MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

19/04/2013 22:27:00

Kościół aseksualny

Kościół aseksualnyCzy kobieta może być księdzem? Ależ oczywiście. Choć nie może być biskupem. W każdym razie – jeszcze nie. Kościół stający w obronie homoseksualistów lub pozwalający na antykoncepcję? Proszę bardzo! Rzeczy, które trudno wyobrazić sobie w Rzymie, w Londynie napotykają mniejszy opór.
Trudno znaleźć rzecz bardziej zajmującą katolickich teologów niż ludzka seksualność. Kościół rzymski zbudował twierdzę wokół tematów antykoncepcji, praw kobiet, celibatu, in vitro, homoseksualizmu oraz tego, co wolno w sypialni i jak wolno to robić. Przy czym generalną odpowiedzią Watykanu na pytania o wszystkie te sprawy jest proste: „Nie wolno!”.
Kościół anglikański stanowi tu ciekawą przeciwwagę, ponieważ mimo że został zbudowany jako katolicki i korzysta z bardzo podobnego kanonu, ma jednak diametralnie inny stosunek do tych spraw. Doskonałym przykładem jest choćby antykoncepcja, którą na Wyspach zaakceptowano już w... 1930 r. A w 1958 ogłoszono, że Bóg pozostawił decyzję co do liczby potomstwa sumieniom rodziców. Dlatego mogą oni decydować o swojej rodzinie oraz płodności „w taki sposób, jaki jest akceptowalny dla męża oraz żony”.

O pigułce się już zresztą nawet nie dyskutuje, ponieważ uznano, że nie ma o czym dyskutować. Mówiąc dokładniej – to, co jest kontrowersyjne w Rzymie, w Londynie nie wzbudza zwykle żadnych emocji, ponieważ uchodzi za sprawę drugorzędną. Anglikanie inaczej podchodzą też do powtórnych kościelnych małżeństw rozwodników (które nie są problemem), celibatu księży (którego nie ma), in vitro (akceptowalnego w każdej formie), aborcji (która akceptowalna bywa) oraz wyświęcania kobiet (odbywa się od niemal 20 lat).

Kapłanki przed ołtarze!

W nowożytnej historii kościoła anglikańskiego pierwsze 32 kobiety uzyskały święcenia kapłańskie już w 1994 r. Mówiąc dokładniej, były to pierwsze kapłanki wyświęcone na Wyspach Brytyjskich. W innych częściach świata, gdzie funkcjonuje wspólnota anglikańska, kapłanki (bo przecież nie „księżniczki”?!) pojawiały się już wcześniej. Na przykład w Hong Kongu już na początku lat 70., a w USA niespełna dekadę później.

Początkowo sprawa była jednak dla brytyjskiego kościoła zbyt kontrowersyjna. Pierwsza próba umożliwienia kobietom pełnienia posługi kapłańskiej, którą podjęto jeszcze w latach 70., przepadła w tzw. Izbie Duchownych i zakończyła się całkowitą porażką. Udało się dopiero za drugim podejściem. Jednak i wówczas nie odbyło się to bezboleśnie, ponieważ od wspólnoty odłączyło się kilka najbardziej konserwatywnych grup.

Z czasem sprawę przestano uważać za budzącą kontrowersje. Wierni – a przede wszystkim koledzy-duchowni – przyzwyczaili się do obecności pań przed ołtarzami. Nie mogło zresztą być inaczej, ponieważ liczba kapłanek stale wzrata i dziś jest ich na Wyspach niemal 2 tys., co oznacza, że co piąty „duchowny anglikański” jest kobietą. To zresztą nie koniec, ponieważ ta proporcja szybko zmienia się na korzyść pań, a 2010 był pierwszym rokiem, gdy wyświęcono więcej kobiet niż mężczyzn.

– To oczywiste, że z czasem kapłaństwo będzie się stawać coraz bardziej kobiecą profesją. Jeżeli kościół ma przyszłość, to mieści się w niej przewaga posługi kobiet. I panie dotrą na szczyt – komentował wóczas tę zmianę dla „Sunday Timesa” prof. David Martin, socjolog z London School of Economics.
I dotrą. O ile – jak mówił szacowny socjolog – „kościół ma przyszłość”, to jest to przyszłość, w której kapłanki będę odgrywać istotną rolę. Nie sposób bowiem na dłużej pozbawić praw znaczącej części duchowieństwa, która za kilkanaście lat może być jego większością. Nie sposób zresztą też uciec od tego, że biorąc pod uwagę liczbę powołań, kościół anglikański zginie bez kobiet. Podobne głosy pojawiają się zresztą w odniesieniu do Rzymu i nie brak takich, którzy sugerują, że brak kadr wcześniej lub później wymusi zgodę na wyświęcanie kapłanek.

Dlatego od połowy pierwszej dekady XXI wieku prowadzone są prace nad dopuszczeniem kapłanek do godności biskupiej. Przy czym kwestią nie jest to, czy należy to zrobić – tu zdecydowana większość jest za – ale jak to zrobić. A dokładnie jak zabezpieczyć interesy tradycjonalistów, by uniknąć powtórki z 1994 r. i rozłamów wewnątrz wspólnoty. Jest to konieczne, ponieważ nie brak biskupów, którzy opierają się zmianom, wieszcząc rychłą feminizację i upadek tradycyjnych wartości ich „ukochanego kościoła”.
Z tego powodu przygotowano kompromisową propozycję, która miała pozwolić określonym parafiom na wyłączenie się spod władzy biskupki (biskupa kobiety?) i oddanie się pod opiekę tzw. latających biskupów, którymi byliby mężczyźni. To okazało się jednak niewystarczające dla konserwatystów, którzy wykorzystali demokratyczną strukturę kościoła anglikańskiego, by zablokować reformę.

Stosowny projekt zmian poddano pod głosowanie w ubiegłym roku. Jego przeforsowanie wymagało, by każda z trzech izb legislacyjnych (są to Izba Biskupów, Izba Duchownych oraz Izba Świeckich) wewnątrz wspólnoty opowiedziała się za większością 2/3 głosów. Kościelna hierarchia – z ówczesnym arcybiskupem Canterbury Rowanem Williamsem na czele – bardzo mocno lobbowała za reformą, co było widać choćby po głosowaniu w Izbie Biskupów, gdzie za wyświęcaniem kobiet na stanowiska biskupie opowiedziało się 43 jej członków przy zaledwie 3 głosach sprzeciwu. To jednak nie wystarczyło. O ile duchowni parafialni także byli za (148 do 45), to sprawa przepadła w Izbie Świeckich, w której do większości 2/3 głosów » zabrakło ich... 6. Głosowanie nie oznacza jednak końca całej sprawy, a raczej jej odroczenie. Zwolennicy kobiet biskupów zapowiadają bowiem, że wcześniej czy później doprowadzą sprawę do końca. Z tą jednak różnicą, że planują zrezygnować z prawa do „wyłączenia”. A przynajmniej głośno o tym mówią, co ma stanowić mocny argument w dyskusji z konserwatystami.

Homoseksualny biskup

Podobne kontrowersje towarzyszą mianowaniu na stanowiska biskupie jawnych homoseksualistów – bo księżmi parafialnymi, a nawet dziekanami bywają oni od dawna. Różnicą jest to, że bariery nie są tutaj natury prawnej, a raczej kulturowej (niektórzy powiedzieliby, że moralnej). Charakter konfliktu stał się szczególnie widoczny, gdy w 2003 r. postanowiono mianować na biskupa Reading dr. Jeffreya Johna – księdza, który żył wówczas w związku nieformalnym z wielebnym Grantem Holmesem (mężczyźni w 2006 r. urzędowo zalegalizowali swoją relację). Opór kościelnych konserwatystów spowodował, że John odmówił przyjęcia stanowiska (choć niektórzy twierdzą, że za niego zdecydował Rowan Williams). Jednak od tamtego czasu kilkakrotnie był wymieniany jako kandydat na inne stanowiska biskupie. Ostatnio – w bieżącym roku – wspominano o nim w kontekście objęcia tego urzędu w Walii. Jest on kandydatem naprawdę mocnym. John jest regularnie wskazywany jako kandydat do awansu przez tę część duchownych, która widzi w takim ruchu znak otwartości kościoła Anglii oraz jego wrażliwości na postępujące zmiany społeczne.

Można więc przypuszczać, że objęcie przez Jeffreya Johna – lub innego jawnego homoseksualistę – stanowiska biskupiego jest jedynie kwestią czasu. Tym bardziej że w innych krajach wspólnoty anglikańskiej – w USA oraz Kanadzie – istnieją już takie precedensy, a w samej Anglii uznano ostatnio, że pozostający w związku partnerskim homoseksualista może być biskupem, pod warunkiem że będzie żył w celibacie.

Kościół zrodzony z pragmatyzmu

W debacie nad kapłaństwem kobiet widać ogromny pragmatyzm wspólnoty anglikańskiej. Jednym z jej źródeł jest na pewno to, że jest to w ogóle cecha właściwa Anglosasom. Swój wpływ ma z pewnością także i to, że anglikańskiego kleru nie obowiązuje celibat i jego problemy są zbieżne z tymi, z którymi borykają się wierni. Ale nie bez znaczenia są też historyczne korzenie tego kościoła. Jego geneza nie jest bowiem związana z dogmatycznym sporem dotyczącym prawd wiary – jak w przypadku większości kościołów protestanckich – ale odpowiedzią na praktyczne potrzeby monarchii.

Legenda głosi, że kościół Anglii powstał, ponieważ Henryk VIII miał już dość swojej małżonki Katarzyny Aragońskiej. W rzeczywistości sprawa była jednak o wiele bardziej złożona.
– Rozwód z Katarzyną był okazją do zerwania, nie zaś przyczyną – pisał historyk prof. Zbigniew Wójcik. I wskazywał, że po pierwsze pojawiła się konieczność zmiany sojuszów, do czego potrzebny był rozwód z ciotką cesarza Karola V, na który nie chciał się jednak zgodzić ówczesny papież Klemens VII, który prowadził własną politykę.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 2)

Mik0laj

7 komentarzy

21 kwiecień '13

Mik0laj napisał:

Smutne: im w kościele anglikańskim więcej "pragmatyzmu" to coraz mniej Ducha Świętego. Najbardziej cieszą się i chwalą taki stan rzeczy wrogowie Chrystusa i kolorowe cudaki. Dla prawdziwie wierzących anglikanów to musi być dramat.
Na szczęście w ostatnich czasach dał Pan Bóg Kościołowi Rzymskiemu papieży na miarę potrzeb i zadań. Widać ich wielkość w zestawieniu z kościołem opisanym w rzeczonym artykule.

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska