MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

20/05/2013 07:43:00

Felieton: Leki z korpo apteki

Felieton: Leki z korpo aptekiW języku angielskim na określenie leków i narkotyków używa się tego samego pojęcia: drugs. Znamienna zbieżność – szczególnie że wiele medykamentów może nam zrobić większe kuku niż niektóre „dragi”.
W ostatnich dziesięcioleciach, namnożyło się tzw. „chorób cywilizacyjnych”. Są to różne stany przewlekłe od alergii, przez ADHD, po nowotwory. Są też dolegliwości, które nie doczekały się oficjalnej „akceptacji” środowiska medycznego, w rodzaju „candidy” (potoczne określenie na przerost grzybów candida albicans) czy „morgelonki” (schorzenie skóry). Większość tych przypadłości uznawanych jest za odrębne jednostki chorobowe i traktowanych za pomocą odpowiedniego arsenału leków. Właściwe m.in. medycynie chińskiej holistyczne podejście do zdrowia, nakazujące rozpatrywanie chorób w kontekście sprawności całego organizmu, jest niemal nieobecne w procesach myślowych zachodnich lekarzy o kwalifikacjach czysto akademickich. Trudno się temu dziwić – współczesna medycyna to biznes. Gigantyczny kompleks przemysłowo-handlowy, z „najwyższych lotów” zapleczem piarowym. By biznes hulał, uczelnie i szpitale prosperował oraz wykuwały się nowe kadry, potrzebne są pieniądze – w ilości raczej dużej. W tym celu branża medyczna musi wygenerować popyt – czyli przekonać potencjalnych klientów, że ma coś, czego potrzebują. A ludziom nietrudno jest wmówić rozmaite dyrdymały, szczególnie gdy się boją, np. o własne zdrowie lub życie. Żerując na ludzkim strachu o samozachowanie, medycyna wmawia więc na potęgę. Nie tylko leki, ale i choroby, a ściślej – jednostki chorobowe. Na czym polega różnica? Na tym, że „jednostka chorobowa” to oficjalnie zaszufladkowany przez branżę medyczną zespół objawów patologicznych i dysfunkcji, zaobserwowanych u określonej grupy osób. Gdy taką jednostkę „zaaprobować” i podstemplować, można wziąć się za tworzenie odpowiednich receptur farmakologicznych – i odkręcić kolejny kurek z pieniędzmi. Pojęcie choroby ma nieco inną konotację. Owszem, można je utożsamić z konkretną jednostką chorobową, ale chorobę można też traktować jako ogólną dysfunkcję organizmu z konkretnym przejawem. Takie podejście, zamiast atakowania wyłącznie zmian patologicznych, nakazuje podjęcie próby leczenia całego organizmu. Tak jak jest oczywiste, że na chodniku nie wyrośnie pszenica, nawet jeśli obficie posypiemy go azotem, tak powinno być oczywiste, że tylko na dobrym „podłożu” zdrowego organizmu można efektywnie leczyć konkretne dolegliwości. Na tym polega podejście holistyczne.

Wywnętrzam się na ten temat, bo wpadła mi w oko szczera wypowiedź Leona Eisenberga, psychiatry dziecięcego, który siedem miesięcy przed śmiercią w okładkowym wywiadzie dla tygodnika „Der Spiegel” w 2012 r. stwierdził, że „ADHD jest fikcyjną chorobą”. Ten cenny głos potwierdza tylko podejrzenia wyrażane przez wielu rodziców, których dzieci karmione są chemicznym koktajlem przepisywanym przez bezmyślnych konowałów. I nie chodzi o to, że symptomy zaszufladkowane jako „zespół nadpobudliwości psychoruchowej” są wymysłem korporacji farmaceutycznych. Przekręt polega na tym, żeby opakować zespół objawów w fachowo brzmiącą nazwę i skojarzyć ją z określoną grupą leków – jako najwłaściwszym zestawem specyfików pozwalającym zlikwidować problem. Dzieci ze zdiagnozowanym ADHD od dekad faszerowane są ritalinem. Medykament, określany jako „dziecięca kokaina” (obie substancje oddziałują na te same receptory i dają podobne efekty), uzależnia i, przy długotrwałym stosowaniu, grozi zaburzeniami snu, dolegliwościami sercowymi, a także psychozą.

Farmaceutyki niemal nigdy nie są w stanie usunąć źródła problemu – i nie taki jest ich cel. Celem chemii pobłogosławionej przez branżę medyczną jest usuwanie objawów. W efekcie niewygaszone ognisko zapalne po pewnym czasie ujawnia się ponownie, czasem ze zdwojoną siłą. A branża zarabia. Większość chorób przewlekłych w rodzaju ADHD pochłania sporą część domowego budżetu. Nikomu nie trzeba przypominać, że leki są drogie – szczególnie te, od których jesteśmy uzależniani z polecenia lekarza. Trzeba natomiast przypominać, że źródłem większości chorób przewlekłych jest styl życia i dieta. Przykładowo – za jeden z czynników sprawczych ADHD uznawane są barwniki spożywcze, ale także nadmiar węglowodanów w diecie. Dzieci, opychając się słodyczami i różnego rodzaju junk foodem, dostają zastrzyk energii, której nie są w stanie wyładować. W efekcie pojawia się „disorder” – nie do wyleczenia „konwencjonalnymi” metodami, za to poddawany formom ciągłego zaleczania. Kosztownym i niosącym poważne skutki uboczne.

Pan Dobrodziej
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska