Bezrobocie staje się coraz bardziej palącym problemem w niektórych częściach kraju. Z najnowszych danych GUS wynika, że w 86 spośród 370 powiatów stopa bezrobocia w maju przekraczała 20 proc. W siedmiu więcej niż przed rokiem.
Absolutnym rekordzistą jest powiat szydłowiecki na Mazowszu, gdzie bez pracy jest aż 36 proc. osób. Zajęcia nie może tu znaleźć aż 5,5 tys. osób, podczas gdy wszystkich mieszkańców (wliczając dzieci i emerytów) jest 40 tys. O beznadziejnej sytuacji na lokalnym rynku pracy świadczy także liczba ofert wywieszonych w szydłowieckim urzędzie pracy – jest ich sześć.
– Trudna sytuacja utrzymuje się od 1989 r., gdy padły państwowe przedsiębiorstwa i spółdzielnie pracy – wyjaśnia Tadeusz Piętowski, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Szydłowcu. Mieszkańcy Szydłowca mają większe szanse na znalezienie pracy na Słowacji czy w Czechach niż u siebie – z tych krajów szydłowiecki PUP otrzymuje co miesiąc po 20 ofert zatrudnienia. – Nie powinienem tego robić, ale zachęcam bezrobotnych do wyjazdu do dużych aglomeracji miejskich albo za granicę, gdzie mają dużo większe szanse na znalezienie płatnego zajęcia – przyznaje Piętowski.
W niechlubnym rankingu powiat szydłowiecki gonią: piski, radomski i braniewski. Wszędzie tam stopa bezrobocia przekracza 30 proc. Powiatów, gdzie bez pracy jest między 20 a 30 proc. osób, jest 82. Ich lista od wielu lat jest taka sama. Z kilku powodów. – Brakuje inwestycji, które tworzą nowe miejsca pracy. Barierą dla ich powstawania jest zły stan infrastruktury – twierdzi prof. Zenon Wiśniewski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Zgadza się z tym prof. Tomasz Panek ze Szkoły Głównej Handlowej. – Inwestycje powstają głównie w specjalnych strefach ekonomicznych i przy autostradach, których jest wciąż mało – podkreśla.