Najpopularniejszym portalem aukcyjnym jest oczywiście eBay. Jak każdy tego typu serwis, eBay ma swoje zasady dotyczące przedmiotów i formy ich sprzedaży. Zgodnie z polityką eBay na portalu nie wolno sprzedawać broni, amunicji, towarów pochodzących z kradzieży, adresów mailowych, danych osobowych, materiałów wybuchowych, przedmiotów związanych z nielegalną działalnością, zakazanych usług, przedmiotów objętych międzynarodowym embargiem i wielu innych, oczywistych produktów. Ich pełną listę można znaleźć pod adresem www.pages.ebay.co.uk/help/policies/items-ov.html. Użytkowanie serwisu jest obwarowane licznymi zakazami i nietrudno się dziwić. Ale też wystarczy się ich trzymać, a wszystko będzie w porządku. Poza tym wiele zależy od wyobraźni. A ta czasami nie ma granic.
700 tys. za duszę
24-letni Dante Knoxx wystawił na sprzedaż swoją duszę. Zażyczył sobie za nią 700 tys. funtów, jeśli ktoś zdecydowałby się ją kupić od razu. Dał też wszystkim możliwość składania ofert, zaczynając od 25 tys. funtów i 50 pensów. Dwie godziny po wystawieniu duszy na sprzedaż eBay zdjął ów „produkt”, informując Knoxxa, że nie może go sprzedawać. Do takich „produktów” zaliczają się też m.in. duchy. 200 osób chciało kupić duszę Knoxxa. – Wielu pytało mnie, czy traktuję to poważnie, a niektóre organizacje kościelne wysyłały mi e-maile, mówiąc, że nie wolno mi tego robić.
Moja aukcja cieszyła się sporym zainteresowaniem obserwatorów, ale niestety nikt nie chciał niczego oferować – opowiada. Absolwent The Arts Institute w Bornemouth zdecydował się sprzedać duszę, ponieważ nie mógł znaleźć odpowiedniej dla siebie pracy. To, że Knoxx wystawił duszę na sprzedaż, to nie wszystko. Szczęśliwy nabywca miał też mieć prawnie zagwarantowany pewien procent z zarobków Knoxxa do końca jego życia (przy zapewnionym tysiącu funtów rocznie), a także 10 proc. z każdego zysku, jaki wygenerowałby zespół muzyczny Knoxxa. Zaznaczył też, że zastrzega sobie prawo do odkupienia duszy za 100 tys. funtów. eBayowi nie spodobał się pomysł i „towar” zniknął z serwisu.
Dziecko za 1 euro
Pewne małżeństwo postanowiło zrobić sobie żart i wystawiło na sprzedaż swojego dopiero co narodzonego syna. Zażądali od potencjalnego nabywcy... 1 euro. Zamieszczone w serwisie eBay ogłoszenie brzmiało: „Sprzedam prawie nowe dziecko, bo zrobiło się za głośne. Chłopiec, wzrost 70 centymetrów. Można trzymać w nosidełku albo w spacerówce”. Nie znalazł się żaden chętny i po upływie 2,5 godziny ogłoszenie zniknęło. Pojawiły się za to problemy. Sąd pozbawił tymczasowo praw rodzicielskich oboje małżonków i zaczęło się dochodzenie. Na szczęście dla 23-letniej matki i 24-letniego ojca z czasem odrzucono podejrzenie o chęć sprzedania dziecka na serio i niemowlę wróciło do domu.