MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

21/09/2012 10:00:00

Londyn: Przyszłość POSK-u

Londyn: Przyszłość POSK-uTen budynek od zawsze budził dużo emocji. Od samego początku swojego istnienia walczył o pieniądze na swoje utrzymanie. Ta walka trwa od dziesięcioleci. Wszystko po to, żeby pielęgnować język polski oraz polską kulturę. Od dwóch miesięcy Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny ma nową prezes, panią Joannę Młudzińską. Jaki jest jej pomysł na funkcjonowanie jednej z najważniejszych polskich instytucji na mapie Londynu? Rozmawiał Piotr Dobroniak.

Pani Joanno, już trochę pani „porządziła” POSK-iem. Zmienił ten awans coś w pani życiu?

Na pewno. Na pewno mam dużo mniej czasu dla siebie, ale to jest normalne w takiej sytuacji. To wiadome.


Myślała pani, że będzie łatwiej?

Czy ja wiem? Nie wiedziałam oczywiście, jak to będzie dokładnie. Póki się nie zacznie pracować na jakimkolwiek stanowisku, to się tego nie wie. Wiedziałam natomiast, czego się spodziewać, ponieważ byłam w Zarządzie POSK-u i trochę wiedziałam, co się dzieje. Poza tym z POSK-iem związana jestem od wielu, wielu lat. Teraz oczywiście bardziej wiem, ile to jest roboty, i podziwiam ostatniego prezesa, dr Lalko, który strasznie dużo czasu poświęcał i dużo sam robił. Ja staram się wciągać w swoją pracę więcej osób.

Jaki był pani pierwszy kontakt z POSK-iem?

Mój ojciec i matka – oboje działali w POSK-u. Mama w bibliotece, ojciec w radzie, potem był wiceprzewodniczącym POSK-u przez dłuższy czas i przez to ja też weszłam do rady. A jak się budował POSK, to wcześniej był jeszcze Klub Młodzieżowy i tutaj POSK chciał, jak zawsze, ściągnąć młodych i ja wtedy byłam tą młodzieżą. Dosłownie wtedy budowaliśmy POSK własnymi rękami. Tam, gdzie teraz jest Jazz Café, był klub młodzieżowy „Pomidor”. Chłopcy tynkowali, murowali, a my z koleżankami robiłyśmy mozaikę za barem, której już teraz nie widać. Od tego się jakby zaczęło, a potem prowadziliśmy ten klub przez szereg lat. Potem byłam związana z teatrem „Syrena”.

Można powiedzieć, że zna pani POSK od podszewki.

Tak można powiedzieć. Oczywiście w ostatnich latach nie byłam aż tak silnie związana – zanim weszłam do zarządu POSK-u – oddawałam się pracy z dziećmi i na rzecz swojej rodziny, ale zawsze byłam związana z tym miejscem.

W jakim stanie był POSK, kiedy przejmowała pani prezesurę? Zadaję to pytanie dlatego, że często się mówi o tym, iż POSK upada, jest w tragicznej sytuacji. Czy ten stan jest rzeczywiście taki tragiczny?

Oczywiście, że Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny nie upada. Na pewno nie jest to stan tragiczny. Jest oczywiście trudna sytuacja finansowa i tutaj się nic nie zmieniło właściwie od początku istnienia budynku. A na pewno nie zmieniło się przez te ostatnie dwa miesiące, od kiedy zostałam prezesem. Ta sytuacja finansowa wynika z tego, że mamy co roku deficyt budżetowy, który jakoś musimy pokrywać. Pokrywamy go w tej chwili, licząc na dary, spadki itp., które na szczęście się zdarzają, i za te datki jesteśmy wdzięczni tym wszystkim, którzy nam je przekazują.

Ale to nie jest model biznesowy, który można utrzymać. Poprzedni prezes, dr Lalko, wypracował konkretny plan, który, jak się zadeklarowałam na walnym zebraniu, mam zamiar kontynuować. Uważam ten plan za autentycznie słuszny – tzn. że musimy stanąć na własnych nogach, że musimy jako budynek być samowystarczalni.

I jest na to szansa?

Jest na to szansa. Mamy na to konkretne plany. Musimy być samowystarczalni po to, żeby móc prowadzić działalność taką, jaką powinna ona być, czyli społeczno-kulturalną. To nie chodzi o to, żeby to był biznes i żeby ktoś robił z tego pieniądze. Po prostu jeśli nie będziemy mieć zapewnionej bazy finansowej, to nic nie zrobimy. Musimy mieć za co zapłacić pracownikom, mieć na opłaty, rachunki za gaz, prąd itd. Jeśli nie będziemy mieć na te podstawowe potrzeby, to nie będziemy mogli myśleć o działalności, którą ma POSK w swojej nazwie.

Po ten POSK powstał. Moim celem jest doprowadzić do tego, aby POSK był samowystarczalny. W tej chwili oprócz utrzymywania biblioteki mamy małe pole do popisu, jeśli chodzi o organizowanie jakichś imprez kulturalnych. Oczywiście są różne instytucje, które wynajmują od nas sale i organizują takie imprezy, i to jest bardzo dobre, jednak chcielibyśmy też robić coś sami, a na to jak na razie nie ma budżetu. Chcemy to zmienić. Chcemy stworzyć zaplecze, które pozwoli nam na to, żeby bez zadyszki finansowej prowadzić ten ośrodek godnie. Chcielibyśmy generalnie robić takie rzeczy, których kto inny być może nie chce robić bądź nie może. Ale na to trzeba mieć pieniądze. Chcemy, żeby program kulturalny był bardzo urozmaicony. Opery, koncerty, kabarety, przedstawienia. Chcemy mieć szeroką ofertę, na to jednak trzeba pieniędzy i stabilnej sytuacji finansowej.

Jakie są koszty utrzymania POSK-u?

Nie mogę tutaj mówić o konkretnych kwotach, ale są to setki tysięcy. Żeby „otworzyć drzwi”, potrzeba około 300 tys. funtów rocznie. To są koszty pracowników, gaz, elektryczność, ubezpieczenia i tego typu rzeczy.

Dużo się mówi o tym, że organizacje, które się składały na POSK, na jego budowę, mają dosyć nieżyciowe umowy, że to są umowy, które w żaden sposób nie odzwierciedlają obecnej sytuacji. Czy to jest duże obciążenie dla Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego?

Coś za coś. Są organizacje, które dawały pieniądze, kiedy dopiero budował się POSK. Te organizacje wkładały swoje pieniądze. Teraz zazwyczaj mają one niższy czynsz i to jest, uważam, w porządku. Poza tym w ogóle polskie organizacje kombatanckie nie mają dużych pieniędzy i nie miałoby sensu, żeby je wyrzucać.

To wszystko trzeba wyważyć, to w końcu jest częścią społeczno-kulturalnej działalności. Można to też porównać do wynajmu sali teatralnej. Polskie teatry, polska twórczość jest traktowana, jeśli chodzi o ceny, ulgowo, natomiast instytucje, które wynajmują od nas sale – to są angielskie szkoły, angielskie teatry impresaryjne – dostają już normalne rynkowe ceny. To się wyważa.

Czyli ten budynek nie jest opuszczoną ruderą. Jest zainteresowanie, ludzie jednak chcą do tego POSK-u przychodzić. Ten budynek jednak żyje.

Jeśli pan tu przychodzi, to chyba pan widzi, że jednak żyje. Oczywiście wiele się tutaj dzieje, są restauracje, kluby, biblioteka, teatr… Jak układamy harmonogram teatru na kolejny rok, to mamy problem, żeby wszystkich pomieścić. Teatr praktycznie nigdy nie stoi pusty i to nie tylko w weekendy, ale i w ciągu tygodnia jest często wynajęty.

To w takim razie skąd się biorą takie opinie, że w POSK-u nic się nie dzieje i że trzeba coś z tym zrobić?

Trudno mi powiedzieć. Może dlatego, że ludzie szukają sensacji, a dziennikarze lubią pisać o sensacjach. To jest ciekawsze. A żeby sprawdzić, przyjść, posłuchać, popatrzeć, to trzeba trochę czasu poświęcić i dać trochę życzliwości.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska