MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

01/06/2012 10:24:00

Chcieli wyrzucić moje dziecko ze szkoły

Trzy lata po niezwykle burzliwej przeprawie z dyrekcją pewnej szkoły podstawowej w północno-wschodniej Anglii zdecydowałam się opowiedzieć, jak walczyłam o prawa mojego dziecka, ile osób zaangażowałam w moją walkę i jak poruszyłam prawie niebo i ziemię, ale sukces osiągnęłam – moje dziecko nadal chodzi do tej szkoły i jest postrzegane zupełnie inaczej niż w roku 2009.


Właśnie dlatego, że znałam moje dziecko z zupełnie innej strony, zażyczyłam sobie, że chcę zobaczyć, jak się moje dziecko zachowuje w szkole. Najpierw szkoła robiła uniki, mówiąc, że aby przyjść i obserwować dziecko w szkole w obecności nauczyciela czy innego pracownika szkoły muszę mieć zaświadczenie o niekaralności. W tym momencie zaczęłam szukać kontaktów w wydziale edukacji mojego councilu. Na stronie internetowej znalazłam informacje o partnerze rodziców w sporach ze szkołą – Parent Support Partner. Skontaktowałam się z tą osobą e-mailowo, wyjaśniłam sprawę i zapytałam o swoje prawa. W odpowiedzi uzyskałam konkretny przepis prawny, regulujący sprawę odwiedzin obcych osób w szkole. Wydrukowałam go i wiedząc, że prawo stoi po mojej stronie, zażądałam ponownie umożliwienia obserwacji zajęć z udziałem mojego syna.
Dyrekcja ostatecznie zgodziła się na to, ustalając jednak dokładnie dzień i porę oraz długość tej obserwacji – 20 minut maksymalnie i to na początku zajęć. Te 20 minut wystarczyły mi jednak, żeby zaobserwować i zanotować, jak sprawy wyglądają. Z notatkami poszłam prosto do dyrektora i „wygarnęłam” mu wszystko.

Przeprawa z dyrektorem

Rozmowa zaczęła się od informacji dyrektora, że Michał przejawia zachowania antyspołeczne i zostanie usunięty ze szkoły. Byłam już jednak przygotowana na taki obrót sprawy. Mimo to, w trakcie całej rozmowy z dyrektorem byłam kulturalna i stanowcza. Na dodatek doskonale uzbrojona w argumenty. Zaczęłam od hasła i materiałów „Every child matters” (Liczy się każde dziecko), które zresztą wcześniej dostałam właśnie w tej szkole. Ale najważniejsze były moje obserwacje z tych 20 minut. A co tak właściwie zaobserwowałam?
Gdy Michał tylko wszedł na salę i zbliżył się do jednego ze stolików, koledzy z grupy nie przywitali go, tylko od razu poskarżyli się pani, krzycząc do niej „Proszę pani, proszę pani, Mikey zbliżył się do naszego stolika.” Nauczycielka nie zareagowała na to wcale, nawet nie przejęła się tym, że obserwuję sytuację. Mój synek zrażony zaś takim zachowaniem poszedł w inny kąt sali, pobawić się zabawkami w samotności. Po chwili, skoro już wszystkie dzieci dotarły na zajęcia, nauczycielka zaprosiła je na dywan i zaczęła zajęcia ruchowo-muzyczne. Dopiero po chwili zauważyła, że Michał dalej bawi się sam w kącie. Zawołała go, zapraszając do zabawy w kółku. Gdy Michał zbliżył się jednak i pani chwyciła go za jedną rękę, dziewczynka, która do tej pory w zabawie trzymała panią za rękę, odmówiła podania dłoni Michałkowi. Schowała ją za siebie i tyle.
Opowiedziałam dyrektorowi obie sytuacje, podając imiona dzieci, które w ten sposób się wobec Michała zachowały i wyjaśniłam, że to dzieci są antyspołeczne wobec Michała, a nie on wobec nich. Od tej chwili byłam wrogiem publicznym szkoły numer jeden. Tak przynajmniej mnie odbierano przez najbliższe kilka miesięcy.

Za ciosem

W tej sytuacji nie miałam już nic do stracenia. Ponownie skontaktowałam się z rzecznikiem praw rodzica. Umówiłyśmy się na rozmowę u mnie w domu. W trakcie spotkania przedstawiłam pani z councilu całą historię, ale pokazałam też nasz dom, prace i zabawki Michałka, opowiedziałam o rodzinie. Tak się rozgadałyśmy, że już musiałam iść odebrać synka ze szkoły, a rozmowa jeszcze nie była skończona. Pani z councilu zaproponowała więc, że mnie odprowadzi do szkoły i zaczeka na mnie tam chwilę. To przypadkowe zdarzenie stało się kolejnym moim krokiem do zwycięstwa. A to dlatego, że chociaż przedstawicielka councilu nie wchodziła do budynku szkoły, a czekała przed bramą, została rozpoznana przez pracowników szkoły, którzy w ten sposób przekonali się, że ja nie zasypuję gruszek w popiele. że walczę dalej i to na coraz wyższym szczeblu. Bo tak było w istocie.

Zmiany

Dziwnym zbiegiem okoliczności wkrótce zmieniła się w szkole dyrekcja. Z nową dyrekcją spotkałam się od razu na początku nowego roku szkolnego i zaczęliśmy partnerską współpracę na – co tu dużo mówić – moich warunkach. Michał rozpoczął więc naukę w zerówce (reception) od tego, że otrzymał indywidualne wsparcie w postaci osoby opiekującej się nim w szkole. Do szkoły przychodziła ponadto pani logopeda (language and speech therapist) pracować nad mową Michałka. Zajęli się nim też psycholog edukacyjny i pediatra, który tutaj, w przeciwieństwie do Polski nie zajmuje się każdym dzieckiem, ale tylko wyjątkowymi przypadkami.


 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 18, pokaż wszystkie)

littleflower

230 komentarzy

5 czerwiec '12

littleflower napisała:

Czytajac czy to ten artykul czy niektore komentarze czuje ze jestem szczesciara- dzieci nawet bez jezyka dobrze sie w szkole zadomowily, byly czasem starcia ale to normalne miedzy dziecmi - przeciez i my w pracy tez czasem mamy z innymi na pienku - prawda? Gdy np mialam problem lub obawy ze dziecko moze miec problemy zglosilam to czy podczas wizyty healt visitor czy u nauczycielki i zawsze mialam pomoc, czy to byla rada gdzie sie udac czy szkola sama organizowala badanie, nigdy zadna szkola nie odeslala mnie z kwitkiem a dzieci szkole zmienialy juz niejednokrotnie.
Co do nauki jezyka, mnie tez proszona bym nie uczyla sama jezyka jako ze nie umiejac go za dobrze moge dziecku wpoic zle czy to zasady czy wymowe,
Nigdy tez nie mowilam dziecku ze jest lepsze od innych bardziej zdolne bo Polak czy cos w tym rodzaju , nigdy tez w jego oczach nie umniejszal
am innych dzieci czy doroslych. Chce by ono bylo traktowane na rowni z innymi wiec i ja je ucze traktowac wszystkich tak samo.

profil | IP logowane

karjo1

188 komentarzy

4 czerwiec '12

karjo1 napisał:

Niektore komentarze same nasuwaja wnioski, dlaczego moze byc tyle problemow miedzy dzieciakami.
I to niezaleznie od jezyka, w jakim te komentarze padaja.

profil | IP logowane

Dangerous__girl

101 komentarz

4 czerwiec '12

Dangerous__girl napisała:

No to ja nie wiem do jakiego przedszkola zapisalam dziecko??? u mnie nauczycielki wrecz mi mowia,zebym ja sama dziecka angielskiego nie uczyla, bo nauczy sie go w przedszkolu, a teraz dla niej najwazniejsza jest nauka jezyka ojczystego. mala jest wesola ma duzo kolezanek w przedszkolu. a dziecko nie bedzie sie wyroznialo w grupie, jak nauczyciel sie dobrze dziecmi zajmie. Dzieci u nas przedszkolu od czasu do czasu maja organizowane takie dni,ze spiewaja i sluchaja historii, opowiadan w innym jezyku. rodzice przychodza i mowia, spiewaja w swoich jezykach. to jest wazne, bo dzieci musza zrozumiec, ze mieszkamy w wielonarodosciowym panstwie i nie kazdego pierwszym jezykiem jest angielski.

profil | IP logowane

Anthrax

151 komentarz

4 czerwiec '12

Anthrax napisał:

a mnie przeraza ze rodzice nie ucza dzieci na tyle angielskiego, zeby sie nie wyroznialy w grupie. Wiekszosc problemow wynika z barier jezykowych a rodzice nadal swoje i wola sie bawic w kilkuletnie wojny z dyrekcja roznych instytucji. A kto tylko na tym cierpi? Dzieci!!!

profil | IP logowane

kaza10000

33 komentarze

4 czerwiec '12

kaza10000 napisał:

Współczuję wszystkim Polskim dzieciakom, że muszą uczyć się z takimi głąbami. Przecież jeżeli rodzic nie dopilnuje edukacji to dziecko nie będzie umiało dobrze czytać i pisać. Znam takie nastolatki które potrafią się zapytać co to jest Neapol? Mnie to przeraża!!!

profil | IP logowane

skowiak

301 komentarz

4 czerwiec '12

skowiak napisał:

Podobna sytuacja była u nas. Mieszkaliśmy w Verwood w południowej Anglii, oddaliśmy dziecko do przedszkola aby łapało język i zdobywało nowych przyjaciół. Jednak jak się okazało 3 letnie dzieci mówiły naszej małej (będącej jedynym obcokrajowcem w grupie) że Polskie dzieci bawią się same. Starsze dziewczynki co chwilę odprowadzały naszą mała 'do kąta' bo nie potrafiła się porozumieć. Dziwne zachowanie naszego dziecka w domu dało nam do myślenia - odwiedziliśmy dyrektora, który niemalże nas wyśmiał i zarzucił własnie 'antyspołeczne' komentarze. Wypisaliśmy dziecko z przedszkola i wróciliśmy do Polski. Nie wyobrażam sobie emigracji z dzieckiem; samemu lub w parze tak, ale NIGDY z dzieckiem. I jak dla mnie to jest to kompletna bzdura że teraz w szkole do której wrócił ów 'chłopiec z artykułu' wszystko jest 'ok', więc nie wciskajcie ludziom kitu!

profil | IP logowane

djprezes

86 komentarzy

4 czerwiec '12

djprezes napisał:

No tak, karjo1 gdyby nie uszczypnęła to nie była by sobą. Świetnie napisany tekst. Wybija się ponad poziom większości artykułów na tym portalu. Co do zawartości merytorycznej, to wiem jakim horrorem jest próba przekonania do czegokolwiek pracowników przedszkola (szkoła dopiero przede mną). Pochwalam determinację w dążeniu do dobra dziecka na tym jakże dzikim obszarze jakim jest szkolnictwo angielskie. Oby mały miał się coraz lepiej. Pozdrawiam!

profil | IP logowane

karjo1

188 komentarzy

4 czerwiec '12

karjo1 napisał:

Przy tych wszystkich gratulacjach troche mnie zastanawia sens 3 lat 'walki' o akceptacje dziecka w szkole. Z opisu wynika, ze sytuacja zmienila sie glownie po zmianie dyrekcji.
No i podejscie autorki do innych dzieci i opiekunow, bo te -zasmarkane, tamte-niedoksztalcone (nie widzialam jeszcze w przedszkolu jednej opiekunki na 30 dzieci), rzeczy - brudne, zawszone?
Na ile to sie przekladalo na relacje z przedszkolem/szkola?

profil | IP logowane

malke

204 komentarze

4 czerwiec '12

malke napisała:

Musze przyznac że poplakałam sie czytając ten artykuł.Sama mam trzy letniego synka ktory własnie rozpoczoł w szkole daromwe 3 godzinny dziennie i bardzo obawiałam sie reakcji dzieci na to że Philip nie mowi dobrze po angielsku ale musze dodac że od niemowlaka staralismy sie aby osluchal sie z obcym jezykiem.Jak do tej popry synek dobrze sobie radzi i nie ma problemow z adaptacja.Gratuluje Pani determinacji.Pozdrowienia dla synka.

profil | IP logowane

kik1976

62 komentarze

3 czerwiec '12

kik1976 napisała:

przyznam, ze juz po przeczytaniu pierwszych linijek, pierwsze co przyszlo mi do glowy, to asd.
gratuluje determinacji.

profil | IP logowane

Zobacz wszystkie komentarze do tego artykułu »

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska