– Byłam zdruzgotana i do dziś bardzo żałuję swojej głupoty. Łatwo było nam sięgać po cudze pieniądze, bo zupełnie nie liczyliśmy się z konsekwencjami. Gdyby ktoś wtedy mnie przestrzegł, być może zastanowiłabym się przez chwilę, a tak czułam się bezkarna, że nikt nic mi nie może zrobić, bo trudno będzie mi cokolwiek udowodnić. Okazało się, że wpadliśmy przez przypadek, przez nieuwagę, straciliśmy kontrolę we własnych kłamstwach. Nie wiem do kiedy będziemy spłacali to zadłużenie, ale w tej sytuacji ważne jest to, że zastosowano wobec nas okoliczności łagodzące i rozłożono nam dług na raty. Smutne jest jednak to, że w obecnej sytuacji brakuje nam pieniędzy na życie i ta sytuacja z kolei bardzo nas poróżniła – opowiadała „Dziennikowi” Iwona.
To nie kradzież
Monika uważa, że wyłudzanie pieniędzy na tzw. „samotną matkę” z budżetu państwa brytyjskiego, to nie kradzież. Jej zdaniem wielu ludzi tak robi. Nie przeszkadza jej również, że minimum socjalne przyznawane rodzinom najuboższym, dotowane jest z podatków, które płacą Ci, którzy pracują legalnie i uczciwie rozliczają się z brytyjskim urzędem podatkowym.
– Po prostu ktoś okrada nas, a my okradamy jego i tak kółko się zamyka – mówi. – Nie jestem w tym osamotniona. Nie tylko przyczyniają się do tego Polacy, ale również Somalijczycy, Hindusi i Brytyjczycy, którzy przez całe życie nie skalali się żadną pracą, bo im się nie opłaca. Opłaca się im natomiast mieć wielodzietne rodziny i żyć na koszt państwa. Ja mam tylko dwoje dzieci, ale znam brytyjskie rodziny, które mają po ich kilkoro i nie raz w dzień powszedni, przed południem byłam świadkiem sytuacji, kiedy cała taka rodzina spędza sobie czas beztrosko w parku. W moim przypadku chociaż mój partner pracuje i płaci to minimum podatkowe. Nie jesteśmy aż tak pazerni. Znam wiele Polek, które pobierają nielegalnie licznie zasiłki i wcale nie wychowują dzieci same, ale mają partnerów. Ich rodzinom całkiem dobrze się powodzi, ponieważ mężowie prowadzą swoją działalność gospodarczą i wykazują taki dochód jaki im się podoba – opowiadała Monika, wskazując na podobne postepowanie swojej koleżanki.
– Moja znajoma Ola jest również samotną matką i to od wielu lat. Razem z Maćkiem mają dwoje dzieci: sześcioletnią Patrycję i jedenastoletniego Tomka. Jej mąż zajmuje się budowlanką i wykonuje większość prac „na czarno”, biorąc tzw. „cash in hand”. W ten sposób wykazuje około 10 tysięcy funtów dochodów rocznie. Ola jest samotną matką i należą jej się wszystkie zasiłki w niemałych, tygodniowych kwotach. Obydwoje wynajmują trzypokojowy dom z „livingroomem” na „Greenfordzie”, za który płacą ponad 1400 funtów miesięcznie plus oczywiście wszystkie media. Na to nie wystarczyłoby te 10 tysięcy. Mieszkają oczywiście razem i Ola podnajmuje jeszcze jeden pokój zaprzyjaźnionej parze z Polski. To trudno udowodnić, że obydwoje z Maćkiem nie są razem, bo ich sytuacja trwa już wiele lat i nie są przypadkiem odosobnionym. Ola deklaruje się jako samotna matka, a Maciek co miesiąc na jej konto wysyła uzgodnione między nimi alimenty. My postępujemy podobnie, chociaż trochę się z tym ukrywamy, ponieważ teraz są wzmożone kontrole. Zresztą obydwoje zdecydowaliśmy się na taki ruch całkiem niedawno, od kiedy obcięto zasiłki. Oczywiście najbardziej została poszkodowana klasa średnia, do której należymy. Trzeba było podjąć decyzję, ponieważ nie mam zamiaru spędzić na Wyspach reszty życia. Tu nie jest mój dom i czuję się tu jakbym mieszkała w internacie, tylko takim rodzinnym, bo na razie nie mam do czego wracać w Polsce. Ola i Maciek podobnie, jak my będą tkwili w tej sytuacji jeszcze przez jakiś czas, aż uda nam się wykończyć domy w Polsce. A potem cóż, po prostu spadamy stąd do domu – mówiła w rozmowie z „Dziennikiem” Monika.
W podobny sposób pomyśleli również Zosia i Darek. Ona jest księgową i nauczycielem gry na gitarze, a Darek pracuje w jednej z londyńskich fabryk. Znają się od trzech lat i dwa lata mieszkali ze sobą. Sytuacja zmieniła się kiedy zdecydowali się na dziecko. W lipcu urodził się ich syn, a od września postanowili się rozstać. Zamieszkali osobno, ale to rozstanie, jak zapewnia Zosia, jest tylko na papierze, na potrzeby bycia „samotną matką”. Tak wymyśliła Zosia i to ona opracowała plan działania. Między nią i Darkiem nic się nie zmieniło – jak zapewnia – nadal się kochają, jednak w celach bezpieczeństwa, zdaniem Zosi warto jest się przemęczyć i przez jakiś czas nie mieszkać oficjalnie razem. Gra toczy się o niebagatelną sumę 20 tysięcy funtów rocznie, ale jak się źle rozegrają partię, to można słono za taką decyzję zapłacić. Zosia uważa, że za udowodnienie oszustwa – wyłudzania benefitów grozi kara zwrotu pieniędzy wraz z odsetkami i może nawet sankcja z kategorii prawa karnego, ponieważ ona ma świadomość, że uczestniczy w przestępstwie. Jednak to nie przeszkadza jej brnąć dalej.