Dane na temat zużycia paliwa to tylko wierzchołek góry lodowej – twierdzą eksperci. Generalnie producenci samochodów coraz częściej manipulują przy wszelkich testach swoich produktów, wszystko po to, aby osiągnąć jak najlepsze wyniki. Niestety, po zakupie okazuje się, że użytkując pojazd nie jesteśmy w stanie nawet zbliżyć się do podanych w specyfikacji pomiarów.
Okazuje się, że producenci mają cały wachlarz sztuczek, które mają im pomóc w uzyskaniu jak najlepszych parametrów. Powszechnie stosowane jest np. zaklejanie taśmami samochodowych grillów czy szpar między drzwiami, po to aby uzyskać jak najlepszy wyniki podczas testów aerodynamicznych. Z kolei przy testach zużycia paliwa, wyłączane są wszystkie paliwożerne funkcje, np klimatyzacja, a jazda testowa odbywa się na rozgrzanym silniku i w wysokiej temperaturze otoczenia.
Raport opracowała grupa The Transport & Environment. – Obecne procedury są za mało restrykcyjne wobec producentów samochodów. Producenci manipulują przy testach i osiągają nierealne wyniki, które potem z dumą upubliczniają w swoich kampaniach reklamowych. Dotyczy to zwłaszcza danych o zużyciu paliwa, ale także o emisji CO2. Naszym zdaniem system wymaga gruntownej reformy, inaczej kierowcy będą cały czas zaskakiwani, że ich samochód wcale nie jest taki oszczędny i ekologiczny – mówią autorzy opracowania.
Sztuczki producentów
Jako przykład, eksperci podają wyniki badań z rynku niemieckiego, gdzie różnica pomiędzy deklarowanym przez producenta spalaniem, a realnym zużyciem paliwa jeszcze w 2001 roku wynosiła średnio 7 proc. W ubiegłym roku rozbieżność wynosiła aż 23 proc. – Dla kierowców oznacza to, że przez cały czas użytkowania ich samochodu, do tankowania dołożą dodatkowe 2000 euro – podkreślają eksperci.
Sytuację utrudnia fakt, że tak naprawdę producenci nie łamią prawa, wykorzystują tylko luki w obecnych przepisach. Stąd cała masa sztuczek: odpowiednie nastawianie hamulców, odpompowywanie opon, zalepianie taśmą wszelkich otworów i szpar, podnoszenie temperatury zewnętrznej, minimalizowanie wagi pojazdu, używanie środków do smarowania karoserii niedostępnych normalnie na rynku i wiele innych.
– Producenci wmawiają nam, że sprzedają nam oszczędne i ekologiczne samochody, a tymczasem w nowoczesnych autach pojawia się coraz więcej pożeraczy energii i paliwa jak rozbudowane klimatyzacje, nawigacje, system audio-wideo, podgrzewane i wentylowane fotele. Cały ten sprzęt podczas testów fabrycznych jest oczywiście wyłączony, stąd tez tak znakomite końcowe wyniki – opowiadają przedstawiciele The Transport & Environment.
Niezależne testy mówią więc zgoła co innego o osiągach naszych samochodów. Ich wyniki są średnio o 12 proc. wyższe – dotyczy to spalania, a w przypadku emisji CO2 średnia rozbieżność wynosiła nawet 23 proc. – Rosnące rozbieżności nie biorą się z winy kierowców, którzy używają swoje auta cały czas tak samo, tyko stąd, że oficjalne testy mają coraz mniej wspólnego z rzeczywistością – dodają eksperci.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk