Tatiano, w piątek, 12 października, będzie miał miejsce w Jazz Café POSK koncert, który – jak sama to określiłaś – będzie twoim koncertem pożegnalnym z Londynem. Mieszkasz tutaj od roku 2009, czy mogłabyś powiedzieć, dlaczego jest to pożegnalny koncert?
Tak, obecnie w moim domu stoją kartonowe pudła i pakuję się powoli. Poczułam, że teraz nadszedł fajny moment, żeby spiąć przysłowiową klamrą mój pobyt w Londynie – występowałam już wcześniej w jazzowym klubie POSK-u jako gość Mitcha Winehousa i Denmark Street Big Band. Od dłuższego czasu miałam ochotę zrobić tam koncert „tylko mój”, przeciągało się to w czasie, ponieważ byłam bardzo zajęta, ale myślę, że właśnie nadszedł doskonały moment…
Uwaga KONKURS - do wygrania wejściówki na koncert Tatiany Okupnik w Londynie!
Świetnie! Powiedz teraz, dlaczego wyjeżdżasz z Londynu i co zamierzasz robić w najbliższym czasie?
(śmiech) Tutaj właśnie dochodzimy do sedna sprawy… Ja wcale nie chciałam wyjechać z Londynu, ale co tu dużo mówić… Kupidyn ugodził mnie strzałą w serce!
Sprawy sercowe… Podążasz za uczuciem?
Zdecydowanie tak, chyba pierwszy raz w życiu i dobrze mi bardzo z tym. W ostatnich kilku latach często pytano mnie, czy dobrze mi w Londynie, i zawsze odpowiadałam, że genialnie i że nie chciałabym się przeprowadzić, chociaż zaznaczałam też, że „nigdy nie mów »nigdy«”, gdyż jestem otwarta na to, co dzieje się w moim życiu, i często dokonuję różnych zmian. Tak naprawdę wszystko zadziało się bardzo szybko, ale wiedziałam, że będę musiała wykonać ten ruch, czyli zamknąć mój okres londyński. Życie prywatne pokierowało mnie teraz w stronę USA!
Czyli nie jest to powrót do Polski, a przez Polskę dalej, do Stanów… Rozumiem, że osoba, za którą podążasz, tam właśnie mieszka i że chcecie być razem. Domyślam się, że chcesz kontynuować tam również swoją miłość do muzyki.
Oczywiście! Śpiewanie, muzyka to jest moja pasja. Wyobrażam sobie siebie w różnych rolach, ale nie wyobrażam sobie życia całkowicie bez muzyki! Mogę improwizować, wiele zmieniać, ale muzyka zawsze była i jest bardzo, bardzo ważna.
Więc nie boisz się improwizacji. Masz wiele opcji w życiu. Zrobione, jedziesz dalej?
Oczywiście, ale jest też w tym jakiś plan. Teraz, dla przykładu, wiem, że jestem przed nagraniem płyty. Nie wiem jeszcze dokładnie, jak ta płyta będzie brzmiała, nie wiem, gdzie i z kim będzie nagrana, ale wiem, że do końca roku muszę ją przygotować. Mój kontrakt z Sony Polska daje mi dużą wolność, praktycznie mogę nagrywać, z kim chcę i co chcę – Kazimierz, szef Sony Polska, jest człowiekiem, który kocha muzykę, lubi to, co robię, mamy łatwość w „dogadywaniu się”, także w kwestii moich planów artystycznych.
Twoje dwie pierwsze płyty nagrane z Blue Café odniosły ogromny sukces w Polsce, następnie w 2007 r. nagrałaś pierwszy solowy album ze znakomitym „Keep It On The Low”, który ukazał się na singlu. Cały album brzmiał bardzo współcześnie i poziomem nie odbiegał od tego, co działo się w najlepszych nurtach muzyki pop i soul…
Płyta była nagrywana w Nowym Jorku, teledysk zrobiony był już z Polakami. W utworze, który wspomniałeś, gościnnie wystąpili Michał i Mika Urbaniak. Michał jest osobą, która od początku we mnie wierzyła, niesamowity człowiek, ma w sobie tyle pokory, ciepła i otwartości dla młodych wykonawców. Ciągle mamy kontakt ze sobą, co roku zaprasza mnie na Urbanator Days i zawsze spotykam tam genialnych muzyków – w tym tych, z którymi nagrałam pierwszy solowy album.
Z Blue Café udowodniłaś, że jesteś w stanie odnieść sukces komercyjny – you’ve done it. Jakie jest twoje podejście do kariery w tej chwili?
Ważne jest dla mnie otwieranie się na projekty i kolaboracje, które artystycznie mają dla mnie znaczenie, niekoniecznie muszą one mieć jakiś niesamowity potencjał komercyjny.
Jesteś osobą poszukującą, otwartą na nowe doświadczenia, spędziłaś w Londynie 2 czy 3 lata, nagrywałaś, koncertowałaś, pokazywałaś się w telewizji itp., itd. – jakbyś podsumowała swoją muzyczną przygodę z Londynem?
Jestem gotowa powiedzieć, że Londyn jest jednym z najważniejszych wydarzeń w moim życiu – zawodowym i prywatnym. Gdy zrobiłam sobie takie małe podsumowanie, to oczywiście są plusy i minusy tego wyjazdu – jak zawsze przy tego typu przedsięwzięciach, jednak tych plusów jest więcej. Gdybym tak naprawdę nie spróbowała swoich sił tutaj, gdybym nie odważyła się współpracować z Brytyjczykami, to nie byłoby BBC ani Terry’ego Wogana i wielu innych wydarzeń i tak naprawdę nie przeżyłabym wielu artystycznych uniesień, jak na przykład wtedy, gdy utwór „Been a Fool” był „number one” w Danii…