MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

15/08/2012 09:06:00

Pijana II wojna światowa

Nikt nigdy nie spojrzał na wojnę z punktu widzenia spożycia alkoholu przez żołnierzy wszystkich stron konfliktu.


Klucz narodowy

We wspomnieniach pojawiają się też czasem stereotypowe opinie na temat narodowości walczących żołnierzy. Amerykanie piszą o Brytyjczykach, Brytyjczycy o Kanadyjczykach, prawie wszyscy o Rosjanach. Tych ostatnich, zazwyczaj pijanych, spotykano niemal wszędzie. Jeden z niemieckich żołnierzy, który dostał się do niewoli, opisywał: „Transportery opancerzone, które podjeżdżały do nas od tyłu i mijały nas, były zwykle wypełnione pijanymi żołnierzami wszystkich szczebli”.

Inny żołnierz, tym razem holenderski ochotnik z Waffen-SS, stworzył uproszczoną charakterystykę Rosjan: „Na szerokich przestrzeniach Rosji i Syberii 40 kilometrów to żadna odległość, –40 stopni to żaden mróz, a 40% to nie alkohol”.

Ta ostatnia uwaga była często powtarzana w nieco rozszerzonych wersjach przez wielu innych żołnierzy. Jeden z Amerykanów pisze o 200-procentowym rosyjskim alkoholu, jeden z Brytyjczyków zaniża jego stężenie do „zaledwie” 100 procent. Fakt jednak pozostaje faktem, Rosjanie potrafili upijać się nawet paliwem rakietowym do V-2, a niektórzy alianci byli pijani „po zaledwie dwóch kieliszkach wina”. Oczywiste jest, że to nie narodowość decydowała o tym, kto ile mógł wypić, chociaż zapewne względy kulturowe nie były tu obojętne.

Co może zaskakiwać powszechną opinię, to fakt, że wielu z żołnierzy – sojuszników na Zachodzie – nie spotykało wojsk innych narodowości. Pomimo że Polacy byli czwartą największą siłą zbrojną – po Amerykanach, Rosjanach i Brytyjczykach – to mnogość tych pierwszych powodowała, że inne narodowości „gubiły” się w rzeszy żołnierzy. Jednak jeśli zdarzyło im się spotkać, wspomnienia były dość silne, oczywiście związane z alkoholem. W brytyjskich na przykład często pojawia się postać niedźwiadka Wojtka, który był „koneserem” piwa i niekiedy żywo domagał się tego trunku.

Jeden z Amerykanów, pilot – as lotnictwa, opowiada natomiast o spotkaniu z polskimi pilotami, którzy, kiedy dowiedzieli się, kim jest, „przepijali z nim” (tradycja wywodząca się z polskiej kawalerii zawodowej) jeden przez drugiego. Amerykanin miał nadzieję, że udało mu się uratować honor amerykańskich żołnierzy. Pomimo że nie pamiętał, jak się znalazł w hotelu, stwierdził, że chyba jednak dotarł tam o własnych siłach.

I śmiesznie…

Z alkoholem żołnierze wiążą wiele anegdot. Pomijamy te, w których puentą są olbrzymie kace, trwające nawet po kilka dni. Do opowieści, które dzisiaj można by nazwać legendami miejskimi, przeszło wspomnienie Michała C. Bankiewicza z 1. Dywizji Pancernej generała Maczka: „Przekraczanie granic w ciężarówkach wojskowych bez żadnych ograniczeń miało pewne zalety, jedną z nich była możliwość szmuglowania i zarobków pieniędzy. (…) Po przyjeździe do Belgii pobierało się belgijskie franki z wojskowego banku i kupowało jak najwięcej butelek koniaku. (…) Po powrocie do Holandii sprzedawało się trunek w jakiejkolwiek restauracji z 300-procentowym zyskiem za guldeny, które natychmiast deponowało się na koncie w banku wojskowym. (…) Osobiście udało mi się tylko zrobić trzy transakcje i zarobiłem około 50 funtów szterlingów. Mógłbym się za to utrzymać pół roku mieszkając w skromnym angielskim hoteliku. (…) Słyszeliśmy o pewnym sierżancie, który zaoszczędził tak wiele, że kupił w Londynie całą ulicę starych domów, wyremontował je z kolegami, otworzył tanie hoteliki i stał się bardzo bogatym człowiekiem”.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska