Wraz z migracją lekarzy rośnie też liczba afer medycznych, które wstrząsają europejską opinią publiczną. Na początku roku w Niemczech głośno się zrobiło o holenderskim neuropatologu, który choć nie miał uprawnień lekarskich, przez lata przyjmował pacjentów w kilku niemieckich placówkach zdrowia. Ernst Jansen Steur sam zrzekł się praw do wykonywania zawodu w 2006 r. po tym, jak w wyniku jego niekompetencji życie straciło kilka osób. W latach 1998–2003 źle zdiagnozował wielu pacjentów z poważnymi chorobami. Doprowadziło to do śmierci dziewięciu z nich, z czego jedna osoba popełniła samobójstwo w wyniku błędnego zdiagnozowania u niej alzheimera. Ponadto holenderskie media przypisują Steurowi uzależnienie od narkotyków. Nie przeszkodziło to jednak lekarzowi znaleźć zatrudnienie w szpitalu w niemieckim Heilbronnie. Lokalne placówki nie zostały ostrzeżone przed samozwańczym neurologiem, ponieważ nie wiadomo było, do której z 16 jednostek organizacyjnych w Niemczech należało wysłać dane w tej sprawie – tłumaczą się Holendrzy.
To niejedyny taki przypadek. Podobna afera wybuchła niedawno w Finlandii, gdzie lekarz Esa Laiho przez dekadę leczył pacjentów, nie mając do tego żadnych uprawnień. Dyplom, który Laiho rzekomo uzyskał w Rosji, okazał się fałszywką. Ten przypadek skłonił tamtejszy urząd nadzorujący prawa pacjentów (Valvira) do sprawdzenia papierów wszystkich 800 zagranicznych lekarzy pracujących w Finlandii. Weryfikacja jednej trzeciej z nich utknęła w miejscu. Zagraniczne uczelnie, gdzie lekarze rzekomo uzyskali dyplomy, nie odpowiedziały na zapytanie wysłane przez Valvirę.
– Podobne przypadki świadczą o tym, że Europie potrzebny jest odpowiedni system wymiany informacji ws. uprawnień lekarzy – tłumaczy w rozmowie z DGP Tomasz Szelągowski z Federacji Pacjentów Polskich. Przeszkodą może okazać się jednak kwestia ochrony danych osobowych. Kraje, w których obowiązuje wysoki standard ochrony praw pacjenta, jak Wielka Brytania czy Irlandia, gdzie już istnieją podobne systemy ostrzegawcze, opowiadają się za większą transparentnością.
– Jednak są kraje szczególnie przewrażliwione, jeżeli chodzi o ochronę danych osobowych, jak Niemcy czy Francja – wyjaśnia Kaisa Immonen-Charalambous z Europejskiego Forum Pacjentów. – Wiele organizacji pozarządowych, w tym my, domaga się zwiększenia transparentności, gdy chodzi o zdrowie i życie ludzi – dodaje.
Nino Dżikija, Dziennik Gazeta Prawna
Chcesz mieć zawsze aktualny serwis gospodarczo-prawny?
Zamów pełne wydanie Dziennika Gazety Prawnej w internecie
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.