Plaga bierności
Większość dziewczyn woli mieć cokolwiek niż nic. Zwolnienie z pracy jest równoznaczne ze znalezieniem się na bruku, tylko nielicznym udaje się znaleźć inne zatrudnienie i wówczas bez zastanowienia odchodzą, ale rzadko się tak dzieje.
- Mam znowu wrócić do swojej wioski i najeść się wstydu, słuchać kpin, żyć na łasce rodziców rencistów, z zasiłków? To już wolę być tu, przynajmniej mam coś swojego, mogę jakoś przeżyć. I nie chcę tego stracić - mówi Ewelina, sprzątaczka z londyńskiego hotelu Grosvenor.
Ta powszechnie bierna postawa jest wśród personelu wręcz plagą, uniemożliwiającą jakiekolwiek działania, które miałyby wpływ na poprawę ich losu. Barbara próbowała tę bierność przełamać. Obkuła się w brytyjskim prawie pracy i zaczęła nękać pracodawcę – walczyła nie tylko o swoje prawa, lecz również koleżanek. Zrobiło się o niej głośno, pisały o niej brytyjskie gazety, mówiono o niej w BBC. Barbara zapisała się do związku zawodowego Unite the Union, z nadzieją, że za jego pomocą walka z dyskryminacją pracowników będzie skuteczniejsza. Związek wsparł Barbarę organizując manifestację, Barbara przemawiała podczas wiecu, postulaty wygłoszone przez nią poparł sam burmistrz Londynu, Boris Johnson. Nie na wiele się to zdało, bo do tanga trzeba dwojga. Związek chce pomóc, ale druga strona, czyli sprzątaczki nie kwapią się do skorzystania z pomocy, choć i Barbara, i związek nieustannie do tego namawiają.
- Źle się tam dzieje, ale bez zaangażowania pracowników nie zmienimy tego. Rozumiemy, że one się boją o swoją pracę, ale jeśli się nie zorganizują, nie wstąpią do związku, to pracodawca będzie z nimi robił co chce, nadal będą pracować w pięciogwiazdkowym hotelu za płace jednogwiazdkowe - mówi Diana Holland z Unite the Union.
Barbara nie traci ducha, choć jej sytuacja jest obecnie gorsza niż kilka miesięcy temu. Została zawieszona w pracy za kontakty z mediami, a ściślej – za naruszenie tajemnicy służbowej, tak agencja określa informowanie opinii publicznej o łamaniu prawa. A od kilku tygodni przebywa na zwolnieniu lekarskim, bo pracę w hotelu przypłaciła zdrowiem – nabawiła się choroby wrzodowej, anemii i depresji. Stara się o zasiłek chorobowy, bo musi jakoś przeżyć, pracodawca wie o tym, dlatego zwleka z wysłaniem jej niezbędnych dokumentów. Tymczasem po Hiltonie znów krążą pogłoski, że norma znów ma ulec zwiększeniu – do 18 pokoi dziennie.
Janusz Młynarski, MojaWyspa.co.uk