Polskie media we wtorek publikują informacje podane przez dziennik "Rzeczpospolita" o tym, że polscy eksperci odkryli ślady materiałów wybuchowych na wraku prezydenckiego samolotu, który rozbił się 10 kwietnia w pobliżu lotniska w Smoleńsku.
Wyniki ekspertyzy trafiły do prokuratury dwa tygodnie temu, ale dopiero teraz tę informację potwierdzili dziennikarze "Rzeczpospolitej".
Jak podaje dziennik, polscy prokuratorzy mieli wątpliwości co do rosyjskiej ekspertyzy pirotechnicznej. Ich zdaniem dostarczona przez Rosjan analiza nie spełniała wymogów proceduralnych. "Nasi biegli odmówili podpisania ostatecznej opinii o przyczynach zgonu bez dokładnego przebadania wraku. Domagali się ponownego wyjazdu do Smoleńska. Twierdzili, że polscy eksperci, którzy prowadzili wcześniejsze badanie, mieli do dyspozycji zbyt małą liczbę próbek, by wykluczyć obecność materiałów wybuchowych" - czytamy w dzienniku.
Urządzenia, którymi dysponowali polscy biegli wykazały m.in., że aż na 30 fotelach lotniczych znajdują się ślady trotylu oraz nitrogliceryny. Substancje te znaleziono również na śródpłaciu samolotu, tam gdzie kadłub łączy się ze skrzydłem. Jak podaje "Rzeczpospolita", było ich tyle, że jedno z urządzeń wyczerpało skalę. Podobne wyniki dało badanie miejsca katastrofy, gdzie odkryto wielkogabarytowe szczątki rozbitego samolotu.
Do tej pory biegli pracujący dla prokuratury nie stwierdzili obecności we wraku materiałów wybuchowych. Powoływali się przy tym na ekspertyzy rosyjskich specjalistów.
Eksperci biorą pod uwagę hipotezę, że to może być osad z materiałów wybuchowych po niewybuchach z czasów II wojny światowej - wtedy w rejonie Smoleńska toczyły się bardzo ciężkie walki.
Gazeta cytuje rzecznika prokuratora generalnego Mateusza Martyniuka, który zapowiedział, że w najbliższych dniach prokuratura zajmie stanowisko w tej sprawie.
Katastrofa smoleńska - weź udział w dyskusji na forum!
opr. kk, MojaWyspa.co.uk