W rękach specjalistów
Zgłaszając sprawę do prawników Monika od razu spytała, czy po takim liście z „końcowym zamknięciem” (final settlement) jest jeszcze szansa na odszkodowanie za uszczerbek na zdrowiu. Poradzono mi skontaktować się telefonicznie z firmą ubezpieczeniową i zgłosić, że nie traktują tego jako ostatecznego zamknięcia sprawy.
– W sumie kontakt z kancelarią był moim pierwszym w życiu kontaktem z prawnikami i przedstawicielami wymiaru sprawiedliwości – opowiada Monika. – Nigdy wcześniej nie miałam żadnych spraw sądowych, nie byłam nawet świadkiem, nawet nie miałam do czynienia z policją, ani polską, ani angielską. Tymczasem to był najbardziej bezstresowy etap całej naszej historii wypadkowej. Otrzymywaliśmy pocztą listy po polsku i po angielsku z dokładnym wyjaśnieniem, co i jak.
Kancelaria zajęła się sprawą w połowie stycznia, a już 30 stycznia Monika i Marek otrzymali pierwsze oferty odszkodowania za uraz – po tysiąc funtów każdy. Kancelaria doradziła im jednak odrzucić ofertę i czekać do czasu zakończenia leczenia i rehabilitacji.
Monika do maja miała dziesięć wizyt u fizjoterapeuty w lokalnym szpitalu, z czego sześć było sesjami akupunktury. Po niektórych sesjach odczuwała większą poprawą, po innych – prawie nie było różnicy, albo poprawiało się tylko na krótki czas. W trakcie leczenia raz stan jej zdrowia nawet się pogorszył, bo przesadziła z ćwiczeniami, chcąc odzyskać szybciej pełny zakres ruchów w szyi. W końcu fizjotereapeuta powiedział, że już nic więcej nie może zrobić, że reszta to kwestia czasu.
Wtedy kancelaria umówiła Monikę na konsultację lekarza-orzecznika, załatwiając też tłumacza, który znacznie ułatwił omawianie spraw zdrowotnych. Lekarz opisał Monikę jako wiarygodnego pacjenta, przedstawił diagnozę oraz orzekł, że dolegliwości mogą się utrzymywać do 18 miesięcy.
Na tej podstawie kancelaria wystąpiła do firmy ubezpieczeniowej o stosowne odszkodowanie, pokrywające też koszty leków przeciwbólowych i dojazdów do szpitala na rehabilitację. W tym momencie oferta wyniosła już 2960 funtów i na taką ofertę Monika przystała.
- Czek dostałam w sierpniu. Akurat zdążyłam wykupić wakacje dla mnie i męża oraz na dalszą rehabilitację – masaże i hydromasaże – mówi z uśmiechem Monika i pokazuje zdjęcia ze słonecznej plaży.
Sprawa Marka trwała trochę dłużej, bo dłużej był on pod opieką fizjoterapeuty. Ostatecznie lekarz-orzecznik stwierdził, że jego bóle i ograniczony ruch szyi mogą trwać nawet 24 miesięcy. Kancelaria wywalczyła dla Marka ofertę 4280 funtów i taką ofertę Marek przyjął, rezygnując z kierowania sprawy do rozpatrzenia przez sąd, gdzie mógłby wygrać jeszcze więcej.
- W sumie chcieliśmy już zamknąć sprawy, żeby móc spokojnie wyjeżdżać i planować wszystko, nie czekając na wezwanie do sądu – mówi Monika. – Oczywiście pieniądze to nie wszystko, ale jest to pewne zadośćuczynienie za nasze cierpienie i nerwy. Najważniejsze, że nie czujemy się już jak ofiary wypadku. Jesteśmy obydwoje wygranymi.
set,
TwójSukcesUK
Imiona bohaterów na ich prośbę zostały zmienione.