To jednak nie wszystko. Wyspy bezrobocia są trwałe, bo występuje tam zjawisko samonapędzającego się mechanizmu. – Jeśli na danym obszarze jest dużo bezrobotnych, to wiele osób nie wykazuje dochodów. A jeśli tych nie ma, to automatycznie brakuje popytu na towary i usługi – tłumaczy prof. Elżbieta Kryńska z Uniwersytetu Łódzkiego. W efekcie w regionach o wysokim bezrobociu nie powstają nawet małe firmy, bo nie znalazłyby klientów na usługi czy towary. A jeżeli do tego pogarsza się koniunktura gospodarcza, to słabsze obszary tracą więcej niż te, które są lepiej rozwinięte.
Rynek pracy osłabiło radykalne obcięcie w ostatnich dwóch latach środków na aktywizację bezrobotnych. Obecnie są one o ponad połowę mniejsze niż w 2010 r. Brakuje pieniędzy na staże dla absolwentów szkół, doposażenie miejsc pracy czy na dotacje dla bezrobotnych decydujących się na założenie własnej działalności.
Bezrobocie większe niż wynika ze statystyk
Sytuacja na rynku pracy jest jeszcze trudniejsza, niż wynika to z bieżących statystyk. Poznamy ją lepiej, jeśli Główny Urząd Statystyczny przedstawi dokładniejsze wyniki ubiegłorocznego spisu powszechnego, o czym pisaliśmy w numerze DGP z 8 maja. Przed spisem badania ekonomiczne ludności mówiły o 15,9 mln pracujących (o 1,7 mln więcej niż wykazał spis) i o 1,8 mln bezrobotnych (o 300 tys. mniej niż w spisie). Po naszej publikacji GUS oficjalnie zapowiedział, że zaktualizuje dane na przełomie czerwca i lipca. Ale termin minął, a GUS milczy.
źródło: Dziennik Gazeta Prawna
autor: Janusz K. Kowalski
Chcesz mieć zawsze aktualny serwis gospodarczo-prawny?
Zamów pełne wydanie Dziennika Gazety Prawnej w internecie