Zmianę ogłosił ostatnio Ian Duncan Smith z ministerstwa pracy i emerytur. Ma ona być częścią tzw. „universal credit", czyli nowego, ujednoliconego zasiłku, wprowadzonego na miejsce dotychczasowych na początku przyszłego roku. Nowy zasiłek będzie przysługiwał rodzinom o niskim dochodzie, by uzupełnić wysokość ich przychodów. Jeśli pensja zmaleje nie z winy zarabiającego (np. firma nagle upadła), zasiłek zwiększy się, by umożliwić funkcjonowanie mimo spadku dochodów.
Zasiłek w regularnej wysokości będzie wypłacany również wtedy, gdy beneficjent będzie uczestniczył w strajku. Jeśli jednak np. w wyniku tygodniowego strajku zmaleje pensja, zasiłek już się nie zwiększy, bo wina za spadek dochodów będzie leżeć po stronie strajkującego.
Gorzej dla najbiedniejszych
- To bardzo źle, że obecny system nagradza pracowników i dodaje im pieniędzy, gdy idą strajkować. To nie fair wobec podatników, poza tym wysyła szkodliwy komunikat. Bo strajkowanie to wybór i w przyszłości beneficjenci systemu zasiłków powinni płacić cenę za ten wybór, ponieważ w ramach „universal credit" my nie będziemy tego robić. - wyjaśnił w „The Guardian" Duncan Smith. Według niego celem zmian jest by przebywanie na zasiłku nie było bardziej opłacalne, niż uczciwa praca i by strajki były podejmowane odpowiedzialnie - w zeszłym roku objęły one ponad milion pracowników.
Z kolei przedstawiciele organizacji broniących praw pracowników uważają, że takie prawo jeszcze mocniej niż dotychczas godziłoby w najbiedniejszych. Najczęściej strajkują bowiem najgorzej opłacani pracownicy, którzy teraz nie mogliby tego robić w obawie przed malejącą pensją, co z kolei sprawiłoby, że byliby coraz gorzej traktowani. Póki co działa prawo ustanowione w... 1948 roku. Według niego osoby pobierające Working Tax Credit dostaną ten zasiłek w pełnej wysokości nawet po 10 dniach strajku.
Sonia Grodek, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.