MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

30/11/2012 07:25:00

Nie tylko Kuba Rozpruwacz

Nie tylko Kuba RozpruwaczNajbardziej znany brytyjski seryjny zabójca? Bez wątpienia Kuba Rozpruwacz. Jednak gdy szaleństwo mierzyć liczbą ofiar i potwornością zbrodni, to nie on otwiera listę najgorszych ze złych. Gorzej w historii brytyjskiej kryminalistyki zapisali się m.in. Harold Shipman, Fred i Rosemary West oraz Peter Sutcliffe.

7 sierpnia 1978 r. dr Harold Shipman odwiedził jedną ze swoich pacjentek. Była nią 86-letnia Sarah Marsland, która cierpiała z powodu śmierci córki. W lekarzu szukała oparcia i pocieszenia, które udawało jej się uzyskać u chętnie odwiedzającego pacjentów „Freda”. Gdy nieco później do domu weszła druga z córek kobiety, zobaczyła, że młody doktor nachyla się nad leżącą 78-latką. Sarah Marsland nie żyła. Shipman powiedział, że zasłabła i próbował ją reanimować. Niestety bezskutecznie. Kobieta stała się jedną z pierwszych ofiar mężczyzny, który w ciągu kolejnych 20 lat zasłużył na miano „Doktora Śmierć”.


Doktor Śmierć

Shipman w 1978 r. miał 32 lata i niewielką praktykę zawodową. Hyde było jego trzecim miejscem pracy. Wcześniej odbywał staż w Pontefract i przez kilka lat pracował w Todmorden. W tym pierwszym miejscu nie wzbudzał podejrzeń. Wprawdzie śmiertelność pacjentów podczas jego nocnych dyżurów była wyjątkowo wysoka, ale dotyczyło to osób starszych i chorych. Śmierć była czymś naturalnym.

W Todmorden zwrócił na siebie uwagę. Jednak nie sześcioma podejrzanymi zgonami, które zauważono w czasie dochodzenia prowadzonego po jego zatrzymaniu. Chodziło o nadużywanie leków. Konkretnie demerolu, który Shipman w ogromnych ilościach zamawiał we wszystkich lokalnych aptekach. Inspektorat ds. leków zaczął kontrolować młodego lekarza. Ten, widząc, co się dzieje, i nie chcąc dopuścić do zbyt dokładnego śledztwa, szybko przyznał się do uzależnienia od petydyny i zgodził się na leczenie psychiatryczne oraz odwyk. Po jego zakończeniu stanął przed komisją dyscyplinarną związku lekarzy, która ukarała go... 600 funtami grzywny. Wtedy nikt nie pomyślał, że cieszący się dobrą opinią doktor nie tylko sam bierze demerol, ale też wykorzystuje go do odbierania życia pacjentom.

W Hyde – które było jego kolejnym, a zarazem ostatnim miejscem pracy – nie wzbudzał żadnych podejrzeń. Szybko zdobył szacunek. Stał się ważną postacią w lokalnej społeczności. Zasiadał w radzie szkoły. Mieszkańcy walczyli, by móc leczyć się u najlepszego doktora w mieście. To dawało mu dużą swobodę, z której Shipman chętnie korzystał. I był ostrożny. Zwłaszcza w ciągu pierwszych lat swojej pracy. Zamienił też demerol na morfinę. Do aktów zgonu wpisywał „przyczyny naturalne”.

W roku, w którym zabił Sarah Marsland, w podobny sposób pozbawił życia jeszcze co najmniej troje pacjentów. Po śmierci każdego z nich zabierał niewykorzystaną morfinę, którą wcześniej sam im przepisywał. Schemat działania powtarzał się. „Troskliwy” młody doktor odwiedzał swoich starszych, niekiedy całkiem zdrowych pacjentów w domach. Wypytywał, jak się mają. Udzielał rad. Zdobywał zaufanie. Ich oraz rodzin. Podczas którejś z wizyt pod pretekstem podania leku podawał im morfinę.

Początkowo zdarzały mu się pomyłki. W 1979 r. w dwóch wypadkach użył za małych dawek. Pacjenci nie zmarli od razu, ale przez wiele godzin pozostawali w śpiączce. Syn jednej z ofiar złożył na lekarza skargę. Oczywiście nie chodziło o zabójstwo, ale o niezapewnienie właściwej opieki. Shipman wystraszył się i na dwa lata zarzucił swój morderczy proceder. Później opracował nową metodę działania. Do samotnych starszych ludzi z Hyde dołączyli też pensjonariusze miejscowych domów opieki. Przyjeżdżał do domu opieki z wizytą lub odpowiadając na wezwanie. W czasie badania informował personel, że pacjent jest w stanie krytycznym, i prosił o zawiadomienie rodziny. Gdy opiekun wychodził, by to zrobić – lekarz podawał morfinę. Później informował, że w międzyczasie pensjonariusz zmarł.

Przez kolejne 17 lat powielał ten schemat. W zasadzie nie wzbudzał podejrzeń. Jedynie lekarz patolog z miejscowej kostnicy zwróciła uwagę na wyjątkowo wysoką śmiertelność pacjentów Shipmana, który w międzyczasie otworzył własną klinikę. Zawiadomiła policję, która jednak zignorowała zgłoszenie. W końcu dr Harold był szanowaną postacią – nie mógł dopuścić się morderstwa. Gdyby nie popełnił błędu i nie połasił się na pieniądze jednej z ofiar, prawdopodobnie bezkarnie zabijałby do dziś.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska