Najbardziej znany gatunek medialnej fauny to oczywiście celebryci. Natomiast najbardziej elitarny stanowią eksperci. Zazwyczaj występują oni w liczbie mnogiej. Pozwala im to uniknąć indywidualnego rozgłosu i zachować skromną anonimowość. Bardziej określoną formą zbiorowego istnienia ekspertów są szacowne instytucje o nazwach równie złożonych, co szerzej nieznanych. To skupiska ekspertów, które wytwarzają analizy, badania, raporty i inne dokumenty porządkujące rzeczywistość. Istnieją również eksperci-soliści – o konkretnych nazwiskach i, prawdopodobnie, twarzach. Cechą wspólną wszystkich odmian ekspertów jest autorytet (którego zwykle nie posiadają ani celebryci, ani inne gatunki medialnej fauny, jak choćby politycy). Zawiera się on w samym pojęciu eksperta, które budzi szacunek nawet największych ignorantów – lub: w szczególności największych ignorantów.
W jaki sposób eksperci uzewnętrzniają swój autorytet? Robią to na kilka sposobów, najczęściej: alarmują, oceniają, prognozują lub wyjaśniają. Mogą też ostrzegać, przekonywać, sugerować, twierdzić lub wykonywać czynności pochodne i podobne. Eksperci jako zbiorowość są wszechobecni – nie istnieje zagadnienie, które umknie ich fachowej aparaturze badawczej. Weźmy emisję CO2. Dzięki ekspertom wiemy, że dla zmniejszenia emisji CO2 kluczowa jest oszczędność energii. Depresja na emigracji? Eksperci wiedzą, że wynika ona z trudności adaptacyjnych w obcym środowisku. Szczepienia? Eksperci nie mają wątpliwości, że chronią one zaszczepionych i ich najbliższych. Podobne przykłady fundamentów wiedzy o świecie można mnożyć, ale przecież wystarczą i te trzy, by zrozumieć, że ze środowiskiem ekspertów wiąże się nieprzeciętna erudycja, intelektualna wszechstronność oraz głębia analizy. I jeszcze jedno: niezależność opinii. Nie trzeba się chyba rozwodzić na temat tego, że
etos eksperta przewiduje całkowitą niezawisłość ekspertyzy od nacisków finansowych i politycznych? No, skoro nie – to nie będziemy.
Cisną się te i inne miłe słowa pod adresem ekspertów, którzy wykonują ciężką pracę, by nam poszerzyć horyzonty, umeblować głowy i przepowiedzieć przyszłość. Ot, choćby taką, że w nowym roku bezrobocie na Wyspach będzie spadać, bo coraz mniej osób pobiera Jobseeker’s Allowance. Samodzielnie moglibyśmy przecież wysnuć odmienne wnioski i wpakować się w intelektualne maliny. A tak – wiemy, na czym stoimy.
Pan Dobrodziej