MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

25/08/2012 09:54:00

Brytyjskie (nie)zdrowie

Brytyjczyk urodzony w tym roku może oczekiwać, że dożyje ponad 78 lat. A jego siostra – aż 82. Jednak długość życia zależy m.in. od adresu. Zatem gdzie można dożyć sędziwej starości?


Doskonale widać to w statystyce przedwczesnych zgonów (chodzi o osoby zmarłe przed 65 rokiem życia) i porównaniu tego, jak wygląda ona w dzielnicach przyciągających mieszkańców o różnych możliwościach finansowych. Na przykład pomiędzy 1999 i 2007 rokiem na każdych 100 ludzi, którzy zmarli przedwcześnie w 10 „najlepszych” brytyjskich sąsiedztwach, w 10 „najgorszych” przypadało aż 212 takich mieszkańców. Swoistą ciekawostką jest ogromna różnica pomiędzy Calton, gdzie mężczyzna może liczyć średnio na 54 lata życia i pobliskim (to zaledwie kilkuminutowa podróż) Lenzie, gdzie ta liczba wynosi... 82. Odległość wynosząca osiem mil przekłada się w tym wypadku (przynajmniej średnio) na... 28 lat życia.

Powód? Oczywiście różnice socjoekonomiczne. Naukowcy powiązali tę rosnącą „przepaść” – która zaczęła się gwałtownie pogłębiać w latach 80-tych – ze skokowym wzrostem współczynnika Giniego: wskaźnika służącego do mierzenia społecznych nierówności. – Zdrowie i bogactwo są bezpośrednio połączone i dopóki nie zwalczymy różnic dochodowych, możemy w najbliższym czasie po raz pierwszy zobaczyć, że średnia długość życia w biedniejszych regionach zaczyna się się zmniejszać – mówił prof. Danny Dorling, jeden z autorów obszernego raportu zbierającego dane na temat „health gap”.

- Powody nierówności zdrowotnych są zdeterminowane przez czynniki społeczne. Zachowania, które prowadzą na przykład do otyłości i nastoletnich ciąży wyrastają z warunków socjalnych – w podobnym tonie podkreślał w BBC prof. Michael Marmot. – Ta wiedza mówi nam, że jako społeczeństwo możemy na poziomie lokalnym, regionalnym, narodowym i międzynarodowym kreować warunki większej sprawiedliwości zdrowotnej – dodawał.

I obaj mają rację. Wiele z czynników – co widać choćby na przykładzie Glasgow – jest powiązanych z brakiem pieniędzy, perspektyw i frustracją, którą wywołują zbyt duże i nieuzasadnione różnice pomiędzy bogatymi i biednymi. Choć to, oczywiście, nie wszystko. Bieda idzie bowiem często w parze z gorszą edukacją. A w niektórych, wcale nie tak skrajnych przypadkach, oznacza to też funkcjonalny analfabetyzm, który może dotyczyć nawet ponad 15 proc. mieszkańców Wysp.

To powoduje, że wszelkie kampanie promujące sprzyjające zdrowiu zachowania lub informacje o niebezpiecznych schorzeniach, które na ogół opierają się o drukowane broszury i ulotki, nie mają większej szansy na powodzenie (badania pokazują zresztą ogromne różnice w ich wpływie w zależności od poziomu wykształcenia grup docelowych).

Ale problem ma też inny wymiar. Analfabetyzm zdecydowanie nie jest czymś, do czego ludzie chętnie się przyznają. W związku z tym ukrywają to, że nie rozumieją pisemnych instrukcji otrzymywanych od lekarza. A przy coraz częstszym korzystaniu przez tych ostatnich z różnorodnych ulotek i informacji zamieszczanych online lub przesyłanych... e-mailem – powoduje to, że nie wiedzą, jak się leczyć i często popełniają błędy, które mogą być fatalne w skutkach (a w najlepszym wypadku znoszą skuteczność terapii). Doskonałym przykładem jest tutaj choćby częste przedawkowanie paracetamolu, które bywa wiązane właśnie z nieumiejętnością zrozumienia znajdującej się w pudełku „instrukcji”.


 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska