O historię trzeba się upominać - uważa Piotr Uzarowicz, reżyser filmu "Żona oficera", który opowiada o rodzinach katyńskich. Film wygrał Audience Award dla Best Feature Film na Indie Gems Film Festival w Sydney, reżyserowi natomiast przyznano tytuł Best Director.
17 września, pod patronatem "Dziennika Polskiego" i na zaproszenie Instytutu Polskiego, film miał swoją premierę w Londynie.
Podobno jedną z inspiracji do pańskiego filmu był wykład prof. Andrzeja Kunerta.
- Właściwie od czasu wykładu profesora Kunerta zaczęła się moja fascynacja tematem Katynia. Wcześniej wiedziałem o Katyniu, że mój dziadek tam zginął i niewiele więcej ponadto. To była bardzo podstawowa wiedza, którą zdobyłem w szkole sobotniej. Lekkie dotknięcie tego tematu. Po wykładzie profesora zrozumiałem, że kwestia katyńska to o wiele więcej. Najbardziej chyba zaszokował mnie fakt, do jakiego stopnia zarówno Stany, jak i Anglia, wiedziały o Katyniu i nic z tą informacją nie zrobiły. Wcześniej nic na ten temat nie wiedziałem.
Czy w pańskim domu mówiło się o wojnie, Katyniu i wywózkach na Syberię?
- Nigdy nie usłyszałem prawdy od taty, bo to ojciec mojego taty zginął w Katyniu. Mój tata nigdy nic nie mówił na ten temat - wszystkiego dowiedziałem się od mamy. Dlaczego się o tym nie mówiło? Niektórzy nie mówią o swoich przeżyciach, a niektórzy odwrotnie, mówią o nich ciągle. Każdy inaczej przeżywa swoją historię.
Jak w Stanach uczy się o polskiej historii?
- Nie mówi się w ogóle na temat Katynia. Wydaje mi się - i można to częściowo zrozumieć, że Katyń dla Amerykanów jest lokalną, narodową tragedią. Trywializując - za mało ludzi zginęło, "tylko" dwadzieścia parę tysięcy oficerów, relatywnie to nie jest wielka liczba.
Drastycznie statystyczne podejście...
- To, co można dodać do historii oficerów katyńskich, to historia ich rodzin. Dwa miliony deportowane na Syberię. O tym się w ogóle nie mówi w Stanach. Myślę, że gdyby te dwa wydarzenia zaczęto łączyć - wymowa Katynia stałaby się większa i bardziej dla Amerykanów zrozumiała.
Skąd wywieziono na wschód pańską rodzinę?
- Dziadek był oficerem, więc rodzina mojego ojca często przenosiła się z miejsca na miejsce. W chwili rozpoczęcia wojny byli w Baranowiczach. Stamtąd też deportowano babcię, mojego ojca i jego dwóch braci na Syberię.
Czy wszystkim udało się przeżyć?
- Tak. Po amnestii cała czwórka znalazła się w Anglii, gdzie ubiegali się o wizy do Stanów Zjednoczonych. Nie udało im się, więc wyjechali do Argentyny, a stamtąd dopiero do Stanów.