Zdaniem Andrews, większość pracodawców poszukujących pracowników poprzez agencje, narzeka na słabą etykę pracy wśród swoich rodaków. Dlatego chętniej zatrudniają imigrantów, którzy nastawieni są na ciężką pracą, a dodatkowo skłonni są do przemieszczania się w celu znalezienia pracy.
Można śmiało powiedzieć, że po 15 latach w branży Alison Andrews ma wyrobione zdanie o brytyjskich pracownikach. – Szczerze mówiąc, że nie traktuję poważnie aplikacji od moich rodaków. Dawniej, zanim zaczęłam rekrutować cudzoziemców, zatrudniałam tylko Brytyjczyków. Jednak miała z tym same kłopoty, ludzie strasznie kłamali, praktycznie cały czas, głównie po to, aby wytłumaczyć mi dlaczego nie chcą iść do pracy. W tamtych czasach, codziennie 6 rano odbierałam telefony od wściekłych pracodawców, którzy wrzeszczeli na mnie, bo do pracy nikt się stawił – opowiada kobieta.
Prawda czy stereotyp?
Zdaniem specjalistki od rynku pracy, Brytyjczycy chwytają się najróżniejszych sposób, aby wymigać się od pracy. – Mogłabym chodzić po domach i proponować im pracę, ale pewnie większość kręciłaby, że „właśnie umarł im dziadek w Liverpoolu”, albo „odeszła ich złota rybka” lub że po prostu boli ich głowa. Przez te lata usłyszałam już chyba każdą możliwą wymówkę – mówi Andrews.
Jej zdaniem większość osób prowadzących agencje pracy ma podobne uczucia. Zwłaszcza przy zatrudnianiu do fabryk i firm z branży spożywczej – tak często mamy do czynienia ze zmiennym stanem zatrudnienia, warunki bywają ciężkie, często trzeba też dojeżdżać daleko do pracy.
Pewnie dlatego właściciele agencji pracy w Southampton reklamują swoje usługi hasłem: „Polska agencja pracy zatrudni Polaków”. Dzieje się tak mimo, że jej klienci-pracodawcy rzadko określają konkretną narodowość kandydatów. Jednak gdy agencja zaczęła się reklamować wyłącznie na polskojęzycznych stronach internetowych, rzadko się zdarza zatrudnienie Brytyjczyka. - W Polsce istnieje zupełnie inne podejście do pracy – mówi właściciel agencji, który chce pozostać anonimowy. – W Wielkiej Brytanii ludzie mają skłonność do myślenia w stylu „dobrze, jeśli coś mi się nie uda, to państwo na pewno o mnie zadba”. W Polsce nikt tak nie podchodzi do sprawy – dodaje.
Jednak zdaniem wielu krytyków, takie postrzeganie sytuacji utrwala stereotypy leniwych Brytyjczyków. Ich zdaniem jest wiele innych powodów występowania takiego zjawiska. Podkreślają, że agencja prowadzona przez Alison Andrews obecnie specjalizuje się w rekrutowaniu wykwalifikowanych pracowników sektora produkcyjnego, np. pracowników szwalni i firm tapicerskich. Ich zdaniem niewielu rodowitych mieszkańców Wysp ma kwalifikacje w tych dziedzinach. – Kształcimy wielu fryzjerów, z drugiej strony masy inżynierów, a pomiędzy nimi nie ma nic. Widać wyraźnie, że brakuje nam wykwalifikowanych rzemieślników i fachowców – mówią Andrews.
Jej zdaniem imigranci mają również tę przewagę, że decydując się na wyjazd do obcego kraju są nastawieni na pracę i częste przemieszczanie się, przeprowadzki, dojazdy. Dlatego też agencje generalnie wolą cudzoziemców i chętnie krytykują swoich niezbyt pracowitych rodaków. – Jeśli już Brytyjczyk decyduje się na pracę tymczasową, to nie robi tego bez powodu. Głównym jego celem jest uzyskanie dodatkowych świadczeń od państwa – mówi Chriss Slay, szef agencji Skills Provision.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk