Z danych Narodowego Spisu Powszechnego wynika, że na koniec marca ubiegłego roku za granicą przebywało dwa miliony Polaków, z czego 11 proc. (czyli ponad 220 tys.) stanowiły dzieci w wieku do lat 14. Prof. Krystyna Iglicka, ekonomista i demograf, rektor Uczelni Łazarskiego, szacuje, że dziś jest już ich 300 tys., czyli o 35 proc. więcej.
– Rodzice emigranci ściągają do siebie dzieci, bo na dłuższą metę żadna rodzina nie jest w stanie normalnie funkcjonować, gdy dzielą ją tysiące kilometrów – mówi dr Agata Zygmunt, demograf z Uniwersytetu Śląskiego. I zwraca uwagę, że łączeniu rodzin bardzo sprzyja polityka prorodzinna w państwach, do których najczęściej emigrują Polacy. – W Wielkiej Brytanii czy Niemczech rodziny mogą liczyć na znacznie lepszą pomoc socjalną niż w naszym kraju. Uzyskują wyższe zasiłki z tytułu wychowania dzieci, mają lepszy dostęp do żłobków czy przedszkoli – wylicza dr Zygmunt.
Część ekspertów widzi plusy tego zjawiska. – Dziecko, bez względu na to, jak jest dojrzałe i samodzielne, zawsze potrzebuje rodziców – uważa dr Tomasz Grzyb, psycholog społeczny ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Jego zdaniem u dzieci pozostawionych w kraju pod opieką dziadków czy rodzeństwa pojawiają się problemy wychowawcze i edukacyjne. – Choć oczywiście nie jest to regułą – zastrzega.
Ten medal ma jednak także drugą, znacznie ciemniejszą stronę. Tracimy kolejne pokolenie młodych ludzi. Emigracja zabrała nam 300 tys. dzieci, czyli niewiele mniej, ile co roku przychodzi na świat nad Wisłą. W ubiegłym roku narodzin było niecałe 390 tys., ale z roku na rok jest ich od kilku do nawet 20 tys. mniej. Zdaniem ekspertów to normalne. – Skoro wyemigrowali głównie ludzie młodzi, to automatycznie w kraju zmniejszyła się liczba osób mogących mieć dzieci – mówi prof. Irena Kotowska, demograf ze Szkoły Głównej Handlowej.
Konsekwencje emigracji będą bardzo bolesne i to już w niedalekiej przyszłości. Skurczy się liczba osób w wieku produkcyjnym, a wzrośnie – osób starszych. Ci pierwsi będą musieli coraz więcej pracować, aby utrzymać tych drugich. Rośnie prawdopodobieństwo, że się tego przestraszą i wyjadą za granicę, ściągając tam całe swoje rodziny.
Rodzić po ludzku, czyli z daleka od Polski
To efekt emigracji i lepszych warunków życia za granicą.
Spośród 220 tys. polskich dzieci przebywających za granicą przynajmniej 55 tysięcy urodziło się na obczyźnie – wynika z Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań. – W samej tylko Wielkiej Brytanii urodziło się ponad 50 tys. dzieci – ustaliła prof. Krystyna Iglicka, ekonomista i demograf, rektor Uczelni Łazarskiego.
Wśród kobiet urodzonych poza tym krajem Polki wykazują się największą dzietnością. Wyprzedzają nawet kobiety z Indii i Bangladeszu, czyli z państw, w których kobiety tradycyjnie rodzą dużo dzieci. Zdaniem ekspertów to nie przypadek. Polki za granicą zakładają rodziny i chętnie rodzą, bo łatwiej tam o pomoc w ich wychowaniu.