Takie są główne tezy raportu opublikowanego w Waszyngtonie przez specjalną komisję badającą przyczyny tragedii, do której doszło w lutym. Komisja, która przez sześć miesięcy prowadziła dochodzenie, uważa, że część winy ponoszą szefowie Agencji Kosmicznej NASA, gdyż - jak napisano - dopuścili oni do zaistnienia poważnych zaniedbań w pracy Agencji.
Komisja stwierdziła, że "w kwestiach bezpieczeństwa w NASA niewiele zmieniło się od czasu katastrofy promu Challenger", do której doszło w 1986 roku. Prowadzący śledztwo zwracają również uwagę, że nie bez winy są tu również Biały Dom i Kongres, ponieważ budżet NASA w latach 1993-2000 zmniejszono o 13 procent.
Zdaniem autorów raportu, jeżeli zaniedbania te nie zostaną jak najszybciej wyeliminowane, następne katastrofy wahadłowców będą nieuniknione.
Agencja Lotów Kosmicznych odpiera zarzuty i twierdzi, że wypadek spowodowała jedna, trudna do wychwycenia, usterka techniczna, czyli oderwanie w trakcie startu promu ceramicznej uszczelki.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.