MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

08/06/2013 08:46:00

Niedokończony gwałt na Perełce

Rzadkie picie skraca życie. Ben i boczny wątek przedszkolny. Straszne skutki rozchylonego szlafroka. Niedokończony gwałt na Perełce. Melanż ze zmieloną twarzą.

Tak więc stało się to, co musiało się stać – w butelce pojawiło się dno, a skutkiem tego było to, że natychmiast zacząłem trzeźwieć, a tym samym tracić odporność i tolerancję na gadki Bena. Pora – niestety- była już taka, że zakupie kolejnej nie było co marzyć. Viktoria poszła spać, trzeźwa zresztą, bo nie piła w ogóle (i całe szczęście, bo zabrakłoby jeszcze wcześniej), Perełka była już różowiutka, jak jej szlafrok. I właśnie ten szlafrok się rozchylił ukazując to i owo. To było najgorsze, co mogło się zdarzyć, bo Ben na koksie i po alkoholu bywa pobudzony nie tylko psycho- motorycznie, ale również seksualnie. Spojrzał łakomie na Perełkę, co trwało może ułamek sekundy, ale podświadomość na pewno zaczęła już się przebijać do świadomości. Nic nie jest w stanie stłumić pierwotnych instynktów. Zdenerwowało mnie to, nie z zazdrości bynajmniej - bałem się raczej tego, że teraz żadna siła go stąd nie usunie. Byłem zły na Perełkę i zwróciłem jej uwagę, żeby, po prostu, zapięła szlafrok zamiast przytrzymywać jego poły, ale ona zlekceważyła moją sugestią i jeszcze ze dwa albo trzy razy, podczas przemieszczania się ukazało się „to i owo”. Zasugerowałem złośliwie Perełce, że powinna rozebrać się do naga, żeby przyśpieszyć reakcję Bena. Nie było to konieczne, bo właśnie rzucił się na nią w celu wiadomym. Perełka wrzasnęła, a ja wyszedłem z pokoju, wiedząc, że Ben, nawet pijany i nakoksowany, nie zrobi jej krzywdy. Drobna nauczka jej się przyda. Jednak następne krzyki mnie zaniepokoiły, wszedłem z powrotem do pokoju, Ben próbował wykręcić jej ręce, ale poradziła sobie już z nim sama. Była zła na mnie, że nie stanąłem w jej obronie i przez jakiś czas nie odzywała się do mnie. Następnego dnia rano Ben przyszedł z jakimiś czekoladkami i przeprosił ją, za wczorajsze zachowanie. Do dziś jestem pewien, że nie miał złych intencji. A z drugiej strony wcale mu się nie dziwię, że chciał poleżeć na prawdziwej kobiecie, a nie na kościstej sąsiadce.


***

Nudy, Perełka w pracy, siedzę sam. Od chwili jak przestałem pracować w „Observerze”, polskim zresztą, czas zaczął mi się dłużyć. Znajomi, którzy wcześniej dzwonili kilka razy dziennie, przestali, niektórzy jeszcze dzwonili, bo nie wiedzieli, że już tam nie pracuję, ale jak tylko im o tym powiedziałem – ch... ich strzelił i cisza. Nie szkodzi - zostało mi jeszcze sporo prawdziwych przyjaciół i oraz czytelnicy, którzy zaniepokojeni brakiem „Naszego angielskiego domu” pisali i dzwonili nie szczędząc słów sympatii. Nadmiar wolnego czasu próbowałem spożytkować na wymyślenie jakiejś sensownej formuły własnego portalu, ale nic mądrego ani oryginalnego nie przychodziło mi do głowy. Tego dnia też było jałowo. Spojrzałem w kąt, gdzie stoi keyboard i gitara. - Może by sobie pograć? - pomyślałem, ale szybko odeszła mi ochota, bo trzeba, by to było wszystko podłączyć, a nie chciało mi się rozplątywać kabli, a przede wszystkim ich szukać. Kiedy tak deliberowałem, całym domem wstrząsnął nagły huk, który po chwili przerodził się w nieco cichszy, ale też głośny, rytmiczny pomruk. Kiedy - już nieco mniej przerażony - wsłuchałem się bardziej, stwierdziłem, że jest to znany disco – polowy przebój grupy „Weekend”. Nie miałem wątpliwości – u Sławka Satelity jest konkretny melanż. Nie ma więc co siedzieć po próżnicy, trzeba iść i się rozerwać. Ponieważ disco leciało na full musiałem mocno łomotnąć w w drzwi, ale dwa pierwsze uderzenia nie poskutkowały, za trzecim razem było nieco lepiej, bo muzyka na chwilę przycichła po czym usłyszałem głośne: -Spierdalaj! Trochę mnie to zdetonowało, bo niby dlaczego mam spierdalać? Może bierze mnie za kogoś innego? Przecież nie wie kto puka. Choć cytowane już słowo wypowiedziane było w trybie zdecydowanie rozkazującym, postanowiłem zaryzykować, tym razem jednak, chcąc przebić się przez disco, zacząłem kopać w drzwi. Znów zrobiło się cicho i znów: - Spierdalać powiedziałem! Odkrzyknąłem szybko, że to ja, Janusz i wówczas drzwi się otworzyły. Sławek zaczął przepraszać: - Sorry Jasiu (Sławkowi „Janusz” nie przechodzi przez gardło), myślałem, że to ten Pakol z dołu. W pokoju, oprócz Sławka, były jeszcze trzy osoby – dwóch kolegów Sławka, Robert i Marcin, których znałem, dwie – nieznane mi - dziewczyny i jeden młody mężczyzna, którego również nie znałem. Wyróżniał się tym, że jego twarz wyglądała tak, jakby przeszła przez maszynkę do mięsa. Sławek przedstawił nas sobie – dziewczyny to Marisa i Elena, Bułgarki, natomiast człowiek ze zmieloną twarzą miał na imię Sebastian. Sławek polał i poinformował z jakiej okazji jest ta impreza. Było to coś w rodzaju stypy, albowiem Sebastian stracił pracę, a wraz z nim cała brygada. A było to tak. Robert, Marcin i Sebastian pracują razem w polskiej firmie budowlanej. Kilka dni temu dostali zlecenie na remont i przeróbkę budynku. Głównym wykonawcą była firma angielska, która najęła naszych jako podwykonawców. Feralnego dnia Sebastian przyszedł do pracy na drastycznym kacu, którego postanowił zlikwidować piwem pod tytułem „mocne”. Niestety, tak zasmakował w tej likwidacji, że zamiast dwóch wypił osiem i znów był pijany. Próbował pracować, ale niosąc worek z gruzem wpadł w żywopłot i już się nie podniósł. Koledzy ulokowali go na podłodze w jednym z pomieszczeń w remontowanym budynku i przykryli kurtkami. Kiedy Sebastian spał, do Mariusza, właściciela firmy zadzwonił szef firmy, która dała Mariuszowi zlecenie, informując, że przyjeżdża zza pół godziny, bo koncepcja remontu się zmieniła, więc musi powiedzieć i pokazać, co i jak. Chłopaki wpadły w panikę – szef nie może przecież zobaczyć pijanego Sebka. Po krótkiej naradzie wynieśli go na zapuszczony placyk za domem i przywiązali go samochodową lina holowniczą, do dużej ciężkiej belki stropowej pochodzącą z rozbiórki domu usytuowanego w sąsiedztwie. Anglik przyjechał, wydał dyspozycje i już szykował się do odjazdu, kiedy na podwórko wtoczył Sebek wraz z przywiązaną do siebie belką: - Weźcie to ze mnie kurwaaaaaa, weźcie! - krzyczał padając na twarzą w grunt i podnosząc się jak „Wańka – wstańka”. Próbując się uwolnić wybił dużą w dopiero co dobudowanej werandzie, urwał lusterko w nowiutkim jaguarze Anglika i zerwał kabel od anteny satelitarnej, po czym znów wpadł w żywopłot, od którego zaczął swoją przygodę z upadkami. Anglik wpadł w szał, wrzeszczał, że kasy nie wypłaci, bo wszystko pójdzie na poczet szkód jakie wyrządził Sebek, a na koniec wykrzyczał, że już ich nie chce i żeby natychmiast wynieśli się z posesji. Ciąg dalszy za tydzień.

Janusz Młynarski, Polish Review
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska