Inne śmieszne historie opowiadają, jak to uznawani za martwych bądź rannych żołnierze okazywali się pijanymi do utraty przytomności.
Jeden z jankesów opisywał, jak we Francji Niemcy zbombardowali „wyzwolony” skład win. Żołnierze byli pijani i w bezpiecznej odległości, zatem nikt nie ucierpiał. Gdy jednak podbiegli do zniszczonego składu, okazało się, że obok leży kompanijny kucharz. Uznali go za martwego. Po odwiezieniu go do szpitala okazało się jednak, że był po prostu pijany.
..i strasznie
Z tych wszystkich opowieści rysuje się obraz bardziej tragiczny. Dotyczy on żołnierzy wszystkich narodowości. Skupiając się na polskim poletku, przytoczyć można wspomnienia z dwóch odległych „frontów” – podziemnego w Polsce oraz zachodniego w Wielkiej Brytanii.
Jeden z partyzantów i żołnierzy AK opisuje sytuację, w której pijani partyzanci oraz członkowie AK i AL zostali wybici przez Niemców w jednej z wiosek.
Często też wspomina się picie podczas powstania warszawskiego. Alkoholu w czasie niemieckiej okupacji nigdy nie brakowało, a Niemcy przymykali oko na nielegalne bimbrownie. Powstańcy często – z powodu braku żywności – zapełniali żołądki wódką, zagryzając cukrem. Tych dwóch produktów praktycznie nigdy nie brakowało. Jeden z nich wspomina też, jak razem z kolegą mieli pełnić wartę, jednak upili się winem z pobliskiej winiarni. Usnęli, a obudził ich dopiero ich dowódca. Niestety, podczas snu stracili jakże cenną broń i granaty.
Zupełnie inny obraz Polaków w Wielkiej Brytanii przedstawia cytowana poniżej Audrey St. John-Brown, która służyła w służbach pomocniczych brytyjskiej armii: „Polski dywizjon to były bardziej zwierzęta niż ludzie. (…) Kilka [kobiet z] WAAF zostało zaatakowanych i zgwałconych. (…) Nosiłam w cholewie gumiaka łyżkę do opon i byłam zdecydowana jej użyć, jeśli zajdzie taka potrzeba. Niestety rzeczywiście zaszła, kiedy zostałam zaatakowana w drodze powrotnej z przedłużającej się służby. (…) Po drodze dwa pijane, polskie prymitywy wyskoczyły na mnie jak spod ziemi i próbowały szczęścia. Ten będący za mną chwycił mnie (…) Pomogłam sobie ciosem z łokcia. (…) zdołałam chwycić za łyżkę do opon lewą ręką. Kiedy ten drugi rzucił się na mnie, zamachnęłam się i uderzyłam go w bok głowy (…)”.
Potem okazało się, że jeden z atakujących zmarł. Upadł nieprzytomny po uderzeniu i, leżąc, zadławił się swoimi wymiocinami. To pokazuje, że obraz Polaków nie jest jednoznaczny. W każdym środowisku znajdą się czarne owce.
Paradoksy
Alkohol jawi się jako jeden z głównych apektów wojny. Był wykorzystywany jako pieniądz przez wszystkich uczestników działań wojennych. Brytyjczycy kupowali za niego sprzęt od Amerykanów. Wszyscy alianci za alkohol kupowali w całej Europie żywność dla swoich oddziałów. Na terenie Polski niektórzy mogli za niego wykupić swoje życie. Podczas powstania warszawskiego był składnikiem bomb-samoróbek, tzw. filipinek, a przede wszystkim środkiem do uśmierzenia bólu, wyrzutów sumienia i zyskiwania zapomnienia. Zresztą teraz niektórzy także najchętniej zapomnieliby o jego udziale w II wojnie światowej.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.