MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

01/06/2012 10:24:00

Chcieli wyrzucić moje dziecko ze szkoły

Chcieli wyrzucić moje dziecko ze szkołyTrzy lata po niezwykle burzliwej przeprawie z dyrekcją pewnej szkoły podstawowej w północno-wschodniej Anglii zdecydowałam się opowiedzieć, jak walczyłam o prawa mojego dziecka, ile osób zaangażowałam w moją walkę i jak poruszyłam prawie niebo i ziemię, ale sukces osiągnęłam – moje dziecko nadal chodzi do tej szkoły i jest postrzegane zupełnie inaczej niż w roku 2009.

W kwietniu owego roku dyrekcja angielskiej szkoły chciała wyrzucić mojego syna ze szkoły. Powodem było jego ponoć antyspołeczne zachowanie. Zanim jednak zaczną Państwo snuć domysły, jak okropnie musiało się moje dziecko zachowywać w szkole, proszę wziąć pod uwagę, że mój Michałek miał wtedy cztery i pół roku.


Mój synek zaczął uczęszczać do szkoły po ukończeniu trzeciego roku życia. Szkoła prowadziła bowiem zajęcia dla trzy- i czterolatków w wymiarze 12,5 godzin tygodniowo (codziennie 2,5 godziny). Michałek był jedynym dzieckiem w grupie, a nawet w całej szkole, dla którego angielski był językiem obcym. Nie to było jednak źródłem kłopotów, ponieważ od małego miał kontakt z angielskim – w domu używaliśmy obu języków, mieliśmy anglojęzycznych znajomych, oglądaliśmy tylko angielską telewizję, a Michał uczęszczał wcześniej w Anglii na zajęcia grupy rówieśniczej.

Głuchy?

Owszem, faktem jest, że idąc do szkoły słabo mówił po angielsku. I tu zaczęła się nasza droga przez mękę i nieustanne wymyślanie przez niekompetentne osoby diagnoz. Jedna z nich zakładała na przykład, że Michałek jest głuchy. Nie pomagały moje tłumaczenia, że po pierwsze miał sprawdzany słuch jeszcze w Polsce, zaraz po porodzie i to najnowocześniejszym sprzętem do testowania słuchu noworodków; a po drugie, że w domu pięknie śpiewał, nucił bardzo czysto piosenki i muzykę z reklam lub bajek, reagował na dźwięki, muzykę prawidłowo i błyskawicznie.
Półtora roku czekałam na oficjalne obalenie tej teorii przez badanie słuchu na angielskiej ziemi. Dopiero glejt od angielskiego audiologa poskutkował.

Bez wyobraźni?

Ale była też inna diagnoza i inny zarzut wobec mojego Michała. Według angielskiej opiekunki z nursery Michał nie ma wyobraźni. Jak do tego doszła pani, która nota bene nie ma ukończonych żadnych studiów, nawet licencjackich, a uczy 30-osobową grupę trzy-, czterolatków? Otóż według niej o braku wyobraźni świadczy niechęć Michała do udziału w zabawach w przebieranie się i odgrywanie różnych scenek. Co ja na to mogę, że moje dziecko nie widziało nic przyjemnego w ubieraniu brudnawych ubranek i zawszonych peruk...
Zresztą jego higiena od początku pobytu w nursery nie była dawana innymi dzieciom (zasmarkanym po pas) za wzór, ale wyśmiewana. Już w pierwszym tygodniu jego pobytu w szkole usłyszałam, że Michał więcej czasu spędza w łazience myjąc ręce niż na sali i że najłatwiej było mu zrobić zdjęcie do dokumentacji szkolnej właśnie przy tej czynności. Informację tę przekazano mi z ironią i kpiną. Ale nie to było najgorsze.

Antyspołeczny?

Po roku uczęszczania Michała do nursery złożyłam podanie o przyjęcie go do tej szkoły. Nie miałam innego wyboru – to przecież jego rejon, jedyna szkoła w naszej miejscowości, no i znani koledzy i budynek. Dziwnym zbiegiem okoliczności, zaraz po oddaniu formularza, nowa pani wyskoczyła z kolejną diagnozą – Michał jest aspołeczny, a nawet przejawia zachowania antyspołeczne. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom! Mój synek, który prawie płakał, gdy tylko słyszał płaczące dziecko? Mój synek, który młodszemu koledze oddawał do zabawy swoje najlepsze i najnowsze zabawki?

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 18, pokaż wszystkie)

littleflower

230 komentarzy

5 czerwiec '12

littleflower napisała:

Czytajac czy to ten artykul czy niektore komentarze czuje ze jestem szczesciara- dzieci nawet bez jezyka dobrze sie w szkole zadomowily, byly czasem starcia ale to normalne miedzy dziecmi - przeciez i my w pracy tez czasem mamy z innymi na pienku - prawda? Gdy np mialam problem lub obawy ze dziecko moze miec problemy zglosilam to czy podczas wizyty healt visitor czy u nauczycielki i zawsze mialam pomoc, czy to byla rada gdzie sie udac czy szkola sama organizowala badanie, nigdy zadna szkola nie odeslala mnie z kwitkiem a dzieci szkole zmienialy juz niejednokrotnie.
Co do nauki jezyka, mnie tez proszona bym nie uczyla sama jezyka jako ze nie umiejac go za dobrze moge dziecku wpoic zle czy to zasady czy wymowe,
Nigdy tez nie mowilam dziecku ze jest lepsze od innych bardziej zdolne bo Polak czy cos w tym rodzaju , nigdy tez w jego oczach nie umniejszal
am innych dzieci czy doroslych. Chce by ono bylo traktowane na rowni z innymi wiec i ja je ucze traktowac wszystkich tak samo.

profil | IP logowane

karjo1

188 komentarzy

4 czerwiec '12

karjo1 napisał:

Niektore komentarze same nasuwaja wnioski, dlaczego moze byc tyle problemow miedzy dzieciakami.
I to niezaleznie od jezyka, w jakim te komentarze padaja.

profil | IP logowane

Dangerous__girl

101 komentarz

4 czerwiec '12

Dangerous__girl napisała:

No to ja nie wiem do jakiego przedszkola zapisalam dziecko??? u mnie nauczycielki wrecz mi mowia,zebym ja sama dziecka angielskiego nie uczyla, bo nauczy sie go w przedszkolu, a teraz dla niej najwazniejsza jest nauka jezyka ojczystego. mala jest wesola ma duzo kolezanek w przedszkolu. a dziecko nie bedzie sie wyroznialo w grupie, jak nauczyciel sie dobrze dziecmi zajmie. Dzieci u nas przedszkolu od czasu do czasu maja organizowane takie dni,ze spiewaja i sluchaja historii, opowiadan w innym jezyku. rodzice przychodza i mowia, spiewaja w swoich jezykach. to jest wazne, bo dzieci musza zrozumiec, ze mieszkamy w wielonarodosciowym panstwie i nie kazdego pierwszym jezykiem jest angielski.

profil | IP logowane

Anthrax

151 komentarz

4 czerwiec '12

Anthrax napisał:

a mnie przeraza ze rodzice nie ucza dzieci na tyle angielskiego, zeby sie nie wyroznialy w grupie. Wiekszosc problemow wynika z barier jezykowych a rodzice nadal swoje i wola sie bawic w kilkuletnie wojny z dyrekcja roznych instytucji. A kto tylko na tym cierpi? Dzieci!!!

profil | IP logowane

kaza10000

33 komentarze

4 czerwiec '12

kaza10000 napisał:

Współczuję wszystkim Polskim dzieciakom, że muszą uczyć się z takimi głąbami. Przecież jeżeli rodzic nie dopilnuje edukacji to dziecko nie będzie umiało dobrze czytać i pisać. Znam takie nastolatki które potrafią się zapytać co to jest Neapol? Mnie to przeraża!!!

profil | IP logowane

skowiak

301 komentarz

4 czerwiec '12

skowiak napisał:

Podobna sytuacja była u nas. Mieszkaliśmy w Verwood w południowej Anglii, oddaliśmy dziecko do przedszkola aby łapało język i zdobywało nowych przyjaciół. Jednak jak się okazało 3 letnie dzieci mówiły naszej małej (będącej jedynym obcokrajowcem w grupie) że Polskie dzieci bawią się same. Starsze dziewczynki co chwilę odprowadzały naszą mała 'do kąta' bo nie potrafiła się porozumieć. Dziwne zachowanie naszego dziecka w domu dało nam do myślenia - odwiedziliśmy dyrektora, który niemalże nas wyśmiał i zarzucił własnie 'antyspołeczne' komentarze. Wypisaliśmy dziecko z przedszkola i wróciliśmy do Polski. Nie wyobrażam sobie emigracji z dzieckiem; samemu lub w parze tak, ale NIGDY z dzieckiem. I jak dla mnie to jest to kompletna bzdura że teraz w szkole do której wrócił ów 'chłopiec z artykułu' wszystko jest 'ok', więc nie wciskajcie ludziom kitu!

profil | IP logowane

djprezes

86 komentarzy

4 czerwiec '12

djprezes napisał:

No tak, karjo1 gdyby nie uszczypnęła to nie była by sobą. Świetnie napisany tekst. Wybija się ponad poziom większości artykułów na tym portalu. Co do zawartości merytorycznej, to wiem jakim horrorem jest próba przekonania do czegokolwiek pracowników przedszkola (szkoła dopiero przede mną). Pochwalam determinację w dążeniu do dobra dziecka na tym jakże dzikim obszarze jakim jest szkolnictwo angielskie. Oby mały miał się coraz lepiej. Pozdrawiam!

profil | IP logowane

karjo1

188 komentarzy

4 czerwiec '12

karjo1 napisał:

Przy tych wszystkich gratulacjach troche mnie zastanawia sens 3 lat 'walki' o akceptacje dziecka w szkole. Z opisu wynika, ze sytuacja zmienila sie glownie po zmianie dyrekcji.
No i podejscie autorki do innych dzieci i opiekunow, bo te -zasmarkane, tamte-niedoksztalcone (nie widzialam jeszcze w przedszkolu jednej opiekunki na 30 dzieci), rzeczy - brudne, zawszone?
Na ile to sie przekladalo na relacje z przedszkolem/szkola?

profil | IP logowane

malke

204 komentarze

4 czerwiec '12

malke napisała:

Musze przyznac że poplakałam sie czytając ten artykuł.Sama mam trzy letniego synka ktory własnie rozpoczoł w szkole daromwe 3 godzinny dziennie i bardzo obawiałam sie reakcji dzieci na to że Philip nie mowi dobrze po angielsku ale musze dodac że od niemowlaka staralismy sie aby osluchal sie z obcym jezykiem.Jak do tej popry synek dobrze sobie radzi i nie ma problemow z adaptacja.Gratuluje Pani determinacji.Pozdrowienia dla synka.

profil | IP logowane

kik1976

62 komentarze

3 czerwiec '12

kik1976 napisała:

przyznam, ze juz po przeczytaniu pierwszych linijek, pierwsze co przyszlo mi do glowy, to asd.
gratuluje determinacji.

profil | IP logowane

Zobacz wszystkie komentarze do tego artykułu »

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska