolejnych badaniach wprawdzie wahają się procenty, ale w takich przypadkach o dokładne liczby zawsze jest bardzo trudno. Ankietowani mają bowiem tendencję, by się chwalić (co wyniki zawyża) lub wstydzić (co je z kolei zaniża). Dlatego nie należy przywiązywać się do cyfr, tylko do rzędu wielkości i wniosków płynących z badań. A te ostatnie są takie, że nastolatki na Wyspach seks uprawiają dość często (dotyczy to mniej więcej 30 proc. czternasto-, piętnasto- oraz szesnastolatków) i wiedzą o nim niewiele.

Potwierdzają to zresztą nie tylko ankiety, ale też epidemia chorób wenerycznych. Jedynie zakażenia chlamydią, rzeżączkę oraz syfilis diagnozuje się w tej grupie wiekowej kilkadziesiąt tysięcy razy rocznie. Dotyczy to co najmniej kilku procent młodych Brytyjczyków. Zwłaszcza tych, którzy mieszkają w kilku londyńskich gminach (liderują tu Hackney, Lambeth i Southwark) oraz na północy kraju. Niemal połowa nastolatków, którzy uprawiali seks, robiła to bez zabezpieczenia. Jest tak, ponieważ wielu z nich nie wie nic o ryzyku zarażenia chorobami przenoszonymi drogą płciową. Nie wspominając już nawet o tym, że 15 proc. nie potrafi odpowiedzieć na pytanie: „Co to jest HIV?”.

Problemy wynikają między innymi z tego, że średni wiek inicjacji seksualnej w Wielkiej Brytanii to około – dokładne liczby zależą od tego, kto liczy – 16 lat. A wczesna inicjacja bardzo mocno koreluje z niewiedzą i wynikającym z niej zaniedbywaniem używania środków antykoncepcyjnych.

Niepokojące są nie tylko choroby. Ogromnym problemem jest też liczba niechcianych ciąż u nastolatek, która jest w Wielkiej Brytanii najwyższa w całej Unii Europejskiej. I nie tylko w UE, ponieważ wśród krajów OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) jedynie Stany Zjednoczone rejestrują podobny poziom tego zjawiska.

Wskaźnik ciąż wśród nastolatek jest w UK pięciokrotnie wyższy niż w Holandii i dwukrotnie wyższy niż w Niemczech i Francji. W Europie podobny poziom można znaleźć jedynie na Węgrzech, w Rumunii oraz Bułgarii. To jednak da się tam powiązać ze sporą mniejszością romską, która wczesne macierzyństwo traktuje jak społeczną normę.

Nastoletnie matki, bieda i niewiedza

W 2010 r. w Wielkiej Brytanii w ciążę zaszło ponad 35 tys. nastolatek. W tym niemal 7 tys., które nie miały nawet 16 lat. Jeżeli liczby bezwzględne nie przemawiają do wyobraźni, to powinny to zrobić procenty – szacuje się, że przed ukończeniem 19. roku życia choć jedną ciążę ma za sobą nawet 15 proc. młodych Brytyjek. Co nie oznacza oczywiście, że wszystkie z nich rodzą dzieci… bo nie rodzą. Mimo że liczby wyglądają źle, to i tak jest znacznie lepiej niż zaledwie 10 lat wcześniej lub w rekordowych pod tym względem latach 60. i 70. Jest to też znacznie więcej, niż chciał rząd, który w 1998 r. deklarował zmniejszenie liczby „wpadek” wśród nastolatek o połowę, co się nie udało. Choć – należy to przyznać – sytuacja powoli, ale regularnie się poprawia i uzyskano już poprawę kilkudziesięcioprocentową.

Nie jest to problem wszystkich, ponieważ ma on – w pewien sposób – charakter klasowy. „Wpada” młodzież z domów biedniejszych i dzieci gorzej wykształconych rodziców, uczniowie publicznych szkół, którzy często nie kończą i tak krótkiej brytyjskiej obowiązkowej edukacji.

A gdy spojrzeć na mapę Wielkiej Brytanii, na której zaznaczono miejsca, gdzie takich ciąż jest najwięcej, to wyraźnie widać, że dominują miasta i miasteczka, które najgorzej zniosły thatcherowską rewolucję lat 80., czyli niegdyś przemysłowe: Manchester, Bradford oraz Nottingham.

W domach, w których rodzice nie zdali A-level, w ciążę zachodzi... 20 proc. nastolatek. Wśród dzieci, których dochody w rodzinie pozwalają im korzystać z darmowych posiłków, jest to aż 28 proc., a niemal co dziesiąta dziewczyna w tej grupie przed osiągnięciem pełnoletności „wpadła” co najmniej dwa razy. Swoistą ciekawostką – choć zupełnie niezaskakującą – jest i to, że ryzyko bardzo ściśle koreluje z wynikami szkolnymi. Uczennice najgorsze zachodzą w ciążę najczęściej. Wśród prymusek – GCSE zdany na co najmniej osiem ocen od A do C – dotyczy to zaledwie kilku procent dziewcząt.

Ta zależność nie jest zaskakująca, ponieważ lepiej wykształceni rodzice sami wiedzą więcej. Częściej też podejmują tematy dotyczące seksu i wyręczają w tym szkołę, która z przekazywaniem wiedzy dotyczącej seksu kompletnie sobie nie radzi. Dlatego dzieciaki z takich domów, choć także wcześnie zaczynają swoje seksualne podboje, mają świadomość ryzyka oraz potrzeby stosowania środków antykoncepcyjnych. I dzięki temu rzadziej „wpadają”.

Powód i metody

Skąd bierze się „wyjątkowość” Wysp? Dlaczego nastolatki wpadają tutaj pięć razy częściej niż w niedalekiej Holandii i dwa razy częściej niż w porównywalnych Francji i Niemczech? Nie wiadomo. To znaczy być może wiadomo, ale ilu ludzi... tyle odpowiedzi.

Najmodniejszą z nich jest to, że winna jest seksualizacja kultury masowej, którą obserwujemy od kilkunastu lat. Szczególnie chętnie sięgają po nią politycy, ponieważ jest prosta i wydaje się oczywista.
– Podstawową przyczyną jest „pornifikacja” kultury i rosnąca seksualizacja dojrzewających dziewcząt. Zbyt wiele z nich przyjmuje wizję kultury popularnej, która ceni je jedynie jako obiekty seksualne. Nieuchronnie prowadzi to do tego, że zaczynają one ten wzór realizować – twierdzi Diane Abbott, minister zdrowia w laburzystowskim gabinecie cieni.

Taka opinia jest jednak tyle nośna, co nieprawdziwa. Nośna, ponieważ zawiera prawdę odnośnie do opisu współczesnej kultury, która rzeczywiście jest „coraz bardziej porno”, oraz tego, że kultura masowa ma zwyczaj uprzedmiotowiania kobiet. Jednak jest to jednocześnie diagnoza nieprawdziwa, ponieważ zakłada, że sytuacja jest nowa i pogorszenie nastąpiło w ostatnich latach. A tak nie jest. Jest dokładnie na odwrót. Liczba nastoletnich ciąż w Wielkiej Brytanii swój szczyt osiągnęła w latach 70. Teraz jest pod tym względem znacznie lepiej.

Łatwo więc wyciągnąć wniosek, że wcale nie chodzi o kulturę popularną. Powód musi zatem leżeć gdzie indziej. Gdzie? Próbowała na to odpowiedzieć Dawn Foster z „Guardiana”, która pisała tak: „Nastolatki robią to nie dlatego, że ktoś ich do tego zmusza albo zachęca seksualnymi obrazami w mediach, ale dlatego, że są ludźmi i potrzeby seksualne są jedną z ich biologicznych funkcji, a nie czymś, co można dowolnie włączać lub wyłączać”. Jednocześnie zachęcając, by nie szukać fałszywych odpowiedzi i założyć po prostu, że nastolatki – przynajmniej w Wielkiej Brytanii – seks uprawiały, uprawiają i będą uprawiać. Oraz że problemem nie jest seks, ale jego niechciane konsekwencje.

Dlatego też rozwiązaniem nie jest namawianie młodzieży do seksualnej abstynencji, bo to nie zda się na nic, ale odpowiednia edukacja i – w wersji minimum – zapewnienie dostępu do skutecznych metod antykoncepcyjnych oraz umiejętności korzystania z nich.

Jako ciekawy przykład Foster podaje pilotażowy program z wyspy Wight, gdzie porad tego rodzaju udzielają... farmaceuci. I wszystkim nastolatkom, które zgłoszą się do nich po tabletkę „dzień po” (korzystało z niej kilkanaście procent młodych Brytyjczyków, którzy zdecydowali się na seks), oferują regularny dostęp do pigułek antykoncepcyjnych z pominięciem zwyczajnej procedury. Czyli takiej, w której bierze udział lekarz rodzinny, którego nastolatki zwykle się wstydzą.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska