MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

12/05/2013 07:45:00

Jak przestałem być Clooney'em

„Perełkowe” restrykcje. Jak przestałem być Clooney'em. Sąsiadka osłabia bez końca. Gdzie zniknął terrorysta? W naszym angielskim domu.


Rozpocząłem dochodzenie w sprawie domniemanego terrorysty, mieszkającego w naszym domu. Najpierw próbowałem zasięgnąć informacji u... poczekajcie chwilę, bo nie chcę już pisać, że "u Sikha", zejdę do sklepu i zapytam go jak ma na imię. Uff, już jestem, ale po drodze zapomniałem, znów muszę zejść. Znów jestem, tym razem powtarzałem sobie jego imię przez całą drogę. Yassbir – tak ma na imię „mój” Sikh. Przy okazji poinformowałem go, że „Perełka” zacznie mieszkać u mnie „formalnie”, od pierwszego lipca. Zaśmiał się: - A na razie mieszka nieformalnie? Odpowiedziałem twierdząco. Poklepał mnie po ramieniu mówiąc, że nie ma sprawy. Przynajmniej pod tym względem sumienie miałem już czyste. Właściwie to źle się wyraziłem, ona nie będzie mieszkać „u mnie” tylko „u siebie”, będzie pełnoprawnym lokatorem, a co za tym idzie – na tyle zdążyłem ją poznać – że swoje prawa będzie bezwzględnie egzekwować, więc drżyj landlordzie, kiedy zabraknie ciepłej wody, albo zepsuje się pralka i będzie nieczynna dłużej niż dwa dni. Yassbir niewiele mógł powiedzieć na temat „terrorysty”, chociażby dlatego, że nie on, lecz Omar go „akomodował”. Płaci czynsz co do sekundy i jest bardzo małomówny i jakiś dziwny – tyle dowiedziałem się od Yassbira, czyli znacznie mniej niż ja wiedziałem. A oto moje ustalenia: facet jest ortodoksyjnym muzułmaninem, modli się pięć razy dziennie, ma co najmniej cztery piżamy i to jedwabne, ubranie – drogie garnitury, koszule, krawaty i buty – uwierzcie mi, znam się trochę na tym. Muszę jeszcze pod jakimś pretekstem przyjrzeć się jego zegarkowi, ale jestem pewien, że nie kosztował 10 funtów.

Czytelnicy, którzy mają dłuższy staż i znają przygody mieszkańców „naszego angielskiego domu” z odcinków publikowanych wcześniej w innej gazecie, pamiętają za pewne, że obecny „wątek terrorystyczny nie jest pierwszy. Jakieś trzy albo cztery lata temu podejrzewałem wcześniejszego chłopaka Viktorii, Araba z Algierii, o to samo. Intrygowało mnie wtedy jego tajemnicze zachowanie – nie patrzył w oczy, starał się odwracać twarz, Viktoria wręcz ją ukrywała. Naczytawszy się w dzieciństwie różnych powieści sensacyjnych, z zachowania owej pary wysnułem wniosek, że owo chowanie twarzy i niechęć do rozmów wynika z tego, że mają coś na sumieniu. To, że mogą się ukrywać, wymyślił mój brat. Później deliberowaliśmy całymi dniami nad tym – dlaczego mieliby to robić. Dla brata była to sprawa prosta – skoro jakiś Arab się ukrywa, to znaczy, że jest terrorystą. I tego już trzymaliśmy się. Z czasem nabraliśmy już absolutnej pewności, że mamy rację, choć nie mieliśmy konkretnych dowodów. Postanowiłem je zdobyć, a mogłem to zrobić tylko w jeden, jedyny sposób – dostać się do jej pokoju. Okazało się to nad podziw łatwe – przez pawlacz, który nie był przegrodzony. Owszem miałem dylemat natury etycznej, bo przecież to jednak włamanie, ale skoro miało zapobiec większemu złu... W jej pokoju nie znalazłem nic co mogłoby potwierdzić moje podejrzenia, wycofałem się stamtąd z wyrzutami sumienia, ale podczas odwrotu natknąłem się w pawlaczu na foliową torbę, której wcześniej nie zauważyłem. Dotknąłem jej i wyczułem charakterystyczny kształt – jakby uchwyt z językiem spustowym, magazynek i lufę zakończoną tłumikiem. Byłem z siebie bardzo dumny, wykryłem „alkaidowców”, już miałem dzwonić na policję, ale postanowiłem obejrzeć sobie broń, choć zdawałem sobie sprawę, że to mogę zostawić odciski palców. Ale od czego są rękawiczki. No cóż, broń okazała się dużą, zardzewiałą wiertarką, lufa wiertłem, a tłumik mieszadłem do zaprawy. Nauczony tym doświadczeniem broniłem się teraz przed pochopnym przypisywaniem lokatorowi z parteru, przynależności do terrorystów. Viktoria stwierdziła jednak, że nie ma wątpliwości co do tego, ale zweryfikować można to jedynie poprzez przeprowadzenie śledztwa, a ściślej poprzez śledzenie owego osobnika. Tylko kto miał to zrobić, skoro facet znał mnie i ją. Viktoria stwierdziła, że jeśli zepnie włosy, włoży czapeczkę i strój do biegania, to „terrorysta” jej nie rozpozna. Za którymś razem udało się – Viktoria pobiegła za nim. Wsiadł w metro i wysiadł na West Hampstead. Szedł kilka minut główną ulicą i zniknął. Ale Viktorii nie zbiło to z pantałyku – postanowiła poczekać w tym miejscu, w którym koleś się zdematerializował. I – jak się okaże – postąpiła słusznie. Cdn.

Janusz Młynarski, Polish Review
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska