Co go tak wyróżnia? - z pewnością fakt, iż w XXI wieku ziemie te wciąż pozostają odcięte od sieci drogowej stałego lądu brytyjskiego. Dlatego też jedyny sposób, w jaki można się tam dostać pozostaje drogą wodną, nie licząc 20-kilometrowej pieszej wędrówki przez dziki nieokiełznany teren.

Najpopularniejsza droga na Półwysep wiedzie z portowego miasteczka Mallaig, czołowego punktu na drodze prowadzącej między innymi na wyspę Skye, Harris czy małe wyspy (Eigg i Rhum). Stąd po około godzinnej przeprawie łodzią można dostać się na ten tajemniczy, niezbadany ląd. Półwysep otoczony jest jeziorami, Loch Hourn i Loch Nevis oraz pasmem górskim West Highlands, z najwyższym szczytem Ladhar Bheinn.
Stanowiący powierzchnię 17 tysięcy akrów, ten dziki ląd jest zamieszkiwany przez zaledwie 100 osób. Najwięcej z nich mieszka w miasteczku Inverie, nad zatoką Inverie Bay. To tutaj dopływa prom. Pierwszy budynek, jaki rzuca się w oczy po zejściu na ląd to herbaciarnia, naprzeciwko której stoją w rzędzie: budynek Fundacji Knoydart (Knoydart Fundation), poczta i wpisany do księgi rekordów Guinessa, najbardziej odległy na stałym lądzie brytyjskim pub – Old Forge. Ten ostatni jest jednym z ulubionych miejsc zarówno wśród mieszkańców jak i turystów. Przestrzenne drewniane wnętrze z kominkiem do suszenia przemoczonych ubrań, jest miejscem nie tylko spotkań, czy obiadów, ale także licznych ceilidh, często odbywających się w miasteczku.
Łódką po zakupy
Co ciekawe, w miasteczku znajduje się także kościół i szkoła podstawowa, nie ma tam jednak żadnego sklepu. Dlatego mieszkańcy chcąc zrobić zakupy pływają łódką do miasteczka Mallaig. Przybywając na półwysep dobrze jest zatem zaopatrzyć się przed wejściem na prom. W samym Inverie z kolei można zamówić w herbaciarni pieczywo domowej roboty. Świeży chleb lub bułki będą do odebrania na drugi dzień rano. Sama próbowałam – są naprawdę wyśmienite. Ponadto można tam na wygodnych sofach z widokiem na Inverie Bay zjeść lunch czy inny lekki posiłek. Śniadanie, lunch czy obiad można zamówić także w pubie. Najpopularniejsze dania zawierają mówiąc krótko wszystko to, co ze wzgórz czy jezior trafia na patelnię, jak choćby małże, raki, homary, morszczuki, łososie czy sarninę.
Samo Inverie liczy 65 mieszkańców, wśród których znajduje się dziewięcioro dzieci w wieku szkolnym. Na skraju lasu znajduje się malutka szkoła, w której oprócz dyrektora jest tylko jeden nauczyciel. Ciekawie są tutaj prowadzone zajęcia. Wszystkie dzieci, bez względu na wiek uczą się razem. Przy omawianiu jakiegoś konkretnego tematu od młodszych wymaga się jednak innych umiejętności niż od starszych uczniów.
Ostatni pasterz
Od 1999 roku ziemie te podlegają Fundacji (Knoydart Foundation), która zarządza tym terenem. Mieszkańcy półwyspu żyją głównie z turystyki (bed & breakfast, herbaciarnia, pub, operatorzy łodzi), zajmują się też leśnictwem. Niewielu wciąż uprawia ziemię i hoduje trzodę chlewną. W oddalonej o osiem mil od portu wiosce mieszka ostatni na półwyspie pasterz stanowiący pieczę nad stadem liczącym ok. 1000 owiec. Ian Willson, bo o nim mowa, mieszka ze swoją żoną i dziećmi w kompletnie dzikiej i niezasiedlonej wiosce Inverguseran, położonej nad brzegiem Sound of Sleat.
Tamtejsze wyboiste, polne drogi nadają się tylko dla rowerów górskich lub samochodów z napędem na cztery koła. Ian był tak miły, że z miasteczka Inverie zabrał mnie swoim Land Rowerem by pokazać mi Invergusseran i swoje liczne stado. Faktycznie jest tam tylko jeden dom na środku „niczego” – odległej, dzikiej, nieokiełznanej przestrzeni, otoczonej wzgórzami i jeziorem. Zapytany czy życie na odludziu może stać się nudne bądź samotne, odparł, ze jak się okazuje, nie może narzekać na brak gości. Każdy gość ma też obowiązek wpisania się do specjalnej księgi.