Po kilku dniach pobytu w kanałach Mundek Margulies postanowił wyjść na powierzchnię i zdobyć coś do jedzenia. „To już koniec. Więcej już go nie zobaczę” myślała wtedy Klara. Ale Mundek wrócił… z najpotrzebniejszymi rzeczami, jakimś jedzeniem. Kiedy był na powierzchni po raz pierwszy do akcji likwidacji getta był świadomy, że jest jedynym żyjącym Żydem na ulicach Lwowa. To co przyniósł starczyło do momentu kiedy w kanałach uciekinierów odnalazł ich opiekun, Leopold Socha.
Grupka Sochy nie była sama w kanałach, ale bez pomocy z zewnątrz pod ziemią długo nie dało się zostać. Socha był z zawodu kanalarzem, wiedział gdzie umieścić uciekinierów, żeby byli w miarę bezpieczni. Inni nie mieli tyle szczęścia. Jednakże nawet i ci, którzy otrzymywali pomoc często nie byli w stanie wytrzymać pod ziemią, jak siostra Klary. Uciekali. To było równoznaczne ze śmiercią. Z grupy około 20-osobowej przetrwało 11 uciekinierów, w tym dwoje dzieci Ignacego i Pauliny Chigerów.
Klara była pod ziemią podwójnie nieszczęśliwa. Warunki były straszne, wilgoć, smród, robaki i szczury, ale najgorsza dla niej była świadomość, że gdzieś na powierzchni jest być może jej siostra, Mania. Czy udało jej się przeżyć?
Obóz na Janowskiej
Widząc desperację Klary Mundek postanowił dostać się do obozu na Janowskiej. Jak bardzo niebezpieczne to było, nie trzeba zaznaczać. Klara po latach wspominała, że była pewna, że tego dnia widziała się z Mundkiem po raz ostatni. Ale jemu po raz kolejny się udało. W obozie odnalazł Manię, która nie wierzyła, że jej siostra przeżyje w kanałach. Wiedziała, że musi umrzeć, ale wolała śmierć w obozie. Mania przesłała siostrze list przez Mundka, który Klara przyjęła z ogromną boleścią. Łudziła się, że będzie możliwe sprowadzenie Mani do kanału. To właśnie wspomnienie utraty, czy nawet porzucenia siostry towarzyszyło matce Henrego przez cale życie. Ocaleni z Holocaustu często czują się winni z powodu tego, że oni żyją, a inni nie. Klara nosiła podwójne brzemię, bo Mania nie ocalała.
Podobnie jak Chigerowie, rodzina Klary przed wojną była dość zamożna. – Kiedy pojechałem z moją matką do Lwowa, pokazała mi, gdzie mieszkała jej rodzina. To było naprawdę ładne miejsce. Jej rodzina była dobrze sytuowana, mieli służącą w domu – wspominał Henry. – Mój ojciec był sierotą, jego rodzice zmarli, kiedy był małym dzieckiem. Wychowała go jego siostra. Był 11 lat starszy od mojej matki. – Henry mówiąc o swoich rodzicach zaznaczał ich wielkie przywiązanie do siebie. – Mój ojciec zakochał się bardzo w mojej matce. Nie opuściłby jej tam w getcie nigdy. Kochał ją bardzo do końca życia. Zawsze dbał o to, żeby była szczęśliwa. A moja matka zawsze powtarzała, że mój ojciec był prawdziwym bohaterem, bo wrócił do obozu po jej siostrę.