Jej londyńska pracownia pełna jest portretów. Część z nich wisi na ścianie, część stoi na podłodze; sporo prac zostało wydanych w formie pocztówek. Ale to tylko drobna część bogatego dorobku polskiej artystki. – Ile obrazów namalowałam w życiu? – powtarza pytanie. – Sama nie wiem, nigdy nie liczyłam. Ale sporo się tego uzbierało; mówią, że więcej niż jakikolwiek żyjący malarz…
Książę w Alpach
Papież Jan Paweł II, prezydenci Lech Wałęsa, Ryszard Kaczorowski, Edward Raczyński. A także premier Margaret Thatcher, królowa Elżbieta II (Królowa Matka), książę Karol, książę Edward, maharadża z Jodhpur, pisarz Alberto Moravia… Można długo wymieniać, lista jest długa. Barbara Kaczmarowska-Hamilton malowała wielkich tego świata, a niewiele brakowało, żeby w ogóle nie zajmowała się portretowaniem.
– W Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku uczono nas przede wszystkim abstrakcji i tej formie głównie się oddawałam. Podobnie było podczas studiów w Akademii Sztuk Pięknych w Wenecji, gdzie kontynuowałam naukę. Podczas mojej pierwszej wystawy w jednej z rzymskich galerii wśród obrazów abstrakcyjnych pokazałam mój autoportret, ale to właśnie on przyciągnął największą uwagę. „Jeśli umiesz tak uchwycić twarz, to dlaczego tracisz czas na abstrakcje?” – pytali zwiedzający. I chyba mieli rację.
Kiedy namalowała portret księcia Raymonda Orsiniego, którego przypadkowo poznała na nartach w Alpach, zamówienia posypały się jak z rękawa. Początkowo we Włoszech, potem w Anglii.
W nici porozumienia
Najpierw oczy. Potem brwi, nos, usta... Najpierw zarys ogólny, później szczegóły. Technika malowania w pastelach jest specyficzna. Nadają one obrazom lekkość, pozwalają uchwycić charakter portretowanych modeli.
– W czasach studenckich dużo podróżowałam po świecie i zawsze miałam kłopoty z farbami olejnymi, które potrzebują czasu, żeby dobrze wyschnąć. Kiedyś ktoś podsunął mi pastele. Natychmiast je pokochałam i do dziś jest to moja ulubiona technika – mówi artystka.
Osoby portretowane reagują różnie. Jedne są bardziej cierpliwe, inne się wiercą; jedne są rozmowne, inne raczej zamknięte w sobie. Sztuką jest nawiązanie tej niewidzialnej nici porozumienia, dzięki której będzie można właściwie oddać osobowość i duszę człowieka.
– Żeby dobrze namalować modela, trzeba się z nim na swój sposób zaprzyjaźnić. Nie przypadkiem z wieloma osobami, które portretowałam, utrzymuję kontakty do dzisiaj.
Żelazna Dama
Pochodzi z Sopotu, jej ojciec był znanym prawnikiem. I chciał, żeby córka poszła w jego ślady. Basia zaliczyła nawet dwa lata prawa na Uniwersytecie Toruńskim, jednak jej prawdziwą pasją było malarstwo. Od dziecka utrwalała naturę, przenosiła na papier otaczającą rzeczywistość. Studia artystyczne w Polsce i we Włoszech, podstawy artystycznego warsztatu. Ale to późniejsza praktyka zbudowała jej styl.
Artystka przyznaje, że najtrudniej jest malować piękne kobiety, gdyż niejednokrotnie ich uroda zawiera się w szczególe, który trudno uchwycić. Niełatwo maluje się również dzieci – są delikatne i często się ruszają. Za to stosunkowo najłatwiej jest portretować mężczyzn z ostrymi rysami twarzy.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.