Lepiej późno niż wcale - tak można skomentować przyjazd do Londynu minister Muchy i prezesa Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego Longina Komołowskiego. Fakt ten jednak nie może zatrzeć przykrego wrażenia, jaki wywarł stosunek najważniejszych ludzi w państwie nie tylko do niepełnosprawnych sportowców, lecz do niepełnosprawnych w ogóle.
Niepełnosprawni są nieestetyczni?
Ze wszystkich państw, które brały udział w paraolimpiadzie tylko Polska i jakieś karaibskie państewko zdecydowały, by nie transmitować zmagań niepełnosprawnych olimpijczyków. Władze TVP uznały najprawdopodobniej, że niepełnosprawni nie tylko są nie tylko nieestetyczni, ale mogą negatywnie wpłynąć na oglądalność – zawszeć to przyjemniej spojrzeć na Cichopek czy Kamela niż na spoconego faceta na wózku, choćby i ze złotym medalem. Owi „najważniejsi ludzie w państwie” też zachowali się skandalicznie. Prezydent Bronisław Komorowski, o którym co rusz czytamy, że kilka razy dziennie przyjmuje w swoim pałacu różnych sportowców, artystów i naukowców, nie znalazł godziny na spotkanie z paraolimpijczykami. Pemier Donald Tusk również uznał, że niepełnosprawnym olimpijczykom nie warto poświęcać czasu. Podobnie rzecz się miała z minister Anną Muchą. Wyglądało to tak, jakby po cichu akceptowali to,
co głośno wypowiedział Janusz Korwin-Mikke . Tymczasem, nie szukając daleko, bo w Rosji – tamtejszych paraolimpijczyków, wyjeżdżających do Londynu, Władymir Putin przyjął z wielką pompą na Kremlu.
Końcem końców, po naciskach opinii społecznej i mediów, TVP zreflektowała się i zaczęła emitować relacje z paraolimpiady, a na najwyższych szczeblach władzy ktoś doszedł do wniosku, że skoro Polacy, tak masowo interesują się paraolimpiadą, to warto zmienić podejście do niej.
Niedocenieni paraolimpijczycy
Wiele osób obecnych na przyjęciu w ambasadzie spodziewało się usłyszeć przynajmniej słowo „przepraszam”, ale z ust pani minister ono nie padło. Sportowcy oprócz podziękowań usłyszeli jedynie kilka frazesów w rodzaju, że władze mają świadomość, iż jest nie jest dobrze, ale robią wszystko, żeby było lepiej, że mają na uwadze, że sytuacja na pewno się poprawi itp.
208-osobowa polska reprezentacja olimpijska przywiozła z Igrzysk Olimpijskich w Londynie 10 medali, o połowę mniejsza reprezentacja paraolimpijczyków, przywiezie ich 36. Można się żachnąć, że cóż to za porównanie, ale skoro okazuje się, że niepełnosprawni sportowcy nierzadko osiągają wyniki porównywalne z osiągnięciami pełnosprawnych, a często bywa, że lepsze, to takie porównania nabierają sensu.
- Podczas wyścigu kolarskiego na 64 km Anna pobiła rekord Polski seniorów, pełnosprawnych seniorów – mówi Marian Kowalski trener i partner życiowy Anny Harkowskiej, która na igrzyskach zdobyła aż trzy medale, wszystkie srebrne, a jeszcze kilka lat temu wydawało się, że nie tylko nie będzie uprawiać sportu, lecz w ogóle będzie miała problemy z poruszaniem się. - Dziesięć lat temu miałam wypadek. Na przystanku autobusowym potrącił mnie samochód, byłam w kawałkach, 26 złamań, najbardziej ucierpiały nogi, ale zdecydowałam, że się nie poddam, moje sukcesy zawdzięczam pracy wielu lekarzy, rehabilitantów i - oczywiście trenerowi Kowalskiemu. - mówi 32-letnia kolarka.
O Harkowskiej mówi się, że rozwiązała worek z medalami, jako że to od niej rozpoczęła się dobra passa Polaków – zdobyła dla nas pierwszy medal.
Ania jest zachwycona atmosferą panującą na igrzyskach: - Czuliśmy się tu jak jakieś gwiazdy, ludzie nas zaczepiali, prosili o autografy, no i ta atmosfera na trybunach, niesamowity doping, entuzjazm i podziw dla naszych dokonań. Tym bardziej przykre jest to, że w Polsce tak nas zlekceważono, nie doceniono. Mam na myśli władze i TVP.
Na zdjęciu Anna Harkowska z trenerem Marianem Kowalskim