Daniel Kiunsi, inżynier elektryk z wykształcenia, trzy lata temu został poproszony o opuszczenie kraju razem z rodziną, bo złamał warunki wizy pracowniczej. Zatrzymano przy tym jego paszport, bo obiecał, że wkrótce wróci do Afryki. Mężczyzna nie posłuchał i postanowił zostać w Anglii. Jest przy tym bardzo nieszczęśliwy, bo musi samodzielnie zarabiać na jedzenie i płacić czynsz.
Pozwał rząd kraju m.in. za to, że jego zdaniem to skarb państwa powinien pokrywać koszty jego utrzymania, a nie przyczyniać się do zepsutego nastroju. Według jego „naukowych wyliczeń" straty moralne i finansowe sumują się na kwotę 11 milionów funtów, a to, co go spotyka to „tortury i nieludzkie traktowanie".
Ma powody do smutku
- Ta cała sprawa jest kompletnie absurdalna. To tylko pokazuje, jak wiele osób widzi ten kraj jako naiwniaka. - uznał członek partii konserwatywnej Phillip Davies w rozmowie z „Daily Mail". Dziennikarze gazety próbowali też skontaktować się z nieszczęśliwym Tanzańczykiem, przy okazji dowiadując się, że mieszka on w wartym 222 tys. funtów eleganckim domu, a warunki jego życia trudno określić jako trudne.
Czy więc mamy do czynienia wyłącznie z zabawnym kaprysem? Niekoniecznie, bo sprawa ma również drugie dno. W ostatnim raporcie rządu Ameryki Tanzania opisana jest jako niebezpieczny kraj, który ma poważne problemy z przestrzeganiem praw człowieka. Rozwiązania siłowe wobec mieszkańców stosuje tam policja, wojsko i służba więzienna, nie ma wolności prasy i panuje olbrzymia korupcja, również w wymiarze sprawiedliwości. Mogłoby to oznaczać spore kłopoty dla mężczyzny, który już raz z tego kraju uciekł.
Sonia Grodek, Mojawyspa.co.uk