MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

30/01/2013 09:14:00

Co zostawiasz w sieci i ile to jest warte

Każdego dnia zostawiamy w sieci mnóstwo informacji o sobie. Każde kliknięcie jest analizowane, badane oraz oceniane, by znaleźć sposób na wyciągnięcie od nas pieniędzy. Wciąż bezskutecznie.


Na tym tle o dziwo najsłabiej wypada Google. Choć dysponuje zasobami informacji, o których wszyscy inni mogą tylko pomarzyć (ponad 2 mln zapytań na godzinę), zespół analityczny potentata z Montain View nie jest specjalnie rozbudowany. Może to i dobrze, bo wiedza o nas, którą ma Google, jest naprawdę ogromna. Jak podał były już szef tej firmy Eric Smichdt, w ciągu dwóch dni na świecie powstaje i trafia do mniejszych i większych graczy internetowych kompletnie niewyobrażalna liczba 5 eksabajtów (jeden eksabajt to milion terabajtów) informacji i za sporą ich część odpowiada właśnie jego eksfirma.

Cena pod klienta

Skoro już wiemy, kto dysponuje danymi, warto się dowiedzieć, jak konkretnie są one wykorzystywane. – Dzięki nim rozwija się reklama behawioralna, w której komunikat jest dopasowywany do konkretnej osoby zostawiającej informacje o sobie w sieci – opowiada Jan Zając.

Takie reklamy są powszechne. Facebook, który stara się niewiele miejsca na stronie przeznaczać na reklamy, wyłącznie używa behawioralnych, zaprogramowanych pod konkretnego użytkownika. Od niemal czterech lat z reklamą behawioralną eksperymentuje Google, a od półtora roku możliwość kierowania reklam do użytkowników zainteresowanych określoną tematyką mają już wszyscy klienci tej firmy. I jest to mechanizm coraz bardziej precyzyjny. Jeszcze niedawno kierowanie reklam w tej sieci opierało się głównie na kontekście, np. reklamowe ramki na blogu modowym automat wypełniał anonsami sklepów z ubraniami. Choć wybór takiej witryny wskazywał na zainteresowanie internauty modą, sprzedawcy tracili go z oczu z chwilą, gdy przechodził na inną stronę. Nowa technologia umożliwia dotarcie do internautów zainteresowanych na przykład modą również wtedy, gdy odwiedzają witrynę poświęconą książkom. System obserwuje najpierw ich zachowanie, przeglądane przez nich witryny, z uwzględnieniem częstotliwości i spędzonego tam czasu. Na tej podstawie wyciąga wnioski na temat zainteresowań.

Ale kierunkowanie reklam to początek. – Kilka miesięcy temu wydało się, że Amazon w zależności od klienta prezentuje różne ceny produktów. Gdy z analizy danych wynikało, że dana osoba jest skłonna zapłacić więcej, cena była wyższa – mówi Zając. I właśnie takie sprzedażowe cele to dziś główny kierunek analiz danych. Po prostu one dają natychmiastowy efekt i zysk.

Ale marketingowe i sprzedażowe działania wcale nie są docelowym kierunkiem. Data scientists mają coraz większe ambicje. Jak choćby Carlo Ratti, profesor Massachusetts Institute of Technology, gdzie kieruje Senseable City Lab. Właśnie pracuje nad wykorzystaniem cyfrowych danych do stworzenia „real time city”, czyli miasta zarządzanego w czasie rzeczywistym, które jest nieustannie podglądane, a analiza danych umożliwia błyskawiczne podejmowanie decyzji. Jakich? Jak policja ma walczyć z przestępcami czy jak zarządzać transportem miejskim przy zmianie pogody. Jak się okazuje, nie są tu przydatne tylko dane o samej przestępczości, pogodzie i możliwościach transportowych. Ale także wszystko to, co w internecie publikują mieszkańcy, skarżąc się na warunki podróżowania, wzrost konkretnych zagrożeń czy dzieląc się opiniami o życiu w danym miejscu.

„Real time city” to pieśń przyszłości. Może niezbyt odległej, ale jednak. Tak samo jak osaczenie nas przez wszystko wiedzący komputerowy algorytm Facebooka, Google'a czy Apple'a. Bo jaki spójny wniosek, który może zostać zamieniony na pieniądze, płynie z tego, że ten tekst pisałam na komputerze z Windowsem, poprawiałam na macu, a przy okazji przeglądałam FB, nieco zatwittowałam, zajrzałam na News.bbc.co.uk, a potem przejrzałam kilka luźniejszych stron? I że była właśnie godzina 6.45 rano?

Facebook codziennie zbiera o użytkownikach 500 terabajtów danych. Jednak z Wielkimi Danymi są dwa podstawowe problemy. Nie ma żadnej pewności, czy płynące z nich wnioski są trafne. I wciąż tak naprawdę nie wiadomo, jak można je zamienić na pieniądze – mówi Rob Jackson, analityk e-biznesu z Elisa DBI

Sylwia Czubkowska
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna


Chcesz mieć zawsze aktualny serwis gospodarczo-prawny?
Zamów pełne wydanie Dziennika Gazety Prawnej w internecie

Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 1)

Cowboy

3603 komentarze

30 styczeń '13

Cowboy napisał:

zainstalowac to :

http://www.dobreprogramy.pl/CCleaner,Program,Windows,13061.html

i ten dodatek :

http://www.dobreprogramy.pl/CCEnhancer,Program,Windows,20019.html

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska