MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

13/03/2013 09:24:00

Seks po wiktoriańsku

Seks po wiktoriańskuCzas rządów królowej Wiktorii nazywa się epoką pruderii. Myliłby się jednak ten, kto uznałby, że była to także epoka czystości. Seksualność, którą wciśnięto w zbyt ciasny gorset, szukała ujścia z dala od wzroku ciekawskich. Był to przede wszystkim czas hipokrytów i stręczycieli.

Wcześniejsze oświecenie było epoką otwartości na nowe i erotycznych poszukiwań. Niewiele było rzeczy, które uznawano za grzech, ponieważ w ogóle grzechami przejmowano się niespecjalnie. Kochano nowości i ceniono tych, którzy mieli odwagę ich poszukiwać. Dlatego ujść mogło wszystko. Zwłaszcza bogatym, ponieważ były to przede wszystkim czasy zabawy arystokracji, która za najwyższą cnotę uznawała podważanie zastanych konwenansów i zatęchłego klimatu poprzedniej epoki.


Dlatego był to złoty wiek cicisbeizmu, a królewskie dwory oraz arystokratyczne pałace zamieniały się w miejsca orgii i swawoli wszelkiego rodzaju. To wtedy we Francji szokował Markiz de Sade. Słynny Casanova podbijał serca kobiet w całej Europie, nie pomijając Polski, gdzie doskonale odnalazł się w światku warszawskiej arystokracji. A brytyjski dwór pod kierunkiem Jerzych (od I do IV) w rozrywkach tego rodzaju niewiele ustępował temu, co działo się we Francji pod rządzami kolejnych Ludwików.
Wszystko zaczęło się zmieniać na początku XIX wieku, ponieważ – jak to często bywa – kolejna epoka miała zanegować spuściznę poprzedniej. W tym przypadku stało się to z wyjątkową siłą. Niektórzy twierdzą, że siła tej obyczajowej rewolucji była związana z tym, iż towarzyszyła jej rewolucja społeczna. W całej Europie rozpadał się feudalizm, a coraz silniejsze mieszczaństwo mogło narzucać własne wartości – związane z pracą, a nie rozrywką.

Przyzwolenie na wszystko i pęd do poszukiwania erotycznych nowości zostały zastąpione sprzeciwem wobec wszystkiego oraz ukryciem tej sfery życia przed wzrokiem „niewinnych”. Szczególnie niewinnych kobiet. Co uwidoczniło się zwłaszcza w drugiej połowie XIX wieku i zwłaszcza w Wielkiej Brytanii pod rządami Wiktorii. Wyspy stały się wówczas ostoją i centrum purytanizmu.

Tabu w teorii

Zmieniła się atmosfera. To, co wcześniej było normą, stało się czymś potępianym. A niekiedy także karanym. Na ławę oskarżonych można było trafić nie tylko za seks, ale także za samo pisanie o nim. „W Anglii oprócz najsłynniejszego procesu seksualnego tej epoki – sprawy Oscara Wilde’a – odbywały się procesy przeciwko Vizetellemu, wydawcy Zoli i Maupassanta, skazany został wydawca książki Ellisa »Zboczenie seksualne«, dzieła Szekspira poddano prawdziwej »kastracji«” – pisał o tym prof. Marian Filar w świetnej, choć mającej już swoje lata „Seksuologii kulturowej”.

Unikano używania określeń związanych z seksem i sięgano po przeróżne, niekiedy absurdalne eufemizmy. Jakie? Żonę na przykład nazywano... „pełnoprawnym prześcieradłem”. A penis stawał się Nabuchodonozorem. Nie wolno było mówić także o nogach, bo takie rozmowy zbytnio podniecały i mogły prowadzić do grzechu. Dość często przytacza się także informacje o zasłanianiu nóg fortepianów, które miały być zbyt zmysłowe i kierować myśli w niewłaściwym kierunku. Choć w tym przypadku nie brak historyków, którzy twierdzą, że to wymysł i przesada.

Nie jest jednak przesadą stwierdzenie, iż ten gwałtowny skok do purytanizmu spowodował, że ciało stało się całkowitym tabu. „Panie nie miały nóg ani piersi, zwoje materiału krępowały je szczelnie jak nigdy, doktor mógł badać je jedynie przez ubranie i to w obecności męża lub matki pacjentki, nie należało do rzadkości, iż nawet mąż nie oglądał nigdy swojej żony tak, jak stworzyła ją natura” – pisał Filar.
Cenzurowano nie tylko literaturę, ale też książki medyczne. Pisano także nowe. Takie, których przesłanie odpowiadało duchowi czasów. Niejaka Elisabeth Willard twierdziła na przykład, że stosunek osłabia bardziej niż całodzienna praca. Benjamin Rush straszył zgonami spowodowanymi przez... nadmiar cielesnej miłości. A byli też lekarze zalecający swoim pacjentom, by seks – oczywiście małżeński – uprawiali najwyżej dwa razy w roku. Częstsze igraszki miały bowiem fatalnie odbijać się na ich zdrowiu.

Straszna komedia

Przesądy prezentowane pod płaszczykiem medycyny (zresztą jaka to była medycyna? – jej rozkwit na Zachodzie miał dopiero nadejść) znalazły też swoistego „Czarnego Piotrusia”. Stała się nim masturbacja, która – co potwierdzały liczne autorytety – miała wywoływać różne choroby.

Dlatego dorastające dzieci starano się zniechęcić do niej wszelkimi możliwymi sposobami. Tworzono bariery i upowszechniano zwyczaje, które ją uniemożliwiały. Uważano na przykład, że wysoce niestosowne i niebezpieczne jest mycie intymnych części ciała, więc ich nie myto. Potępiano także nagość jako stwarzającą „okazję” do samotnego grzechu, bo tak nazywano onanizm.

To jednak nie wszystko, ponieważ posuwano się znacznie dalej. Wśród metod mniej dolegliwych były specjalne pasy, które ubierano – zwłaszcza chłopcom – na noc. Nie brakowało wśród nich także stalowych zabezpieczeń antymasturbacyjnych, które całkiem niedawno można było podziwiać na wystawie w londyńskim Science Museum, oraz skórzanych pasków, wewnątrz których umieszczano kolce. Bardziej zmyślni lekarze wykorzystywali także technologiczne nowinki – sięgano na przykład po prąd. Do penisa dziecka podłączano elektrody, a ilekroć pojawiała się erekcja – ktoś podkręcał napięcie, by w ten sposób wyrobić właściwe odruchy.

Okrutne? Owszem, jednak poddani takiej terapii i tak mogli mówić o szczęściu. Przynajmniej w porównaniu z tymi – a wcale nie były to rzadkie przypadki – u których „skłonność do samotnego grzechu” leczono za pomocą kastracji lub klitoridektomii. Dla ich dobra oczywiście. Alternatywą, jak wówczas  »
sądzono, było bowiem na przykład wyschnięcie rdzenia kręgowego. Niektórzy wskazywali także na ślepotę lub... impotencję. Swoją drogą ciekawa to metoda, w której stosuje się kastrację, by kogoś uchronić przed impotencją.

Ogromna niechęć do masturbacji nie przeszkadzała jednak w rozwoju pornografii. A ta – co być może wynikało właśnie z wielkiej pruderii – była szczególnie wyuzdana. Pod tym względem zdjęcia zachowane z XIX wieku prześcigają wszystko (a raczej prawie wszystko), co można dziś znaleźć w sieci. Szczególnym zainteresowaniem, o czym pisze między innymi Deborah Lutz, autorka „Pleasure Bound”, cieszyły się aranżacje bondage oraz pokazujące biczowanie.

Kobieca histeria

Taka kultura spowodowała ogromne szkody, o których Zbigniew Lew-Starowicz pisał tak: „Purytanizm cofnął kulturę seksualną oraz ars amandi Zachodu do stanu barbarzyństwa”. Było tak, ponieważ zakaz mówienia o seksie prowadził do ogromnych braków w wiedzy. Zwłaszcza u wychodzących za mąż kobiet z dobrego towarzystwa, które od swoich matek i koleżanek otrzymywały radę, jak głosi anegdota, by kiedy już do „tego” dojdzie, „leżały na plecach i myślały o Anglii”.

Były to zresztą rady o tyle słuszne, że seks wyrzucano poza rodzinę (o tym, jak radzili sobie panowie z tych „dobrych domów”, za chwilę) i kobiety chcące uchodzić za porządne nie miały zbyt wielu okazji do miłosnych igraszek. Dlatego w drugiej połowie XIX wieku rozpętała się prawdziwa epidemia, której zawdzięczamy zresztą wynalazek używany do dziś (coraz chętniej, co pokazują obroty producentów).
Chodzi o tak zwaną kobiecą histerię. Objawy były różne. Przede wszystkim zwracano uwagę na skołatane nerwy, migreny i ataki paniki. Ale tak naprawdę jako objaw można było odczytać wszystko, ponieważ sama choroba nie istniała. Ważne było bowiem nie to co, ale jak się leczyło. Terapia była przyjemna i to przede wszystkim ona sprzyjała rozwojowi epidemii.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 5)

LondonCalling

43 komentarze

16 marzec '13

LondonCalling napisała:

..."Właśnie jestem po lekturze książki S.A.Tissota
"Onanizm, roztrząsanie chorób pochodzących z samogwałtu"...

Masz ciekawe lektury...lol

profil | IP logowane

michalbedok

169 komentarzy

13 marzec '13

michalbedok napisał:

Według badań University College London 50% osób wychowanych poza biologicznymi rodzinami przejawia pociąg seksualny do krewnych, z którymi spotyka się w dorosłym wieku. Skłonność tę nazywa się genetycznym pociągiem seksualnym.
Pod przykrywką kraju przyjaznego i otwartego dzieją się ogromne wynaturzenia. Anglia odczuwa skutki wieloletniego kazirodztwa i dlatego za wszelką cenę przygarnia sie dzieci przybyszow, zdrowe dzieci, aby - "mieszać krew"

profil | IP logowane

michalbedok

169 komentarzy

13 marzec '13

michalbedok napisał:

Czasy wiktorianskie to jeszcze czasy gdzie powszechne na calych wyspach bylo KAZIRODZTWO dlatego w Anglii jest tak duzy odsetek chorob i uszkodzen genetycznych

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska